Konstruktorzy najlepszego progresywnego indie popu w szeregach Polyvinyl Records powracają. Po rewelacyjnym „Here Comes Everyone” czas na bardzo dobre „Some Echoes”. Ponownie dochodzi do uprzystępnienia struktur w stronę odrobinę bardziej bezpośredniego pop-rocka.

Data dodania: 2012-08-17

Wyświetleń: 1285

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

 00027884

8.5/10 

Cavallario, Parks, Lipple i Gengler pozostają wierni ideałom muzyki precyzyjnej, przyjemnej dla ucha, ale nie banalnej ani prostej. Uwielbiają melodie, choć potrafią ich używać w znacznie pożyteczniejszy, jakby szlachetniejszy sposób od większości znanych mi muzyków. Z tej właśnie przyczyny nadzwyczaj rozkosznie słucha się środkowej części ich czwartego albumu, czyli ścieżek 4-7. Najpierw „Ice Storming”, obezwładniające nastrojowym poprowadzeniem, jak zwykle bezbłędnie ciepłym wokalem i tekstami Tony’ego, klawiszami oraz chórkami. The Power went out, We walked around the house, Trying to find a bed, To quiet our heads… Wyobraźnia automatycznie uruchomiona, klimat wyczuwalny podskórnie. Ani trochę nie ustępuje mu “Between The Walls”, namaszczone rozklejającą wrażliwością i romantycznym absolutem. Co ciekawe, znów pojawia się motyw domu, który powróci także na następnym krążku (I have followed every clue,The end is coming soon, We need to leave the house, Time to make more room…). Na 1:05 z kolei genialne Parksowe przejście między pierwszym refrenem, a drugą zwrotką. I wszystko mieści się ledwie w 2:44! Ze stoickim spokojem płyną piękne dźwięki „Come Home”. „Weekend” urzeka w bardzo luźny, bezpretensjonalny sposób. Przy każdej z wymienionych kompozycji niezmiennie słychać kapitalne zgranie i brzmieniową doskonałość instrumentalistów.

Kwartet sprawnie połączył tu ambitne, techniczne podejście z wysoce emocjonalnym miejscami przejęciem. Pogodzenie tych dwóch elementów można uznać za pewien wyczyn, a dodajmy, że zaserwowali nam wszystko w oprawie jasnej i zrozumiałej, do przełknięcia nawet dla nieco mniej wyrobionego słuchacza. Aloha potwierdza tym albumem klasę pierwszoligowych popowców na amerykańskiej niezależnej scenie.

 

Licencja: Creative Commons
2 Ocena