Część pierwsza.

Data dodania: 2014-09-26

Wyświetleń: 2151

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

Systemowy Rozwój Biznesu

Teraz uważaj!

 Mam dla Ciebie bardzo ważną informację – jeśli reprezentujesz kilkunastoosobową lub większą organizację, to z ogromnym prawdopodobieństwem (co potwierdzają moja praktyka i badania najlepszych ekspertów zza oceanu) prędzej czy później  dotrzesz z firmą do etapu naturalnego  Piekła, gdzie w chaosie komunikacyjnym, rozmytych odpowiedzialności, reklamacji, braku jakości, wyników i standaryzacji, w ogniu wypalającego zamieszania i stresu możesz trwać latami

A może już tam jesteś, a o tym nie wiesz ?

Sprawdź ile wspólnego masz z historią Adama – ambitnego i w oczach zawistnych gapiów odnoszącego wielkie sukcesy przedsiębiorcy, któremu jego rozwinięta firma zniszczyła życie i odarła go z marzeń o wymarzonej wolności, a ISO 9001 stało się zaś w tej sytuacji przysłowiowym gwoździem do trumny…

…i czy nim było, to na czym polegała jedyna efektywna, którą gdyby Adam znał to byłby dziś na biznesowym szczycie (od którego dzielił go naprawdę mały kawałek)

*Adam – wspaniały, ambitny przedsiębiorca*

Adam od zawsze był bardziej ambitny niż inni. Był urodzonym przedsiębiorcą i jak praktycznie każdy przyszły biznesmen zaczynał z marzeniami nie tylko o dużych pieniądzach, ale o wolności, radości z tworzenia i samorealizacji, gdy zbudowany od podstaw biznes zarabia sam, a jego twórca spełnia się na egzotycznej plaży z rodziną czy – działając charytatywnie – odmienia świat na lepsze.

Przynajmniej w teorii takie szczęście miała dać mu jego wymarzona, własna firma. Adam nie wiedział wtedy jeszcze, że wpadnie w tragiczną pułapkę, w którą łapie się wielu właścicieli szybko rozwijających się firm, a ta wąska, elitarna grupa, której udaje się ją przeskoczyć, to ci, którzy wiodą wymarzone życie, a ich firmy, samodzielnie rozwijające się biznesy i styl życia stają się inspiracją dla wielu naśladowców.

*Rodziło się w bólach, by potem dać masę radości – czyli ukryty wstęp do prawdziwej tragedii*

Ale wróćmy do naszej historii. Pierwszy rok życia firmy dzięki inteligencji i ciężkiej pracy Adam przeszedł jak burza. Napędzany swoimi marzeniami pracował coraz ciężej i ciężej, a firma zwiększała obroty, sprzedaż, rosły zyski… W jego oczach wszystko wyglądało wspaniale. Wraz z rozwojem obrotów firma stawała się naturalnie coraz bardziej i bardziej rozbudowana.

Super atmosfera tworzenia i skupienie się na powiększaniu sprzedaży wykluczały jakiekolwiek dłuższe zastanowienie. Trzeba było myśleć o dniu obecnym – terminy goniły, pojawiały się nowe pomysły, duże zlecenia… Szybko zjawiali się nowi ludzie, nowe stanowiska, całe działy, programy wspomagające i kolejne inwestycje.

Adam często sam mówił, że to tylko przejściowe, prowizoryczne rozwiązania, które później się udoskonali – jednak owo „później” z braku czasu nigdy nie nadeszło… Przecież trzeba było skupiać się na bieżących, palących sprawach.

„Piekiełko spółka z o.o.”

Tak mijały kolejne lata rozwoju, a ambitnie kierowana (kiedyś) mała firemka Adama z biegiem czasu stała się rozbudowaną organizacją. To, co działało i było dobre parę lat wcześniej, nie zdawało egzaminu, gdy przyszło stawić czoło wyzwaniom i zapewnić wysoką jakość kompleksowości, jaką osiągnął biznes:

  • w całej firmie szwankowała komunikacja,
  • informacje były totalnie porozrzucane i trudno dostępne w codziennym funkcjonowaniu,
  • zakresy odpowiedzialności pracowników całkowicie się rozmydliły, a nawet dramatyczne próby ich opisania na nic się nie zdawały,
  • w efekcie wszystkie decyzje w firmie zapadały chaotycznie, a i tak kończyły się na ogół w biurze Adama na zasadzie „spychologii”,
  • brak było przejrzystego standaryzowania i kontroli – ludzie trudno się wdrażali, pojawiły się problemy z utrzymaniem jakości,
  • w firmie na każdym kroku dostrzegalne było non stop wypalające motywację zamieszanie, ciągły w stres w każdym miejscu i poczucie wszechogarniającego kryzysu.

*Inni mu zazdrościli, on przeżywał cichą tragedię*

Przychód rósł już o wiele wolniej niż w latach radosnego rozwoju, za to koszty firmy wzrosły błyskawicznie, tak samo jak kolejka pracowników do biura przemęczonego właściciela, a każdy z tysiącem małych spraw do załatwienia.

No i to najgorsze, straszne uczucie w głowie Adama, że gdy choć troszkę odpuści, wyjedzie na wakacje, gdy sobie daruje nieco wysiłku – to wszystko się stoczy w dół i zniknie…

Biedny Adam tkwił cały czas w samym centrum zamieszania, ciągnąc ze wszystkich sił swój biznes do przodu, pracując non stop i będąc w nim alfą i omegą. Zamiast początkowych marzeń o wolności finansowej i radości z tworzenia, nastąpiły frustracja, brak czasu, notoryczne przepracowanie (gorsze niż na etacie) i co najgorsze zajmowanie się tym czego nie lubił – drobnostkami niewnoszącymi wartości.

Duże reklamacje, poślizgi, wpadki jakościowe, zagubienia po raz pierwszy, drugi, nasty… Z przypadku zaczynał się wyłaniać coraz to bardziej wyraźny, doskwierający i zjadający biznes od środka problem. Firma Adama desperacko potrzebowała uporządkowania, by stawić czoło kompleksowości, jaką osiągnęła.

 *Gwóźdź do trumny – wdrożenie ISO 9001*

Kiedy przez głowę Adama przeszły czarne myśli, by sprzedać cały interes albo ograniczyć wielkość firmy, wpadł na genialny (jak wtedy jeszcze uważał) pomysł – uporządkujemy strukturę, wprowadzimy administrację i – UWAGA – wdrożymy ISO 9001!

Dalej poszło z górki – wybór firmy konsultingowej, konsulting, bardzo wzniosłe szkolenia, wielkie dokumentacje, procedury, księgi jakości, puchnące od rubryk formularze, Polityki Jakości, certyfikacja…

…Minęło pół roku, na ścianie zawisł certyfikat, zaś w kwestii problemów nie zmieniło się prawie nic. Oczywiście – powstały procedury, dodatkowe na ogół niepotrzebne dokumenty, zapisy, dziwne wymagania (bo przecież trzeba było firmę naciągnąć do ISO 9001) – a co się za tym kryje – dodatkowe koszty, czas i obciążenie pracowników. A i tak prawie nikt w firmie z tego wszystkiego nie korzystał i wszystko leżało sobie pod warstwą kurzu, uzupełniane od audytu do audytu.

W praktyce okazało się, że wprowadzony system po prostu opisał sytuację taką, jaka była – pozostawił więc po sobie nieporządek, tylko że udokumentowany górą papierów (by zawsze wychodził tak samo nieporządny).

Konsultanci nie pomogli, bo (pomijając niskie zaangażowanie z ich strony) jak mogli pomóc, skoro wiedza praktyczna o etapach rozwoju biznesu to w Polsce czarna magia, o której nie było przecież mowy w akademickich podręcznikach czy na dofinansowanych szkoleniach…

Tyle pracy, tyle nakładów – a zamiast ucieczki od problemów, ich spirala nakręciła się jeszcze bardziej, rosnąc o kolejne obowiązki, koszty i wydatki dla Adama. Sytuacja z tragicznej stała się katastrofalna… a sukces był tak blisko.

Czy Adam, jak większość ambitnych polskich biznesmenów, którym nie udaje się przejść przez wymarzony poziom rozwoju firmy, musiał pozostać przez  lata, w spotykanym jakże często, a w ogóle nie rozpoznawanym w Polsce etapie Piekiełka, zaniedbując tym swoje prywatne marzenia, narażając na gigantyczny stres samego siebie i wszystkich pracowników?

Gdzie więc leży sekret elitarnej grupy biznesów, którzy przełamali barierę rozwoju i teraz ich mocno rozwinięte firmy samodzielnie i w harmonii  pracują dla nich, gdy Ci spełniają swoje marzenia – dochodząc do biznesowego szczytu – stanu Systemowego Rozwoju Biznesu?

Jak przełamać granicę Piekiełka, stosując tą autorską metodę 4 kroków Systemowego Rozwoju Biznesu?

Czy ISO 9001 musi być strzałem w stopę rozwijającej się firmy?

Jakie są naturalne etapy rozwoju biznesu?

Wszystkiego dowiesz się w tej serii artykułów, a dodatkowo:

– jak naprawdę skutecznie uporządkować biznes i dlaczego wdrożenie ISO 9001 może okazać się strzałem w stopę?

– oszczędzisz miliony złotych, które wydałbyś przez lata prób samodzielnego dotarcia do tej wiedzy, by dowiedzieć się gdzie leżą przyczyny całej tej sytuacji,

– zrozumiesz, kto jest odpowiedzialny za błędy,

– dowiesz się, co złego tak naprawdę wydarzyło się, a co jeszcze Cię może czekać w Twoim biznesie – odkryj przyczyny swoich problemów.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena