Historia kariery Grety Garbo, kilkukrotnie nominowanej do Oscara aktorki, która do Hollywood zawitała ze Szwecji i stała się legendą światowego kina.

Data dodania: 2015-07-01

Wyświetleń: 853

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Szwedzka aktorka o karierze hollywoodzkiej i międzynarodowej sławie. Czterokrotnie nominowana do Oskara, otrzymała statuetkę honorową. Piękna, często określana mianem "boskiej". Wraz z Ingrid Bergman dzierży tytuł najlepiej znanej szwedzkiej gwiazdy kina. Życie i twórczość Grety Garbo to z pewnością materiał na niezwykle ciekawą historię.

Urodziła się 18 września 1905 roku w stolicy Szwecji - Sztokholmie. Najmłodsza z trójki rodzeństwa, Greta Lovisa Gustafsson pochodziła w z rodziny z klasy robotniczej. Mała Greta ponoć nie lubiła dzielić zabawek z innymi dziećmi i czuła się najlepiej we własnym towarzystwie. Rodzina przyszłej gwiazdy filmowej nie była bogatą familią, która mogłaby spełniać zachcianki i marzenia dzieci państwa Gustafsson. Kiedy ojciec Grety poważnie zachorował, ta pielęgnowała go, choć i tak ostatecznie umarł on w 1920 roku, kiedy dziewczyna miała niespełna 15 lat.

Od modelki do aktorki Stillera

Greta imała się różnych prac. Rola modelki, która prezentowała kapelusze okazała się przepustką do uzyskania pozycji fotomodelki. Stopniowo zaczęła grać w reklamówkach, a w 1922 roku obsadzono ją w krótkometrażówce zatytułowanej"Petter Włóczęga". W tym samym roku Greta zaczęła swoją przygodę ze szkołą dramatyczną, którą ukończyła w 1924 roku. To właśnie na ten czas datuje się początek współpracy aktorki z Mauritzem Stillerem, który powierzył jej rolę w "Gdy zmysły grają" (1924). Niespełna 19-letnia Greta trafiła pod skrzydła Stillera, który stał się jej mentorem i, w pewnym tego słowa znaczeniu, menedżerem nowo rodzącej się kariery. Kolejną rolę Greta zagrała w filmie Pabsta, "Zatracona ulica". Partnerowała wówczas samej Ascie Nielsen.


Ekspresowy szturm w Hollywood 

Kolejny rozdział tej opowieści zahacza o Hollywood. Istnieją jednak różne jej wersje. W historii kariery Grety Garbo (taki pseudonim miał nadać jej Stiller) dużą rolę odgrywa Louis B. Mayer, który w latach 30. XX wieku wyrośnie na najbardziej prominentną postać filmowej działki show biznesu. Pierwsza wersja mówi o tym, że Mayer zaprosił do Hollywood Stillera, ale gdy obejrzał "Gdy zmysły grają", miał zapragnąć także zapoznać się z nowo odkrytą przez reżysera szwedzką gwiazdą. Druga wersja jest dla Stillera bardziej bezlitosna - miał być jedynie "dodatkiem" do Garbo, którą wypatrzył już Mayer. Być może bowiem Mayer obawiał się, że odkryta przez Stillera Garbo lojalnie odmówi przybycia do Stanów, jeśli odrzucą słynnego szwedzkiego reżysera. Którakolwiek z tych wersji jest prawdziwa, jedno jest pewne - Garbo ta podróż przyniosła sukces w najlepszym tego słowa znaczeniu, a Stillerowi - gorzkie rozczarowanie.
Postępowanie studia z Gretą i Stillerem było od początku niczym zabawa w kotka i myszkę. Początkowo, kiedy tylko przybyli, jakby o nich zapomniano. Potem spece od wizerunku wzięli pod swoją pieczę świeżutki diament, by przerobić go na wysublimowany brylant. W praktyce oznaczało to zrzucenie paru kilogramów i wyprostowane zęby. Garbo uczyła się angielskiego, a w międzyczasie powierzono jej debiutancką rolę w filmie hollywoodzkim - "Słowik hiszpański" (1926). Jednak reżyserem obrazu nie był Stiller, a Monta Bell. "Cudowny chłopiec Hollywood", młody producent Irving Thalberg, obsadził aktorkę w "Kusicielce". Reżyserię powierzono Stillerowi, jednak przy słabym angielskim i nieporozumieniach z aktorem grającym główną rolę, Mauritz Stiller stracił swoją posadę na rzecz Freda Niblo.  
Kolejne filmy sprawiły, że Garbo stała się gwiazdą, potem natomiast jej pozycja jedynie ulegała umocnieniu. Ponoć miała świetny sposób na to, jak wynegocjować dla siebie taką gażę, jaką chciała. "Bo wrócę do Szwecji!", miała mawiać.


