Staropolskie przysłowie brzmi: „Skromne życie, oszczędzanie – nie wstyd. Gorsze – pożyczanie”. Patrząc jednak na wzrastającą liczbę dłużników – w samym Krajowym Rejestrze Długów jest ich obecnie ponad 1 milion 800 tysięcy – można odnieść wrażenie, że maksyma ta przestała mieć znaczenie.

Data dodania: 2012-07-31

Wyświetleń: 1819

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Polacy zapożyczają się już nie tylko w samych bankach, ale głównie w instytucjach parabankowych lub firmach pożyczkowych, ponieważ w tych ostatnich mogą liczyć na tzw. ekspresową pożyczkę bez BIK-u. Mało jednak kto zdaje sobie sprawę, że przy uważnym i regularnym zarządzaniu budżetem domowym można w miesiącu odnaleźć „zagubione” kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych oszczędności.

 

METODA MAŁYCH KROCZKÓW

Z przeprowadzonych przez TNS OBOP badań, z czerwca 2011 roku wynika, że niemal połowa (48%) Polaków nie posiada żadnych oszczędności. Żyjemy więc z dnia na dzień, z trudem łącząc koniec i początek miesiąca, niejednokrotnie zaciskając pasa i nerwowo wyczekując na wypłatę na koncie. Skąd więc czerpać zyski, by w ogóle zacząć mówić o oszczędzaniu? Gdzie w ogóle szukać nadwyżek finansowych?

Na pewno nie liczmy na cuda. Nawet jeśli dziś zaczniemy szukać oszczędności w wielu dziedzinach życia jednocześnie, to nasz portfel nie zrobi się nagle pękaty od nadmiaru pieniędzy. Nie oszukujmy się – to długa droga, początkowo nawet przez mękę. Ale trud wart jest podjęcia. Patrząc na samo pojęcie oszczędzania, niesie ono ze sobą wiele znaczeń. Dla jednych to sztuka. Dla innych obowiązek i konieczność. Dla jeszcze innych ekologia i moda. Niektórzy mieli to niezwykłe szczęście, że mogli wynieść oszczędzanie jako nawyk już z domów rodzinnych. Inni uczyli się na swoich błędach w młodości i teraz radzą sobie świetnie w każdych, nawet niesprzyjających warunkach. Jednak spora część z nas musi się dopiero tej sztuki nauczyć od podstaw i zrozumieć, że sukces zaczyna się już od małych, drobnych z pozoru kroczków, konsekwentnie jednak podejmowanych, każdego dnia, bez względu na nastrój, sytuację gospodarczą kraju, czy pogodę za oknem.

OD CZEGO ZACZĄĆ?

Zasada jest prosta: zaczynamy od siebie i swojego portfela. Najpierw należy przeanalizować rodzinną sytuację finansową w kontekście budżetu domowego. Na rynku można znaleźć kilka wartościowych publikacji książkowych (w tym e-booki) traktujących o budżecie domowych, sposobach jego wyliczania i nauce trzymania wydatków pod ścisłą kontrolą. W sieci można znaleźć także ciekawe, darmowe programy ułatwiające nam wyliczanie tego, co dostajemy, a na co wydajemy, w kontekście nie tylko comiesięcznych wydatków, ale i tych pojawiających się co kwartał, pół roku lub... trzy lata.

Najczęściej wygląda to tak, ze przez pierwszy miesiąc zbieramy wszystkie paragony, rachunki, faktury, przeglądamy podpisane umowy kredytowe, pożyczkowe,  ubezpieczeniowe, a w kolejnym – wszystko zliczamy, niejednokrotnie dziwiąc się na jakie rzeczy wydajemy każdego dnia nasze pieniądze.

ZAKUPY

Gdy już poznamy skalę naszych problemów – zaczynamy powoli uczyć się żyć z uwagą, rozsądniej wydatkując pieniądze. Z doświadczenia wiadomo, że największe kwoty zostawiamy w hipermarketach, w których wiele artykułów wydaje się nam wyjątkowo atrakcyjnych cenowo, dajemy skusić się na kolejne promocje i zapełniamy nasz koszyk produktami, których wcale nie mieliśmy zamiaru kupić. Dlatego zasadą numer jeden będzie lista zakupów i ścisłe trzymanie się jej podczas spacerowania między sklepowymi półkami.

Dużo łatwiej także wydajemy nasze pieniądze płacąc za zakupy za pośrednictwem karty płatniczej. Znacznie trudniej przychodzi nam wyciągnąć z portfela banknot o wysokim nominale i rozmienić go na drobne. Dlatego też niektórzy specjaliści radzą, by po odliczeniu wszystkich rat, czy płatności dokonywanych elektronicznie – wypłacić pozostałą resztę pieniędzy z bankomatu, podzielić ją na równe, tygodniowe części i... wydawać tylko tyle, ile znajduje się na danej kupce.

Warto pomyśleć nad zmianą kilku nawyków, jak choćby sklepy w jakich się zaopatrujemy – delikatesy, markety (w większości), czy osiedlowe sklepiki – rządzą się prostymi zasadami wyższych cen. Tymczasem dyskonty dysponują bardzo często wysokiej jakości towarem i niższymi znacznie cenami. Oszczędności możemy odczuć już podczas pierwszych takich zakupów. Gdy do tego doliczymy częste promocje, możemy się nie raz mile zaskoczyć ilością produktów w wózku, a ceną podaną nam przy kasie.

Co jednak wymaga podkreślenia niektóre markety mają przyjaźnie stworzony program lojalnościowy oraz okresy promocyjne na wybrane produkty. Można wykorzystać takie sytuacje na zakupy tychże produktów, uważając jednocześnie by zakupy ograniczały się jedynie do tych właśnie pozycji. Polecam także zbieranie różnych kuponów, bonów i wykorzystywanie ich w odpowiednim czasie.

W następnej części artykułu pojawi się kilka aspektów z poziomu domowego oszczędzania takie jak: mieszkanie, samochód, czy dziecko.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena