Całe zamieszanie związane jest z masowym wysyłaniem przez z jedną kancelarii adwokackich w Warszawie w imieniu producenta filmów wezwań do zapłaty kwoty w wysokości 550 zł stanowiącej część opłaty licencyjnej w związku z toczącym się postępowaniem karnym dotyczącym nieuprawnionego rozpowszechniania cudzego utworu. W wezwaniu tym można dodatkowo znaleźć informację, że zapłata tej kwoty załatwia całą sprawę, tzn. oznacza ugodowe zakończenie sporu, zgodnie z treścią ugody znajdującą się na odwrocie takiego wezwania.
No dobrze, ale...
Skąd mają moje dane osobowe???
Ustalenie adresu IP użytkownika obecnie nie jest już jakimś szczególnym problemem, zwłaszcza jeśli pobieramy określone treści za pomocą sieci p2p. Specyfika tego systemu wymiany plików polega na tym, iż w momencie pobierania pliku następuje następnie jego udostępnienie innym użytkownikom. Adresy IP użytkowników udostępniających pliki za pomocą takich systemów są ustalane za pomocą programów zwanych trackerami, które potrafią powiązać konkretny ściągnięty plik z określonym adresem IP.
Po uzyskaniu takiego adresu droga już jest w zasadzie prosta, składamy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a resztę „zrobią” za nas właściwie organy ścigania tzn. występują do dostawców usług internetowych o udostępnienie danych osobowych osoby, której wskazany adres IP dotyczy. Następnie pełnomocnik pokrzywdzonego mając już dostęp do akt postępowania i jednocześnie dostęp do danych osobowych potencjalnych sprawców może śmiało wysyłać wezwania na prywatne adresy osób, do których przynależą adresy IP.
Działanie takie z pozoru wątpliwe niestety jest legalne i zostało to m.in. potwierdzone w wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 21 lutego 2014 r. o sygn. I OSK 2324/12, w którym sąd ten między innymi uznał, że:
Art. 23 ust. 1 pkt 5 ustawy o ochronie danych osobowych dopuszcza ich przetwarzanie, gdy jest to niezbędne do wypełnienia prawnie usprawiedliwionych celów. Takim celem jest między innymi ściganie sprawców przestępstw, również z oskarżenia prywatnego.
Co więc należy zrobic w przypadku otrzymania takiego wezwania?
Weryfikacja danych wskazanych w wezwaniu
Sprawdź (na ile oczywiście jesteś w stanie) czy:
- rzeczywiście w danej sprawie z Twoim udziałem toczy się postępowanie karne,
- czy osoba podająca się za pełnomocnika określonego podmiotu rzeczywiście nim jest (według mnie już na tym etapie istnieje obowiązek przedstawienia pełnomocnictwa),
- jakimi dowodami dysponuje strona przeciwna oraz ewentualnie prokuratura (udowodnienie rozpowszechnienia utworu wcale nie należy do spraw łatwych).
Odpowiadać na wezwanie czy sprawę przemilczeć?
Mimo wszystko bym odpowiedział w myśl tego, że nieobecni nie mają racji oraz aby strony przeciwnej nie kusiło wskazanie w pozwie cywilnym, że skoro nie odpowiedzieliśmy to znaczy, że przyznajemy określone fakty. Można by też zastanowić się nad skorzystaniem z instytucji dozwolonego użytku określonej w art. 23 prawa autorskiego:
„Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.”
Spotkałem się jednak z głosami krytycznymi jeśli chodzi korzystanie z dozwolonego użytku przy sieciach typu p2p (torrenty), gdyż definicja rozpowszechnienia utworu wiąże się z jego publicznym udostępnieniem za zgodą twórcy, jednakże przecież zawsze możemy twierdzić, że nie posiadaliśmy wiedzy o tym, że utwór nie był wcześniej rozpowszechniony.
No i ostatnia sprawa…
Zastanów się czy chcesz od razu płacić!!!
…zwłaszcza, że nie wiesz za co tak naprawdę płacisz i czy słusznie.
Dokonanie przelewu na konto bankowe wskazane w takim wezwaniu to trochę tak, jakby ktoś przyznał się do winy, co może mieć nawet kluczowe znaczenie w toczącym się postępowaniu karnym. Nie dajmy się również zwieść temu, że po zapłacie tej kwoty będziemy mieć przysłowiowy „święty spokój”.
Przede wszystkim należy odróżnić dwie rzeczy:
- postępowanie karne w sprawie popełnienia przestępstwa związanego z nieuprawnionym rozpowszechnieniem cudzego utworu,
- od postępowania cywilnego, w którym uprawniony dochodzi zapłaty sumy pieniężnej czy też innych uprawnień przysługujących z tytułu naruszenia majątkowych praw autorskich do utworu.
Postępowania te są co do zasady od siebie niezależne i pozostają bez wzajemnego wpływu, poza jednym drobnym wyjątkiem, o którym kiedyś napisze na moim blogu.
Co więcej zapłata tej kwoty nie oznacza, że wszczęte postępowanie karne zostanie umorzone. Po otrzymaniu zawiadomienia o przestępstwie prokuratura działa przecież dalej z urzędu i nie mają dla postępowania karnego znaczenia ugody dotyczące roszczeń cywilnoprawnych zawarte pomiędzy stronami sporu (przestępstwo zostało przecież popełnione i winnego trzeba ukarać). ;)
Pozatym wskazana kwota w wezwaniu jest tzw. częścią opłaty licencyjnej jakiej uprawniony mógłby się domagać, gdyby udzielił licencji na rozpowszechnianie danego utworu i gdyby pomiędzy stronami doszło do zawarcia umowy licencyjnej w normalnych warunkach rynkowych. I nie chodzi tu o opłatę za bilet, za który zapłaciłbyś gdybyś chciał pójść do kina. Są to opłaty licencyjne za rozpowszechnianie utworu, które mogą sięgnąć kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Co z pozostałą częścią opłaty licencyjnej?
Z tego co się zorientowałem, to w ugodzie załączonej do wezwania znajduje się zapis, że jeśli dokonamy podobnych naruszeń w przyszłości to będziemy musieli zapłacić kolejne 950 zł. Jakby nie patrzeć nie jest to działanie uczciwe, chociażby dlatego, że ustalenie, iż doszło do naruszenia praw autorskich należy do Sądu, a nie producenta.
Tak więc…
dopóki w ugodzie między stronami nie znajdzie się zapis, że zawarcie ugody powoduje, iż strony zrzekają się wszelkich wzajemnych roszczeń z tytułu naruszenia praw autorskich do utworu, jakie powstały do dnia zawarcia tej ugody, to nie ma pewności, że autor wezwania nie będzie chciał w przyszłości „sięgnąć po resztę”.