Największa atrakcja w kinie

Pozycję gwiazdy kina pierwszej wielkości wspomagał z pewnością zaistniały na planie filmowym romans z Johnem Gilbertem. Chociaż dzisiaj uważa się, że amerykański aktor wcale nie był miłością życia aktorki, to za takową uchodził. 
Tymczasem popularność Grety Garbointensyfikowała jedynie jej potrzebę demonstrowania niezależności i stopień alienacji. Jako gwiazda pierwszej wielkości mogła bez problemu żądać np., by plan otaczały parawany, które oddzielą aktorkę od oczu pracowników planu. Tak, jak niegdyś podczas zabawy, tak też i na planie filmowym Garbo nie akceptowała gapiów i traktowała obecność "zbędnych" osób niemal jak naruszenie jej przestrzeni czy dewastację prywatności.
Garbo mówi!
To, czego mogło obawiać się studio, to nadchodząca próba dźwięku, z którą, jak się okazało, aktorka musiałaby się zmierzyć wcześniej czy później. Wytwórnia nie miała oporów i promowała to wydarzenie jako pewny sukces. "Garbo mówi!", krzyczały slogany prosto z plakatów z twarzą pięknej Szwedki. "Anna Christie"(1930), gdzie Greta przemawia na ekranie po raz pierwszy, to jeden z najbardziej pamiętnych obrazów z Garbo. A tak na marginesie - studio opłaciło się ryzyko, bo gwiazda kina niemego bez problemu wstąpiła na firmament pereł filmu dźwiękowego. Podobnego szczęścia nie miał wyżej wspomniany Gilbert. Oficjalnie mówi się, że miał zbyt "żabi" głos, jednak niektóre źródła podają, że był to jedynie dobry pretekst do zniszczenia jego kariery.

Greta Garbo staje się natomiast najbardziej kasową gwiazdą Hollywood. Na planie partnerowali jej m.in. młody Clark Gable ("Zuzana Lennox" z 1931 roku) czy Joan Crawford ("Ludzie w hotelu" z 1932). Aktorka w międzyczasie okazałą się solidną partnerką w biznesie - nie wracała na plan do czasu, aż udało jej się wynegocjować nowy kontrakt. Świeża umowa, podpisana przez obie strony w 1932 roku, dawała Grecie Garbo większy wpływ na jej własną karierę, image i tzw. "emploi", mogła ona bowiem decydować o wielu szczegółach. Wcześniej nie miała aż takich przywilejów.
Szwedzka gwiazda miała nie tylko talent aktorski, ale i wykraczający poza ramy tego daru zmysł filmowy. Wybierała udział w projektach, które cieszyły się sympatią publiczności oraz krytyki. W 1935 roku na ekrany kin weszła kolejna ekranizacja "Anny Kareniny". Ten dramat na podstawie prozy Tołstoja Greta Garbo wybrała spośród wielu ofert. Wśród propozycji nie zabrakło scenariusza od Davida O. Selznicka, któremu marzyła się produkcja "Mrocznego zwycięstwa" z Garbo w roli niepokornej dziedziczki, która czerpie z życia garściami po tym, jak dowiaduje się, że niewiele czasu jej zostało. Tak na marginesie, taka produkcja powstała, choć firmował ją znak wytwórni Warnerów, a główną rolę powierzono etatowej gwieździe studia - Bette Davis.
Rola tołstojowskiej heroiny przyniosła swojej odtwórczyni nagrodę nowojorskiej krytyki. W 1936 roku Garbo partnerował Robert Taylor. Wspólnie nakręcili "Damę kameliową", którą do dziś uważa się za jedną z najlepszych kreacji szwedzkiej aktorki. Nominowana do Oskara Greta Garbo przegrała rywalizację z Luise Rainer, która odebrała statuetkę za rolę Anny Held w "Wielkim Ziegfeldzie"(1936), popisowym dziele MGM.


Rok 1937 przyniósł w życiu Grety Garbo odwrócenie sytuacji tak nagłe, co niespodziane. Jej rola Marii Walewskiej w filmie o Napoleonie (granym z finezją przez Charlesa Boyera) została zauważona, lecz film odniósł sromotną finansową porażkę. Trudno powiedzieć, czy już wtedy Garbo myślała o przedwczesnej emeryturze. Faktem jest natomiast, że nigdy wcześniej, szczególnie zaś w latach świetności, Garbo nie przynosiła strat MGM. Ale to nie jest jeszcze koniec. Okazuje się bowiem, że wraz z innymi prominentnymi nazwiskami Hollywood, jak Mae West, Normą Shearer, czy Katharine Hepburn, nasza bohaterka została oznaczona legendarną dziś plakietką "Box Office Poison".

Roześmiana Garbo!

Na ekrany Greta Garbo powróciła w wielkim stylu. Podjęła też wyzwanie, podniosła rękawicę rzuconą jej przez aktorską rzeczywistość. Napisy na planszach i boksach reklamowych aż krzyczały sloganem: "Garbo się śmieje!". Tak też nastąpiła ewolucja z Garbo-niemowy do Garbo-śmieszki. Komedia Ernsta Lubitscha "Ninoczka" (1939) to klasyka kina lat 30. Lubitsch tworzył już takie perełki w Hollywood, więc miał w tym doświadczenie (np. w 1940 nakręcił"Sklep na rogu", uroczą komedię romantyczną z Jamesem Stewartemi Margaret Sullavan). Film odniósł spektakularny sukces i po dzień dzisiejszy jest jednym z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych w karierze Grety Garbo. Aktorka udowadnia w nim, że potrafi się śmiać z wielką naturalnością - mimo wizerunku, z jakim była i nawet po śmierci jest kojarzona. Rola Ninoczki zapewniła aktorce ostatnią z nominacji do Oskara. Jednak i tym razem Garbo nie otrzymała statuetki, bowiem Akademia zdecydowała się nagrodzić hollywoodzki debiut Vivien Leigh w "Przeminęło z wiatrem".
Idąc za ciosem studio postanowiło obsadzić swoją wielką gwiazdę w komedii, do tego romantycznej. "Dwulicowa kobieta" (1941) miała powtórzyć sukces poprzedniej komedii z aktorką. Film nie spodobał się jednak krytykom, choć, wbrew powszechnej opinii, poradził sobie w box office. Garbo uznała jednak, że czas pożegnać się z karierą aktorską, no i artystyczną w ogóle. W wieku 36 lat odeszła na emeryturę i w przeciwieństwie do innych gwiazd, które prędko pożegnały się z kinem, nigdy nie zdecydowała się na powrót do filmu. A trzeba przyznać, że było trochę okazji, by Garbo zmieniła zdanie, aktorka jednak była konsekwentna. 
Ale jeśli ktoś myśli, że porażka "Dwulicowej kobiety" spowodowała natychmiastową i Kobieta pełna szykunieodwołalną decyzję aktorki, jest w błędzie. Garbo jeszcze 1942 roku podpisała nowy kontrakt z MGM. Chciała grać, ale czuła, że czas działa na jej niekorzyść. Tak naprawdę bała się zaryzykować.


Koniec kariery 

Jakie były sposobności do powrotu wielkiej Garbo na ekrany? W 1949 roku scenarzysta Charles Brackett, który miał wyprodukować filmBilly'ego Wildera "Bulwar zachodzącego słonca" (1950), zaoferował aktorce odegranie postaci Normy Desmond, chimerycznej i kapryśnej gwiazdy kina niemego, która nie potrafi, najogólniej rzecz ujmując, pogodzić się z upływającym czasem i skończoną karierą w Hollywood. Rola przypadła starszej od Garbo Glorii Swanson, która uczyniła z niej klasyczną dziś kreację, którą uhonorowano m.in. nominacją do Oskara. 
Niechęć i decyzja o zakończeniu kariery wynikała także z charakteru i osobowości Grety Garbo. Delikatnie rzecz ujmując, Garbo była indywidualistką, choć inni mogliby ją nazwać po prostu dziwaczką czy odludkiem. Jej życie nie obfitowało w huczne romanse, a sama aktorka nigdy nie wyszła za mąż ani nie miała dzieci. Jak sama przyznała, praca na planie budziła wiele jej zastrzeżeń, a Garbo musiała wielokrotnie "zmuszać się, by pójść do pracy". Greta nie udzielała wywiadów, nie podpisywała zdjęć autografami i unikała obcych. Nie pojawiała się na galach wręczenia nagród nawet, jeżeli do nich pretendowała. W tym miejscu warto odnotować, że godne podziwu jest nastawienie i umiejętność podjęcia rozwiązania tego problemu przez studio. MGM mogło kłopotać się z niesforną gwiazdą, lecz z trudnej osobowości swojej diwy uczyniło atut - kapryśna i zamknięta w sobie Garbo była ukazywana jako mistyczna i nieosiągalna megagwiazda, która rządzi się swoimi prawami i gra na własnych zasadach, nigdy nie ustępując pola.
Prywatność ponad wszystko, samotność z wyboru
Chociaż rola primabaleriny w "Ludziach w hotelu" z 1932 roku nie jest jedną z tych najbardziej znanych postaci wykreowanych przez szwedzką piękność, to właśnie kwestia pochodząca z tego obrazu jest przypisywana Garbo niemal jakby jej motto: "Chcę być sama. Chcę być sama" - powtarza zmęczona ambicjami otoczenia artystka w filmie. To właśnie kojarzone jest z Garbo, która unikała ludzi. Jeśli przyjrzeć się kwestiom jej postaci, Garbo często mówiła o potrzebie bycia osobno. Ale "sama" nie znaczy "samotna". Jak powiedziała po latach Garbo: "Nigdy nie chciałam być sama. Pragnęłam jedynie, by zostawić mnie w spokoju. To wielka różnica".


Osoba Garbo jest przedmiotem wielu dyskusji, szczególnie wśród miłośników Złotej Ery kina. Mówi się, że cierpiała na głęboką depresję i zmianę nastrojów. Niektórzy wysuwają nawet tezę, że mogła chorować na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Choć unikała mediów jak ognia, nie była całkowicie odosobniona. Garbo miała przyjaciół, z którym podróżowała czy spotykała się. W swojej autobiografii pisze o niej m.in. Ava Gardner, która wspomina boską Gretę jako kobietę sympatyczną. W 1951 roku aktorka przyjęła obywatelstwo amerykańskie, niebawem też zakupiła apartament w Nowym Jorku, w którym mieszkała aż do śmierci w 1990 roku.
Co ciekawe, jest pewne źródło, które może pokazać, kim naprawdę była Greta Garbo. W jesieni życia poznała niejakiego Samuela Adamsa Greena, który, za jej pozwoleniem, nagrywał ich rozmowy, ukazujące prywatną odsłonę mitycznej gwiazdy. Ktoś jednak kłamliwie stwierdził, że Green puszczał taśmy osobom trzecim, co spowodowało zerwanie kontaktów obojga.
Aktorka bardzo dobrze traktowała swoją kucharkę, która podsumowała ich kontakty jako "siostrzane". Co więcej, Greta Garbo uwielbiała spacery i często kroczyła ulicami Nowego Jorku, zakamuflowana w swoich ciemnych okularach przeciwsłonecznych. Dawna gwiazda miała też ponoć uprawiać jogging na ulicach tego miasta, i to nawet z Katharine Hepburn.
Kochankowie i kochanki
Kolejnym tematem pozostaje seksualność aktorki. Wielu usilnie twierdzi, że Greta tak naprawdę była homoseksualistką. Bezpieczniej jednak stwierdzić, że mogła być biseksualna. Wspomniany wyżej John Gilbert miał się jej wielokrotnie oświadczać. Krąży nawet historia o ślubie, na który panna młoda nie przybyła (prawdziwość tej historii pozostaje dyskusyjna). Wśród adoratorów pięknej Grety był m.in. Leopold Stokowski. O swoim romansie z wyjątkową aktorką pisał Cecil Beaton. Wśród kochanek Garbo miały być m.in. aktorka Louise Brooks (jeśli wierzyć słowom Louise), czy poetka Mercedes de Acosta.

Choroba i śmierć
W 1984 roku chorowała na raka piersi, jednak udało jej się powstrzymać chorobę. Umarła 15 kwietnia 1990 roku z powodu zapalenia płuc i niewydolności nerek. Ciało skremowano, a 9 lat po śmierci artystki jej prochy spoczęły na cmentarzu pod Sztokholmem. Fortunę ciotki otrzymała w spadku jej bratanica, Gray Reisfield.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena