Zazwyczaj te osoby świadomie uznają swoje prawa i uważają, że są równe innym ludziom, że mogliby im odmawiać w niektórych sytuacjach, a nawet że powinni to robić znacznie częściej.
Ale pomimo intelektualnego przekonania, nie są w stanie tak się zachować – z powodu blokad na poziomie emocji. Pracując więc z asertywnością, warto jest dokładnie pochylić się nad własnymi emocjami i przyjrzeć im się z uwagą.
Jedną z takich najważniejszych emocji w kontekście asertywności i jej braku jest złość. Jednocześnie warto zauważyć, że emocja ta jest w pewnym sensie tematem tabu w naszej kulturze. Jeśli ktoś jest zezłoszczony, nie ma w życiu publicznym przestrzeni, gdzie mógłby to w dojrzały sposób wyrazić… skutkuje to czasem przenoszeniem jej do życia prywatnego w niekontrolowany sposób. Jest tak dlatego, że złość w zasadzie jest uważana w naszej cywilizacji za coś z gruntu złego. To jest fundamentem całego stłumienia, które jest tak naprawdę codzienną praktyką – od dzieciństwa do dorosłości.
Warto jednak zauważyć, że złość sama w sobie nie jest zła. W swej istocie, tak jak każda inna emocja w naszym ciele, jest ona po prostu informacją, że nasze prawa lub granice zostały w jakiś sposób naruszone. Lub że nasze potrzeby w istotny sposób są niezaspokojone. Z ewolucyjnego punktu widzenia złość jest cenną emocją – informuje o możliwych zagrożeniach i dodaje energii i motywacji, by sobie z nimi poradzić.
Problemem nie jest samo istnienie złości, a sposób, w jaki często zostaliśmy nauczeni ją przejawiać (lub właśnie nie przejawiać). Pierwszym takim błędnym sposobem jest jej ukrywanie, zaprzeczanie, że coś w danej sytuacji jest nie tak. Drugim problemem jest przejawianie złości w sposób destruktywny, nastawiony na zniszczenie lub wyeliminowanie jej źródła. To również jest szkodliwa skrajność.
By znaleźć stan właściwy, potrzebujemy nauczyć się rozpoznawać złość, akceptować ją, a następnie przejawiać jej energię do zmiany sytuacji bez próby niszczenia innych osób.