Internet cieszy się rosnącą popularnością jako źródło informacji, w tym także jako narzędzie sprawdzania wiarygodności kontrahenta, klienta. Coraz więcej powstaje internetowych giełd wierzytelności najczęściej prowadzonych przez firmy windykacyjne. Umieszczone na nich długi oraz dane ich dłużników wyszukiwarki internetowe (a zwłaszcza Google) świetnie indeksują. Wystarczy więc wpisać imię, nazwisko/nazwę dłużnika w okienku wyszukiwarki, kliknąć i … jeżeli podmiot figuruje jako dłużnik na giełdzie wierzytelności, wyszukiwarka wyświetli stosowną informację oraz link do tejże giełdy. Szukający informacji o danym podmiocie pod kątem ewentualnego zadłużenia, może wówczas otrzymać gąszcz także nieprzydatnych informacji, jeśli sprawdzany podmiot jest w Internecie popularny, rozreklamowany. Dlatego, wpisanie podczas wyszukiwania oprócz nazwy podmiotu także kluczowego słowa jak „wierzytelności”, powinno spowodować wyświetlenie przede wszystkim informacji o jego zadłużeniu, o ile na jakiejś giełdzie długów figuruje jako dłużnik. Wiemy, że po takie metody sprawdzania coraz częściej sięgają banki, firmy leasingowe oraz inne firmy, zwłaszcza przed udzieleniem kredytu kupieckiego tudzież przed wpłaceniem zaliczki w ramach umowy ze sprawdzanym podmiotem. Wiarygodność wpisów na giełdach wierzytelności jest wszak nie mniejsza niż w rejestrach długów działających jako Biura Informacji Gospodarczej.
Zasadnicza przewaga internetowych rejestrów jest natomiast taka, że sprawdzenia w ciągu kilku sekund może dokonać każdy, kto ma dostęp do Internetu i może to zrobić całkowicie bezpłatnie, w przeciwieństwie do weryfikacji w Biurach Informacji Gospodarczej, w których i za dopisywanie dłużników trzeba słono płacić. Na internetowych giełdach wierzytelności pojawia się coraz więcej wpisów nie tylko o dłużnikach będących przedsiębiorcami, ale także o osobach prywatnych zalegających ze spłatą na przykład prywatnej pożyczki. Firmy windykacyjne mające własne giełdy wierzytelności doskonale wiedzą o tym, że formalny cel, dla którego możliwe jest funkcjonowanie internetowej giełdy długów, a więc obrót wierzytelnościami, to raczej tylko przykrywka. Bardziej liczy się efekt presji wywieranej na dłużnika figurującego w takim rejestrze długów, presji związanej z figurowaniem jako dłużnik w Internecie, co może (przypadkowo) dostrzec znajomy, pracodawca, narzeczona albo właśnie bank, firma leasingowa lub kontrahent.
Każdy we własnym zakresie może całkowicie bezpłatnie umieścić swych dłużników w Internecie, czyniąc ich widocznymi w wyszukiwarce Google. Wystarczy założyć bloga na którejś z darmowych platform blogowych i po prostu dopisać swego dłużnika.