Światem rządzą finanse. Oto pewne moje refleksje z mojego doświadczenia nt. finansów: jak to jest zdobywać pieniądze, kupować oraz spłacać zadłużenia, czyli to, co towarzyszy nam przy spełnianiu swoich potrzeb zakupowych i jak ma się do tego system bankowy. Zwłaszcza w okresie gdy już niedługo święta i szał zakupowy nas dopadnie...

Data dodania: 2012-11-23

Wyświetleń: 1040

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Codziennie mam kontakt ze światem poprzez różne media. Wykorzystuję głównie Internet ale i telewizję (rzadko bo rzadko, ale jednak). One mają ze sobą wiele wspólnego. Jedną taką cechą są reklamy. Ile reklam różnych produktów i usług jest w mediach to tego chyba nie trzeba przedstawiać. U odbiorców wywołują one różne odczucia. Oglądając te reklamy ile razy sobie pomyślałeś „ee znowu te promocje i tylko naciągają na zakupy” albo „nie no przecież te tabletki nie mają takiego działania” i pewnie jeszcze wiele innych. Pokazywane są przedmioty codziennego użytku jak płyny do mycia naczyń, mydła, szampony itp. Przedmioty drobne i większe doskonale nadające się na prezenty i inne okazje, zegarki, konsole, telefony, komputery, tablety itp. Nie tylko produkty materialnie namacalne ale także usługi finansowe, inwestycyjne, ubezpieczenia i mnóstwo innych. Każdy znajdzie dla siebie coś, w co warto jednak zainwestować, gdyż każdy ma swoje potrzeby i każdy chce je spełniać.

Niezłym przykładem jest zakup nowego telewizora, zwłaszcza w czasie tzw. cyfryzacji. Przecież każdy chce oglądać telewizję (mimo że czasem ona ogłupia) w jak najlepszej jakości, z odpowiednią przekątną ekranu (myślę, że co najmniej 32 cale to taki już standard w mieszkaniu), na jak najlepszym sprzęcie, wyposażone w różnego rodzaju dodatki (kiedyś telewizor to był tylko telewizor, teraz już może spełniać kilka funkcji), no i wiadomo jak najmniejszym kosztem. Nie każdego stać na zakup takiego telewizora wyrzucając z portfela jednorazowo ok. 1300 zł. Można tak średnio przyjąć taki poziom wydatku na tego typu sprzęt. Wiadomo, każdy widzi to inaczej, inni chcą mieć bardziej dopasioną maszynę i wezmą urządzenie droższe, ale są tacy, którzy nie mają takich potrzeb i wolą dać mnie,j ale żeby TV był dopasowany do odpowiedniego odbioru. No właśnie, tak czy inaczej trzeba liczyć się z pewnym wydatkiem pieniężnym minimum 1000 zł. Nie każdego stać na taki jednorazowy wydatek, więc fajnie było by rozłożyć taką płatność w czasie. No i tu pojawiają się wszechobecne reklamy, które umożliwiają nam takie płatności. A jakże!

Sprzedawcy wychodzą naprzeciw klientom i ich potrzebom. System ratalny, niskie oprocentowanie. Idźmy jeszcze dalej raty 0%! Brzmi pięknie, prawda? Sklepy mają możliwość udzielania takiej pomocy klientom na zasadzie współpracy z bankami. Jest to udzielanie kredytu konsumenckiego na zakup wymarzonego sprzętu. Czyli dla przykładu TV kosztuje 1500zł a w 10 ratach 0% płacimy co miesiąc 150 zł. No niestety nie. To nie jest tak różowo jak na pierwszy rzut oka wygląda. Przede wszystkim banki, jako nieubłagalne instytucje, które udzielają takiego kredytu dokładnie muszą weryfikować kredytobiorcę. To nie jest tak, że klient idąc do sklepu z prośbą o taki kredyt na pewno go dostanie. Bank sprawdza czy osoba jest wiarygodnym kredytobiorcą. Czy będzie w stanie spłacić daną kwotę. Czy ma już jakąś historię kredytową. Czy jest to osoba pracująca, czy zarabia na tyle żeby spłacać raty. A co ma zrobić osoba, która niewiele zarabia, nie ma żadnej historii kredytowej (ale byłem głupi, że wcześniejsze sprzęty kupowałem za gotówkę zamiast chociaż raz wziąć na raty), właściwie w systemie nie istnieje? – nie jest dla banku wiarygodna przez co otrzymuje odpowiedź odmowną. Zapominamy o ratach 0%, zapominamy o nowym sprzęcie – boli, prawda? To nie jest takie proste jak się wydaje, żeby uzyskać takie raty. Fajnie, że wszystko można załatwić w 5 min i generalnie wszystko za Ciebie robi sklep. Ale jak dla banku jesteś nikim, to nic nie wskórasz. Przyznam się szczerze, że właśnie takie coś mnie spotkało. Chciałem kupić nowy TV ale kilka banków obsługujących takie systemy ratalne powiedziały mi „NIE”. To nie ważne, że pieniądze były i spłaciłbym ten dług za jednym zamachem. Dla banku byłem nikim, człowiekiem widmo. Praca jest (ale wg umowy na czas określony – co oczywiście już się nie podobało), zarobki niewielkie (kolejny minus bo przecież może nie będę w stanie spłacać), nigdy wcześniej nic nie kupowałem na raty, nie miałem kredytów ani pożyczek – czyli nie mam żadnej historii kredytowej (mogłem chociaż kupić mój wypasiony kalkulator na raty, albo żeby lepiej to wyglądało to konsolę do gier lub nawet laptopa), wszystko to przemawiało na moją niekorzyść. W sumie się nie dziwię że bank odmawiał ale jednak strasznie to wkurzające no bo przecież to tylko 1500 zł a ja wiem i jestem przekonany o tym, że to spłacę. No ale bank w to za bardzo nie wierzy. Troszkę trzeba było powalczyć, chodzić pytać, sprawdzać, wychodzić ze spuszczoną głową ze sklepu ale byłem strasznie uparty. No i w końcu udało się !! Jeden bank się zlitował nad moją utrapioną duszą. Przyznano kredyt konsumencki, który oczywiście teraz trzeba spłacić (i tak też się stanie). Teraz tylko wywiązać się z zadłużenia i pokazać bankowi, że warto zaufać konsumentom. Zostawiamy w ten sposób po sobie ślad w systemie, że jednak jesteśmy godni zaufania.

Jest to bardzo ważne, żeby budować swoją historię kredytową jak najwcześniej. Jeśli kiedyś komuś przyjdzie poprosić o pożyczkę/kredyt na jakiś cel i będąc w takim położeniu jak ja, to może się to okazać nie lada wyzwaniem. Jeśli był problem z taką niewielką kwotą to ja się zastanawiam a co by było, gdybym chciał większy kredyt uzyskać? Czy to by oznaczało, że jestem kompletnie bez szans? Jest to bardzo zastanawiające. Wtedy sobie pomyślałem jak mało znaczącą osobą w takim systemie jestem. Ale wiem że mogę z tym coś zrobić. Moim błędem było to, że wcześniej nie budowałem tej historii kredytowej a teraz byłoby mi łatwiej. Uff…jednak wyszedłem z tego obronną ręką. Moja historia dopiero zaczyna się budować ale będę ją drążył dalej. Co ciekawe, jest też sprawa, której w reklamach nie pokazują. Raty 0% to nie tak do końca. Co prawda nie są to raty oprocentowane, ale jest w tym co innego. Oprócz kwoty X jaką trzeba spłacić, dochodzi kilka innych kosztów. Banki muszą jakoś zarabiać na tym, że pożyczają nam pieniądze. Dlatego do tej kwoty X trzeba doliczyć koszt kredytu (u mnie to było 170 zł przy 10 ratach) oraz pewna opłata manipulacyjna kredytu (ja oberwałem 20 zł), do tego dochodzi ubezpieczenie (na szczęście jest nieobowiązkowe). Tego w reklamie Tobie nie powiedzą, ale kwota produktu nie jest kwotą końcową jaką należy spłacić. Ehh, wszystko pisane małym druczkiem tak, żeby nie zauważyć tego od razu. Te reklamy są ładne i przyciągają uwagę widza, kusząc aby skorzystać z takiego rozwiązania. Może to w pierwszym momencie omamić konsumenta. A potem przychodzi zderzenie z rzeczywistością. Ale co tam… najważniejsze, że udało się uzyskać kredyt, dokonać zakupu i można cieszyć się nowym sprzętem w mieszkaniu!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena