Każdy człowiek ma jakieś upodobania – nie ma takiej osoby, która by ich nie miała. To dzięki nim ludzie są w stanie decydować o tym, co im się podoba i co nie. Jest to rzecz jak najbardziej ludzka, albowiem bez określenia tego, co uważamy za dobre dla nas, życie byłoby chaotyczne. Jednak jest też coś, czemu warto się w tym wszystkim przyjrzeć.

Data dodania: 2016-02-28

Wyświetleń: 1005

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Upodobania a fanatyzm

Możesz powiedzieć, iż oczywistą sprawą jest to, że ludzie mają swoje własne upodobania, a skoro je mają to i mają prawo lubić to, co im się żywnie podoba. Zgodzę się z tym i dodam, że nie jest to żadne odkrycie. Jednak nie chciałbym tutaj rozprawiać o tym, co każdy z nas lubi. Sprawę oczywistą – jaką jest posiadanie osobistych upodobań – zostawmy w takim razie w spokoju. Pragnę z kolei zwrócić uwagę na nieco inny aspekt naszych skłonności do sympatyzowania z czymś – na myśli mam różne idee, ludzi, politykę, sport i praktycznie wszystko, do czego człowiek może czuć pewien, jakby to określić, „pociąg”. W samym posiadaniu upodobań nie ma jeszcze oczywiście nic złego. Jest wręcz przeciwnie – o tym już wiesz. Dobrze jest mimo wszystko zrozumieć, że istnieje także druga strona przysłowiowego medalu, która nie jest tym samym co jego awers. Można powiedzieć, iż jest to „ciemna strona medalu”. Czym ona zatem jest? I co sprawia, że jest ona zupełnym przeciwieństwem „jasnej strony”?

„Ciemna strona medalu”

Chciałbym nadmienić, że wyrazu „upodobania” – i wszelkich jego odmian – używam w tym artykule do określania wszystkiego, do czego jako ludzie się przywiązujemy. Także ma on szerokie zastosowanie. Przejdę jednak do rzeczy. Gdzie zatem kończy się „jasna strona medalu”, a zaczyna „ciemna”? W momencie, kiedy upodobania przeradzają się w fanatyzm. Dzieje się to wtedy, kiedy ludzie stają się niepomni tego, co rzeczywiście czynią w imię tego, co rzekomo kochają i jaki ma to wpływ na innych ludzi oraz na świat, albowiem ich fanatyczne myśli i wyobrażenia przesłoniły im dosłownie wszystko. To moment, w którym zaczęli być „ślepi na jawie”; moment, w którym przestało ich obchodzić wszystko inne i są skłonni dla własnych poglądów i sympatii zrobić cokolwiek – i niekoniecznie musi wiązać się z tym coś dobrego. Jak wiadomo, aż nazbyt dobrze, ludzie skłonni są do popełniania nawet najgorszych i karygodnych czynów, jeśli ktoś się im sprzeciwia, nie wyraża tych samych poglądów albo nie żywi do nich sympatii. Żeby się o tym przekonać, wystarczy przynajmniej pooglądać przez chwilę w telewizji jakiś program informacyjny albo odwiedzić jakikolwiek portal internetowy, który serwuje wiadomości z kraju i ze świata. Po jakiejś minucie człowiek może dorobić się sporego bólu głowy, oglądając i widząc całe to szaleństwo, jakie się czasami wyprawia. Dla przykładu niech to będzie to, co dzieje się np. w polityce albo to, co wyczynia się w imię jakiejś religii. Może to być też i to, co dzieje się po niektórych zawodach sportowych albo czyny, jakich ludzie dopuszczają się w związkach w imię tzw. miłości – ma to jednak niewiele wspólnego z prawdziwą miłością. To szaleństwo ma jednak swoją przyczynę właśnie w fanatyzmie, który jest wypaczoną wersją tego, czym jest upodobanie. Ludzie nie rozróżniają jednego od drugiego i kiedy wpadają w objęcia fanatyzmu, są przekonani, że to cały czas niewinne upodobanie, w którego imię muszą robić pewne rzeczy i czasami krzywdzić innych ludzi. Usprawiedliwiają w ten sposób własne przekonania i czyny, które już dawno przekroczyły granicę dobrego smaku i stały się po prostu wypaczoną wersją wcześniejszych i tych bardziej zdroworozsądkowych. Miejsce wcześniejszej radości zastąpił więc ból.

Smutny jest fakt, iż ludzie dość często dosłownie z pianą na ustach i z obłędem w oczach próbują innych ludzi „stawiać do pionu” w imię własnych przekonań i upodobań. Nie widzą i nie są świadomi faktu, że tym postępowaniem czynią wielką krzywdę. Ci sami ludzie są również zaskoczeni, że inni od nich uciekają bądź trzymają się z dala. Ciężko jest jednak sympatyzować z kimś, kto w imię „dobrej sprawy” czyni zło. Człowiek ogarnięty własną obsesją może przyciągnąć jedynie mu podobnych, czyli mentalnych i fizycznych sadystów – trzeba to powiedzieć wprost. Jakakolwiek pożądana zmiana może dokonać się jedynie wtedy, kiedy opadnie w końcu kurtyna fanatyzmu, odsłaniając to, co się za nią znajduje. A znajduje się tam miłość, szacunek i zdrowy rozsądek. Jeśli ludzie w końcu na to wpadną, dokona się naprawdę wielka przemiana w ludzkiej świadomości. Tak więc Ty możesz być osobą, od której się to zacznie. Czemu nie? Żeby tak się stało, musisz zrobić jedną rzecz. Jaką?

Uświadom sobie, że to nie działa

Rzecz jasna mowa o upodobaniach, które przerodziły się w fanatyzm. Pragnę jednak dodać, iż nie posądzam Cię tutaj o czynienie czegoś szkodliwego. Każdy człowiek – w tym i autor tego artykułu – wpadł chociaż raz w swym życiu w sidła własnych błędnych przekonań, które doprowadziły go do rozpaczy. Nadmierne przywiązanie do tego, co się rzekomo kocha i lubi zamienia się w pewnym momencie w potwora, który zjada swojego stwórcę. Niedopuszczanie do siebie myśli, że zaczyna robić się coś, co w efekcie przyniesie tylko rozpacz, jest aktem nie tylko destrukcji, lecz także i autodestrukcji. Jedno jest nierozerwalnie związane z drugim. Czyniąc szkodę innym, czynimy ją także i sobie. Nikomu to nie wychodzi na dobre i taka jest prawda.

Kiedy zatem widzisz, że coś jest nie tak z Twoim światopoglądem, to jesteś w stanie zaakceptować informację, że trochę się pogubiłeś i w związku z tym jesteś skłonny go zmienić? Przyznać, że się nie sprawdza? Jesteś w stanie też stwierdzić, że zbytnio się zapędziłeś i zamieniłeś miłość do tego, co naprawdę kochasz i lubisz na niszczący fanatyzm? I że Twoje przekonania i upodobania niczemu ani nikomu już nie służą? Nawet Tobie? Tylko pogrążają Cię i spychają w coraz to głębszą otchłań? Jeśli tak robisz, to jesteś osobą, która jest świadoma tego, co czyni. Oznacza to, że faktycznie możesz zmienić – i to wiele.

Zrozumieć należy, że wszyscy mamy prawo lubić to, co nam się podoba i nie musimy się z tego przed nikim tłumaczyć ani wstydzić się z tego powodu, albowiem lubienie czegoś nie jest szkodliwe. Szkodliwe może być jedynie to, co w imię tego, co kochamy, robimy – ma to miejsce wtedy, kiedy uznajemy, że mamy wszelkie prawo „czynić swą powinność” i ruszamy w świat z „osobistą krucjatą”, nie pytając się nikogo o to, czy to, co robimy, jest dla nich dobre czy też nie. Na pewno masz swoje upodobania, poglądy na różne sprawy, są także w Twoim życiu ludzie, których kochasz i to wszystko stanowi dla Ciebie wielką radość. Jeśli to stanowi dla Ciebie radość, to nie masz żadnych powodów do czynienia tego, co może tylko temu zaszkodzić. Tylko szaleńcy to robią, czyli fanatycy. To naprawdę nie działa dobrze – szkodzenie. I nie przynosi żadnych pozytywnych korzyści. Tak więc szanuj siebie i szanuj innych, a będziesz osobą, która wnosi do tego świata coś wartościowego. Miej własne upodobania i pozwól mieć je także innym.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena