Firmowe spotkania, przyjacielskie „opłatki”, "jajeczka" czy nawet domowe „wigilie”, coraz częściej przygotowywane są w restauracjach, firmach gastronomicznych czy cateringowych - na zamówienie. Wzbogacone są przez specjalny program, występy Świętego Mikołaja i Śnieżynek, na upominkach i prezentach kończąc. Wraz z końcem wakacji rozpoczyna się mozolna praca agencji reklamowych, drukarń czy w końcu hostess. Niezliczona ilość firm i tylko kilkanaście dni, w których można zlecenie zrealizować. Dlatego też wielu przedsiębiorców decyduje się na zatrudnianie dodatkowych pracowników, wspierających stałą kadrę w tym czasie świątecznego galimatiasu lub modyfikowanie swoich usług pod kątem popytu.
Dobry kucharz, taki który przygotuje smaczne potrawy, potrafiący zaprezentować domowy sposób ich wykonywania i jak to jego pracownicy wkładali serce aby smakowało rodzinie i kojarzyło się z babcinym jedzeniem – mój numer jeden przedświątecznych top zawodów.
Lekko za nim plasuje się, potrafiący poruszyć niebiosa i ziemię dla swego wybrednego i na ostatnią chwilę zostawiającego wszystko klienta - account manager. Ten, który w chwilach krytycznych sam wkłada czapkę, strój Mikołaja, sztuczny brzuch (bo zawód nie pozwala się roztyć) i sam rusza pod osłoną nocy do firmy Klienta, by w świątecznej atmosferze rozdać podarki, których realizacji sam pilnował – szczęśliwym, nie świadomym niczego pracownikom. Na końcu, ale nie najmniej znaczący - tłum handlowców, sprzedawców, hostess, którzy mniej lub bardziej zmotywowani przez szefów próbują, korzystając z instynktu stadnego kupujących – sprzedać jak najwięcej najmniej potrzebnych rzeczy.