Projekt, nazywany „ustawą o książce”, jest wzorowany na ustawodawstwie francuskim z lat 70. ub. wieku.
Co proponuje polski projekt? Przede wszystkim stałą cenę książki, czyli zakaz promocji na okres jednego roku. Co to oznacza? Że przez rok nie będzie można obniżać cen książek, które powszechnie uważa się za drogie. Pomijając już fakt, że takie odgórne regulacje kojarzą się nam z systemem komunistycznym, to uderzy to przede wszystkim w czytelnika, którego często nie stać na kupno książki po cenie okładkowej, a który chętnie do tej pory korzystał z wszelkich obniżek, promocji, wyprzedaży itp. Prawo do obniżenia ceny będzie dopiero po roku od wprowadzenia książki na rynek, kiedy czytelnik już dawno zapomni, że w ogóle taki tytuł się pojawił.
W takim razie w czyim interesie jest wprowadzenie ustawy w takim kształcie?
Odpowiedź jest prosta – tych dużych: wydawnictw, hurtowni i dystrybutorów. W Polskiej Izbie Książki rządzi kilkanaście największych w Polsce wydawnictw, hurtowni i dystrybutorów. W ich interesie jest, aby cena była sztucznie utrzymywana na wysokim poziomie, ponieważ to ich książki są sprzedawane w wielkich sieciach typu Biedronka, Carrefour i inne, w wielkich ilościach i po cenach promocyjnych. Te wielkie wydawnictwa promują do tego literaturę obcą, tłumaczenia najczęściej romansideł i kryminałów. Nie ma tam literatury polskiej, ambitnej, na wyższym poziomie, książek historycznych, popularnonaukowych, tzw. niszowych. Gdyby inicjatorom ustawy rzeczywiście zależało na ochronie dobra narodowego, jakim jest książka, domagaliby się zniesienia 5-procentowego podatku VAT na książki papierowe, a także zabójczego 23-procentowego VAT-u na ebooki.
Według Biblioteki Narodowej w Polsce jest 38.000 wydawnictw, inne źródła mówią, że 31.000. Z tego ok. 2500 jest wydawnictw czynnych, z czego ok. 300 utrzymuje się wyłącznie z wydawania książek. Ile wydawnictw wzięło udział w projektowaniu ustawy o książce? Kilka, kilkanaście?
We Francji zmiany po wprowadzeniu stałej ceny na książkę zmiany są następujące: upadają małe księgarnie na rzecz tych wielkopowierzchniowych, zupełnie zniknęły księgarnie naukowe, jedyne, co się powiększyło, to liczba wydań kieszonkowych, czyli tzw. „książek parówkowych” (tak się mówi w żargonie wydawniczym o książkach niskiej jakości, zarówno treściowo, jak i formalnie).
Przeforsowanie postulatów zawartych w projekcie ustawy będzie końcowym etapem niszczenia wolności i kultury polskiej. A za wszystko i tak zapłaci czytelnik.