Mam wrażenie, że ostatnio zdecydowanie bardziej niż dotychczas opętało pewne kręgi szaleństwo związane z logo. Pomijając niegustowność takowego... zastanawia mnie wewnętrzny ból i niedowartościowanie większości tych, którym logo dodaje pewności siebie i czyni drapaczem chmur... malutką ruinę...

Data dodania: 2012-07-26

Wyświetleń: 3001

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Zaczęło sie niewinnie, na rodzinnym poletku... Z przerażeniem patrzyłam jak szczeniaczek stawał się monstrum dzięki Hilfiger'owi, Boss'owi, Laurent'owi i wielu innym... Obserwowałam jak zbrojenie następowało w zegarki, też nie byle jakie. No i buty...  O autach, komputerach, tabletach, telefonach i odtwarzaczach mp3 nie wspominając. Czułam, że niedobrze może być z głową i przyszłością osoby, której telefon nie musi dzwonić, tylko wyglądać... I choć zawsze miałam dość klarowną opinię w tym względzie, to w tej sytuacji, jakby na przekór, starałam się udowadniać to, co na co dzień potwierdzało mi się niemalże każdego dnia. Że nie metka jest ważna, a styl. Nie logo, a klasa. Nie cena, a szyk. I ubrana w te swoje sieciówkowe kombinacje zbierałam odkąd pamiętam aplaus wśród znajomych na temat wyjątkowości tego jak się noszę, jak się kiedyś mawiało. No więc założyłam bloga jednego, i drugiego zaraz potem... mającego udowodnić to publicznie, że zarówno wnętrze mieszkalne jak i to, co mamy na sobie właściwie dobrane, zestawione i "sprzedane" sprawia, że wyglądamy nie tylko dobrze, ale i wyjątkowo. Nie zapewni nam tego drugiego na pewno żadna metka, jeśli nie ma w nas wewnętrznego blasku, który stanowi znaczące tło dla reszty. Stąd pewnie po biurach nudnych i szarych suną kryształowe postacie w tych samych garniturach i zegarkach. Bez szaleństwa i bez osobowości. Jedyne szaleństwo to to, kiedy impreza służbowa trochę się przeciągnie i reszta pozostaje milczeniem. Tego też doświadczyłam... ale to już na inną opowieść...

Licencja: Creative Commons
0 Ocena