Było to wiele lat temu. Siedziałem sobie w kawiarni i w pewnej chwili, widzę jak całkiem przeciętnie wyglądający facet, na oko gdzieś przed czterdziestką, dosiada się do fantastycznej, dziewiętnasto- lub dwudziestoletniej, blondyny. Ona, jak można się było spodziewać, nie zwraca na niego uwagi. Jednak w ciągu kilku minut facet zaczyna jej mówić, jak bardzo podobna jest do jego dawnej przyjaciółki z uniwersytetu. Potem opowiada jej, jak bardzo lubił swoje studenckie lata, jak bardzo wtedy lubił podróżować, spotykać się z ludźmi i kochać się z dziewczynami.
Kontynuuje, opowiadając jej, jak jego przyjaciele pojechali do Berlina, gdzie zostali poderwani przez całkiem obce dziewczyny, jak sam pojechał do Paryża, gdzie go natychmiast poderwano w kawiarni, jak wspaniałą rzeczą jest nagle poczuć fizyczny pociąg wobec kogoś całkiem obcego. Na koniec streszcza jej całą masę niewiarygodnych historii, które, jak twierdził, wyczytał w gazetach: o pijanym, który pomylił okna, kiedy cichcem wracał do domu po drabinie, czego skutkiem był namiętny seks z nie swoją żoną; o kobiecie, która zdecydowała się rzucić swą nudną pracę i rozpocząć własny biznes w chwili, kiedy poczuła kiełkującą miłość do nieznajomego klienta; o rockowej kapeli, przesłuchanej przez policję z powodu aktów seksualnych dokonanych przez nich w czasie koncertu z grupą gotowych na wszystko wielbicielek... I tak dalej.
Historie, które ten mężczyzna opowiadał, były coraz mniej ze sobą związane. W istocie, łączył je tylko jeden przewodni temat: SEKS.
Czy młoda dama czuła się urażona lub zażenowana?
Cóż, jej twarz i dekolt faktycznie były zaczerwienione. Zaczęła także w widoczny sposób drżeć. Co chwilę wydawało się, że całkiem przestała oddychać. Usta miała rozwarte, a źrenice wielkie jak dwudziestopięciocentówki.
Nie, nie była urażona – w istocie była podniecona. A kiedy w końcu pojawił się przyjaciel tego faceta i musiał on się z dziewczyną pożegnać, ta gwałtownym ruchem otworzyła torebkę i w pośpiechu zapisała mu swój numer telefonu, o który on nawet nie musiał prosić. I jeszcze wymogła na nim obietnicę, że zadzwoni. Jak możesz sobie wyobrazić, opisany incydent dał mi sporo do myślenia. Wbrew pozorom sukces tego mężczyzny nie polegał na wyjątkowo szczęśliwym przypadku, na znalezieniu jednej kobiety na milion, którą taka właśnie rozmowa podnieca. W istocie bardzo niewiele kobiet by się nie podnieciło...