Zacząłem się zastanawiać wtedy, gdzie leży moja granica. Jak wysoko chcę zajść w karierze, ile chcę zarabiać, żeby powiedzieć sobie dosyć i od tego momentu komfortowo pracować nie próbując piąć się wyżej, tylko skoncentrować się na innych rzeczach niż praca. Wyznaczyłem sobie taką granicę nad osiągnięciem, której pracuję. Najciekawsze jest jednak to, że im więcej udaje mi się osiągnąć tym więcej chcę jeszcze zrobić, bo zaczynam dostrzegać nowe możliwości, które nie były dla mnie widoczne wcześniej.
W całej tej układance kluczowe są dwa elementy: moje osobiste ambicje i pieniądze. Jak pisałem już wcześniej jestem osobą, która lubi mieć poukładane. Momentami aż do przesady, ale ja tak lubię :). W sposób zorganizowany traktowałem też zawsze domowe finanse.
Ponieważ czekał nas zakup mieszkania i oczekiwaliśmy narodzin Wiktorii stworzyłem sobie bazę danych, do której konsekwentnie wpisywałem nasze wydatki, żeby upewnić się, że nie wydajemy więcej niż to jest zaplanowane. Generalnie kontrolowałem wszystko w więcej niż 90%. Wiedziałem ile wydajemy nad dom, ubrania, samochód, rozrywkę. Dzięki temu udawało nam się konsekwentnie zaoszczędzić odpowiednią kwotę na urządzenie mieszkania. Jeżeli nie wiesz, co się dzieje z twoimi pieniędzmi, a chcesz wiedzieć to notowanie wydatków przez jakiś czas i ich analizowanie jest bardzo dobrym ćwiczeniem.
Po pewnym czasie jednak przy takim podejściu pojawia się pewien problem. Zastanawiałem się dziesięć razy zanim coś kupiłem, czy nie przekroczę planu, czy nie będę musiał później kombinować. Tym sposobem dosyć mocno ograniczałem sobie radość z wydawania pieniędzy. Bo zamiast cieszyć się tym, że mogę sobie kupić fajne rzeczy bardziej frapowało mnie to, czy nie lepiej te pieniądze przeznaczyć na coś innego.
Ostatnio zmieniłem nastawienie, na takie, które pozwala mi na osiągnięcie moich celów finansowych, a jednocześnie oferuje zdrowsze podejście do wydawania. Założyłem, że co miesiąc 10% naszych przychodów netto będę inwestował. Pierwsza rzecz, którą robię po odnotowaniu wpłaty na koncie, to przelanie pieniędzy na osobne konto, albo wpłacenie ich od razu do funduszu inwestycyjnego. Pozostałe pieniądze są do wydania. Ponieważ znam moje zobowiązania typu czynsz, kredyt na mieszkanie itp. stałe wydatki znam kwotę, jaką mam do dyspozycji w danym miesiącu. Ponieważ najważniejsza potrzeba, czyli zabezpieczenie przyszłości jest realizowana na początku miesiąca mogę się cieszyć z wydawania całej reszty i jedyne, czego muszę pilnować to nie przekraczania tej kwoty.
Niby jest to dokładnie to samo, ale dzięki temu, że zrezygnowałem z kontroli na tak niskim poziomie zyskałem dużo zdrowia i swobody, bo przestałem mieć wyrzuty sumienia, że wydaję pieniądze. Przez cały czas postępowania w ten sposób udało mi się konsekwentnie odkładać ponad 10% dochodu na inwestycje, zacząłem wspierać regularnie fundację, a moje samopoczucie bardzo się poprawiło :).
Jak się do tego ma moja opinia na temat mieć i być? Nie daj sobie wmówić, że pieniądze nie są ważne. Są ważne, bo są częścią naszego życia tak samo jak oddychanie, dlatego trzeba wiedzieć jak je zarabiać i jak nimi zarządzać. Dlaczego warto to wiedzieć? Bo pieniądze pozwalają na zdobycie wolności decydowania o sobie. Pod warunkiem oczywiście, że traktujesz je jak narzędzie, a nie jako cel sam w sobie.