Od pewnego czasu funkcjonuje w sieci internetowej oraz w przestrzeni społecznej niektórych środowisk sformułowanie „jestę hipsterę”. Wyrażenie jest oczywiście niegramatyczne, aczkolwiek jest to zabieg celowy, wskazuje na pewnego rodzaju przejaskrawienie, które to właśnie jest jego istotą.

Data dodania: 2014-03-21

Wyświetleń: 1638

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

„Jestę hipsterę” czyli kim?

Zastanawiając się, co oznacza to dziwne określenie, warto najpierw sięgnąć do wyjaśnienia , kim jest ów hipster.

Słowo „hipster” jest ostatnio bardzo modnym określeniem. W założeniu miało się odnosić do osób, które odrzucają kulturę masową oraz jej wszelkie przejawy, zamiast tego wyznając wyższość kultury niszowej, niezależnej. Hipster miał cenić nonkonformizm oraz indywidualizm oraz w sposób ironiczny, czy nawet pogardliwy odnosić się do wszystkiego co niesie ze sobą tak zwany mainstream. Brzmi bardzo zacnie. Tego typu postawy kojarzą się z czasami buntowników, z czasami wielkich kultur alternatywnych, takich jak kultura beatników, hipisów czy punków. A jednak jest całkiem inaczej. Grunt w tym, że kultura hipsterów mało ma wspólnego z wyżej wymienionymi kulturami. Podczas gdy tamte stanowiły prawdziwą kontrkulturę, opartą na ważnych ideach związanych z wolnością jednostki, tu wszystko wydaje się powierzchowne i na pokaz. Niestety. I to jest właśnie główna różnica między indywidualistą a hipsterem. Ten pierwszy robi to z głębokiej potrzeby, ten drugi, bo tak jest najbardziej modnie. Bycie hipsterem to coś, co jest dziś „cool”, a pojęcie „jestę hipsterę” ma z tym byciem „cool” duży związek.

Współcześni hipsterzy mają to do siebie, że przesadnie akcentują swój wizerunek. Można odnieść wrażenie, że to głównie o ten wizerunek w ich postawie chodzi, a nie o rzeczywistą walkę z kulturą masową. Strój hipstera musi być koniecznie jak najbardziej niecodzienny. Przebywając w obecności hipstera z krwi i kości można odnieść wrażenie, że jest on zakochany w sobie, w swojej rzekomej niezależności i wyjątkowości. Będzie dużo mówił o muzyce której słucha, koniecznie tej niszowej, takiej, o której nie mają pojęcia szare masy. Będzie rozprawiał o niezależnej kinematografii, komercyjne kino to przecież ostatni chłam. Pewnie pod niebiosa będzie wychwalał swoją jedynie słuszną postawę buntownika, wcale nie zdając sobie sprawy z tego, że tak naprawdę niewiele ma ona z prawdziwym buntem wspólnego. Całym swym jestestwem będzie zdawał się mówić: „jestem taki ą, ę”. I dlatego właśnie powstało pojęcie „jestę hipsterę”.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena