Problem dotyczy bowiem tzw. ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, które zostało narzucone tym kredytobiorcom, którzy nie posiadali wystarczającego wkładu na zakup wymarzonego mieszkania lub domu. Ubezpieczenie to stanowi rzekomo zabezpieczenie banku udzielającego kredyt hipoteczny przed tym, że konsument chcący uzyskać kredyt hipoteczny nie posiada na ten cel wystarczających środków finansowych. Jak twierdzą przedstawiciele sektora bankowego ubezpieczenie to ma zabezpieczać ryzyko banku udzielenia takiego kredytu. W rzeczywistości ubezpieczenie niskiego wkładu (zwane potocznie UNWW) stanowi rodzaj dodatkowej i często wręcz obowiązkowej opłaty narzucanej przez banki konsumentom i stanowiącej formę obciążenia klienta kosztami prowadzonej przez bank działalności gospodarczej.
Temat ten stał się wyjątkowo głośny na skutek licznych pozwów sądowych wytaczanych bankom przez klientów, którzy zorientowali się, iż ubezpieczenie to w sposób rażący narusza ich prawa oraz jest niezgodne z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa. Zgodnie z orzecznictwem sądowym postanowienia umowy kredytowej dotyczące tego ubezpieczenia stanowią klauzule abuzywne i wszelkie składki pobrane od kredytobiorców podlegają zwrotowi na rzecz konsumentów jako świadczenie nienależne. Problem stał się na tyle poważny, iż kwestią ubezpieczenia niskiego wkładu własnego zajął się nawet Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który w jednym ze swoich wyroków (z dnia 24 sierpnia 2012 r. sygn. XVII AmC 2600/11) stwierdził:
„postanowienie nakładające na konsumenta obowiązek poniesienia kosztów ubezpieczenia, nieobejmując go jednak ochroną ubezpieczeniową, nie tylko rażąco narusza jego interesy, ale także godzi w dobre obyczaje. W efekcie takiego ukształtowania umowy bank przerzuca ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej na konsumentów. Żądanie opłacenia składek z tytułu umowy ubezpieczenia od kredytobiorcy zasadne i uprawnione wydaje się jedynie w sytuacji, gdy kredytobiorca jest stroną umowy lub uposażonym z tytułu umowy.”.
Należy więc postawić sobie pytanie co też takiego znajduje się w umowach kredytowych wielu Polaków, że temat ubezpieczenia niskiego wkładu własnego stał się na tyle popularny, iż w Internecie powstało wiele stron internetowych dotyczących pozwów skierowanych przeciwko tym bankom, które zdecydowały się na pobieranie od kredytobiorców tego typu opłat.
Problem sprowadza się w zasadzie do tego, że ubezpieczenie to nie odpowiada konstrukcji tradycyjnego ubezpieczenia. Przykładowo przy ubezpieczeniu na życie płacimy składkę ubezpieczeniową, wiemy że jesteśmy objęci ochroną ubezpieczeniową, wiemy co jest objęte ubezpieczeniem oraz, że w sytuacji np. naszej śmierci lub innego zdarzenia otrzymamy określoną kwotę tytułem wypłaty odszkodowania.
Przy ubezpieczeniu niskiego wkładu własnego jest zupełnie inaczej, czego niestety większość konsumentów podpisując umowy kredytowe nie jest do końca świadoma na co się godzi, a w niektórych zaś przypadkach nawet celowo banki nie informowały (lub dezinformowały) osoby podpisujące umowy, o co tak dokładnie w tym wszystkim chodzi.
Konstrukcja ubezpieczenia niskiego wkładu własnego wygląda bowiem w ten sposób, iż bank podpisuje umowę generalną (zwaną często ramową) z wybranym przez siebie ubezpieczycielem (Towarzystwem Ubezpieczeniowym). Oczywiście o umowie tej kredytobiorca nie ma zielonego pojęcia, ani nie zna jej warunków, gdyż banki zwyczajowo „zapominają” kredytobiorców o niej poinformować lub też informacja o niej jest w taki sposób „przemycana” w umowie kredytowej, że osoba podpisująca umowę - nie wie do końca na co tak naprawdę się zgadza, ostatecznie ubezpieczeń przy kredycie hipotecznym jest tyle, że kolejne ubezpieczenie i opłaty przestają budzić jakiekolwiek podejrzenie, zwłaszcza, że nadal jednak traktujemy banki z pewną dozą zaufania.
Tymczasem to ubezpieczenie jest na tyle istotne, iż w takiej umowie bank ubezpiecza się od tego co by się stało, gdyby kredytobiorca nie spłacił zaciągniętego kredytu (wkładu) i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że ubezpieczonym jest tu tylko bank i to on dostaje ewentualne odszkodowanie, ale składki tego ubezpieczenia nie płaci już bank, tylko oczywiście nasz nieszczęsny konsument. W efekcie nawet w sytuacji zajścia zdarzenia objętego ubezpieczeniem (np. brak spłaty kredytu) bank otrzyma określoną kwotę pieniężną objęta ubezpieczeniem, natomiast towarzystwo ubezpieczeniowe będzie i tak dalej dochodziło spłaty kredytu od nas jako kredytobiorcy. Powyższa sytuacja jasno więc obrazuje, że konsument jest podwójnie poszkodowany, raz bo płaci (z reguły co 36 miesięcy) składki na ubezpieczenie, dwa bo nic z tego nie ma, gdyż ubezpieczenie nawet takiej osoby nie obejmuje.
Banki oczywiście nieustannie i uparcie twierdzą, że wszystko jest w porządku, no bo przecież konsument otrzymał kredyt na zakup mieszkania, więc korzyść z tej całej sytuacji otrzymał, a po drugie, bank musiał się zabezpieczyć, bo rzekomo i tak ustanowiona hipoteka na nieruchomości sama w sobie nie wystarcza. Co więcej dla lepszego „zamaskowania” istoty takich opłat banki posługują się w umowach kredytowych rozmaitymi nazwami dla takich opłat, oprócz ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, można bowiem natrafić na tzw. opłaty manipulacyjne czy też ubezpieczenie przez bank kredytowanego wkładu własnego. Mechanizm zawsze jednak jest ten sam, bank rzekomo ubezpiecza brakujący wkład własny i do momentu jego spłaty pobiera od nas opłatę z reguły w cyklach co 3 lata. W rzeczywistości jednak nie mamy wystarczających informacji powalających nam określić to jak długo będziemy jeszcze musieli bankowi płacić za to ubezpieczenie, czy bank prawidłowo wyliczył naszą składkę (zwłaszcza przy kredytach walutowych) oraz czy w ogóle kontynuowanie tego ubezpieczenia jest zasadne.
W innych jeszcze przypadkach często okazuje się, że opłacane przez nas składki trafiają do zupełnie innego towarzystwa ubezpieczeniowego aniżeli ubezpieczyciel wpisany w umowę kredytowej lub też, że składki odprowadzane przez bank różnią się wysokością od tego co bank pobrał od nas jako kredytobiorców. W takiej sytuacji kwestia naruszenia warunków umowy kredytowej staje się oczywista i odzyskanie wpłaconych składek czy to za pomocą Rzecznika Finansowego czy to za pomocą właściwego sądu nie powinna stanowić dla nas większego problemu.
Tym samym sposób postępowania w sytuacji kiedy otrzymamy od banku kolejną informację o składce ubezpieczenia niskiego wkładu własnego powinien więc polegać na wysłaniu do banku swojego pisemnego stanowiska, w którym poinformujemy bank o niewyrażeniu zgody na pobranie od nas kolejnej składki z tytułu tego ubezpieczenia. Możemy również jednocześnie żądać zwrotu pobranych już od nas składek powołując się na to, że klauzule umowy kredytowej stanowią postanowienia niedozwolone, których bankowi stosować nie wolno. Niestety 99 % reklamacji w takich sprawach jest odrzucanych, a środki na to ubezpieczenie często bywają ściągnięte z naszego rachunku bankowego nawet wbrew naszej woli i jedyną drogą na odzyskanie naszych pieniędzy jest złożenie pozwu sądowego.
W celu przygotowania takiego pozwu najlepiej jest zwrócić się do wyspecjalizowanej Kancelarii Prawnej, która posiada już doświadczenie w sporach z bankami w zakresie dotyczącym kredytów hipoteczych oraz w zakresie samego ubezpieczenia niskiego wkładu włąsnego. W praktyce bowiem uzyskanie pozytywnego wyroku sądowego pozwoli nam nie tylko odzyskać wpłacone już składki ale powinno nas również uchronić przed kolejnymi płatnościami na rzecz banku z powodu tego niekorzystnego ubezpieczenia.