Robienie dzieciom zdjęć to wyzwanie, które można porównać tylko z łowami w amazońskiej puszczy albo afrykańskim safari. Musimy tutaj nie tylko wykazać się talentem,umiejętnościami i zdolnością do przetrwania w ekstremalnie trudnych warunkach - Tatusiu po co masz budyń na głowie i wyjmij już tę łyżeczkę z oka…- ale i błyskawicznym refleksem i orientacją. Tylko bowiem dzięki tym ostatnim walorom naciśniemy spust migawki w momencie gdy w naszym kierunku rusza ściągnięty przez naszego milusińskiego porcelanowy bibelot (prezent teściowej!!) - zamiast go ratować przed nieuchronnym. Choć można by się zastanowić - czy bardziej wykazaliśmy się refleksem, zimną krwią, czy satysfakcją ze słodkiej zemsty? Zresztą zimna krew będzie nam niewątpliwie potrzebna po powrocie żony…
Zdjęcia dzieci to nie tylko szkoła przetrwania ale i również nieziemska cierpliwość - …no kochanie otwórz buzię, zjedz zupkę, no zrób aaaa, tatuś chce Ci zrobić zdjęcie… Wśród innych, równie niezbędnych, umiejętności polecałbym rozwinięcie sztuki ekwilibrystyki. Przyda się np w takiej sytuacji- w jednym ręku
dziecko, w drugim pielucha, pod pachą puder… zagadka: czym naciśniesz migawkę? Ponadto bardzo przydadzą się korepetycje z odporności na ból, wytrzymałości na łaskotki i migrenę (np. gdy słyszysz od żony po raz 1000-ny: znowu przegapiłeś najfajniejszy moment). Pamiętaj również o odpowiednim sprzęcie. W tej robocie ważniejsze od jasności obiektywu i ogniskowej jest wodoodporność, wstrząsoodporność a jeszcze lepiej dziecioodporność (choć ta podobno w przyrodzie nie istnieje). Przy stosowaniu lustrzanek proponuję zadbać o bardzo miękką wyściółkę obok wizjera, pozwoli to na pewno na zmniejszenie obrażeń - …patrz Tatusiu jak fajnie ten samolot lata, widzisz?!
No, ale poza tymi nieistotnymi drobiazgami zdjęcia
dzieci to czysta przyjemność!