Pasja, to nie tylko i nie zawsze zawód. Co jeśli dopiero po trzydziestce odkryjemy to, co kochamy robić najbardziej? Czy jest za późno? Odpuścić? Nie. Nigdy nie jest za późno. Każdy czas jest odpowiedni, żeby zacząć zmieniać swoje życie.

Data dodania: 2012-01-25

Wyświetleń: 2602

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ania zaczęła trenować mając 39 lat. Od pierwszego treningu minęło zaledwie kilka miesięcy. Zaczęło się niewinnie. Zaczęło się od śląskiego magazynu, dla którego Ania pisze. Magazyn o ciekawych ludziach z pasją. Pisząc, Ania znalazła swoją. Judo.

Z Anią spotkałam się w Bytomiu na początku stycznia 2012 r. i miałam okazję uczestniczyć jako widz w jednym z treningów w klubie, w którym Ania trenuje – GKS „Czarni” Bytom.

Od czego zaczęła się fascynacja judo i same treningi? 

Zaczęło się banalnie. Kilka miesięcy temu rzuciłam palenie, a w związku z tym zaczęłam też przybierać na wadze. Poszłam więc na siłownię… i zupełnie nie spodobało mi się to. W tym samym czasie pisałam o judo. Pojechałam do klubu GKS „Czarni” Bytom po zdjęcia do tekstu i doznałam olśnienia. Nagle sobie pomyślałam - Właściwie dlaczego nie spróbować? Mój tekst o judo jeszcze się nawet nie ukazał, kiedy ja już zdecydowałam się na judo. To była chyba moja czwarta wizyta w klubie. Później pojechałam po pendriva ze zdjęciami i od razu dostałam też judogę. Poza tym ja chciałam się ruszać. W klubie bardzo mi się podobało i zachciałam być częścią tamtej społeczności. 

Klub, o którym pisałaś, to wyłącznie klub judo? 

Tak. Klub gigant można powiedzieć. Liczy około 750 zawodników. Generalnie w marcu pisałam o MMA (dyscyplina sportowa, inaczej Mixed Martial Arts – przyp. autora), ale potrzebowałam opinii kogoś, kto uprawia sztukę walki, która jest dyscypliną olimpijską, bo MMA to zupełna jatka. Pomyślałam, że skoro w Bytomiu, pod nosem, mam najlepszy klub judo w Polsce, to jadę tam. Nie szukałam innego. Już wtedy bardzo spodobało mi się tam: dzieci z rodzicami, pełno ludzi non stop, super atmosfera. I już wtedy jeden z zawodników – Przemek Matyjaszek, powiedział, że mam zapisać się na judo, bo judo jest piękne.
Nie ukrywam, że mnie sporty walki zawsze fascynowały, ale nigdy na żaden się nie zdecydowałam. Próbowałam z siłownią zupełnie nie potrzebnie. Pomyślałam, że spróbuję swoich sił w judo i dostałam takiego pozytywnego kopa, że po wyjściu z klubu zadzwoniłam do znajomej i nie dopuściłam jej do słowa. Powiedziałam, że wpadłam na genialny pomysł - właśnie zapisałam się na judo, to jest najlepsza rzecz na świecie i że właśnie to chcę teraz robić. 

Judo to dla ciebie styl życia? Bo w artykule, który napisałaś o judo, właśnie tak ten sport pokazałaś.  

Tak, ale bardziej w kontekście judo, jako filozofii życia. To mają do siebie chyba wszystkie sztuki walki – to nie tylko sport i nie tylko same wyniki. Każda ze sztuk walki jest powiązana z jakimś określonym sposobem życia. Czy karate, czy taekwondo, wszystko wiąże się z jakąś filozofią życia. To jest właśnie ta diametralna różnica pomiędzy sztuką walki, a siłownią i dlatego judo mnie bardziej kręci niż siłownia, na którą po prostu się idzie i ćwiczy. Nic więcej. W judo natomiast jest chociażby szacunek do trenera. Na treningach judo np. nie wolno przeklinać. Jak ktoś z hukiem upadnie na matę to nie ma że boli. Nie ma przeklinania. Po prostu nie robi się tego. 

Dlaczego? 

Bo judo w Japonii to cały system wychowania dziecka. A wychowanie to też kultura osobista. Młodzież wychodzi z sali, popychają się, podkładają sobie nogi, ale przeklinania nie ma. Jak się komuś wyrwie – 50 pompek. Tam wszyscy są grzeczni, zawsze mówi się Dzień dobry… 

I ukłon przed wejściem na maty… 

Tak! Wydawało mi się to na początku zupełnie bez sensu, ale teraz wiem, że to szacunek do dojo – czyli miejsca ćwiczeń. Poza tym sama widziałaś na treningu, jak zaczynamy walkę. Kiedy ćwiczymy to po prostu podchodzimy do siebie i ćwiczymy, ale kiedy zaczynamy walkę, kłaniamy się sobie i na koniec walki również. To ma każda sztuka walki, ale właśnie to bardzo podoba mi się w judo – że to nie tylko sport, a cała filozofia. W ogóle jest coś takiego jak filozofia judo i paradoks Kano – twórcy judo. W judo wykorzystuje się to, co robi przeciwnik. Ustępujesz, aby zwyciężyć. W judo nie ma technik uderzeniowych. Paradoks Kano polega na tym, że techniki mniej niebezpieczne dla zdrowia są bardziej skuteczne niż te agresywne np. wbijanie palców w oczy itp. Chodzi o to, że jakiś konkretny chwyt w judo możesz przetrenować nawet sto razy i nie robisz nikomu krzywdy. Wbijania palców w oczy nie możesz przećwiczyć w ogóle. I to się sprawdza. 

Poza salą wcielasz te zasady z judo w życie? 

W moim przypadku trudno o tym mówić, bo mam 39 lat i ja już jestem wychowana. To pasuje do tego jak mnie wychowali moi rodzice, ale samego wychowania już nie zmienię. Wierzę natomiast, że w przypadku dzieciaków, które trenują, to procentuje. Uczą się szacunku do trenera, a to z kolei pozytywnie odbija się na ich sposobie funkcjonowania poza klubem. Idealnym przykładem tego szacunku do trenera jest chociażby to, że gdy pisałam artykuł o judo, to robiłam wywiad z małymi dzieciakami, 7-latkami. Mają swojego trenera. Nazywa się Piotr Wicher. Podczas rozmów, pytam się nastolatków, kto jest ich autorytetem. Każdy wymienia olimpijczyków: Waldemara Legienia, który zaczynał w „Czarnych”, Roberta Krawczyka – też z „Czarnych”. Później pytam się 7-latka, kto jego zdaniem jest najlepszy w tym klubie, a on mi mówi „Pan Wicher”. Pytam się 7-letniej dziewczynki, kto jest jej autorytetem, a ona „Pan Wicher”.
Później sam Piotr Wicher mi to powiedział, że przy pierwszym kontakcie z judo, najważniejsze jest żeby pokochać swojego trenera. 

Jak nazywa się twój trener?  

Radek Gajdamakin, z tym że on mi w ogóle na początku nie odpowiadał. Przed pierwszymi zajęciami uprzedzono mnie, że skoro jestem pierwszy raz na judo i nic nie umiem, to on się mną indywidualnie zajmie, bo tak pracuje. Poszłam na trening, a on mnie po prostu olał. Na pierwszym treningu musiałam robić to, co wszyscy, a nie potrafiłam nic. Rzucali mną po matach, a ja nie wiedziałam w ogóle, o co w judo chodzi. Pomyślałam sobie wtedy, że pewnie mu się po prostu nie chce. Teraz dopiero wiem, że to nie tak. 

A jak? 

Wydaje mi się, że Gajdamakin chciał mnie po prostu sprawdzić. Czy ja zostanę. 

Zajął się tobą na drugich zajęciach? 

Na drugich jeszcze nie. Naprawdę długo się zastanawiałam czy ja tego chcę, ale ja tak mam. Ambicja. Więc poszłam. Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Fakt, Gajdamakin nie zajął się mną od razu, ale był taki moment, że kiedy on zobaczył, że ja się nie poddaję to zaczął do mnie sam podchodzić. Teraz uwielbiam go pasjami. Jest świetnym człowiekiem i trenerem przede wszystkim. 

Od jakiego pasa zaczynacie naukę judo, bo jest ich kilka? 

Tak. Pierwszy pas jest biały. Później żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski, brązowy i czarny, z tym że biały pas zdobywa się tak jak każdy inny. Nie dostaje się go na starcie. Na pewno trzeba znać już trochę judo. Trzeba umieć podstawowe pady, podstawowe komendy itd. Wtedy zdobywa się biały pas, natomiast zdobycie kolejnych to już kwestia umiejętności walki. 

Trzeba przejść jakiś egzamin? 

Tak. Mój trener – Radek Gajdamakin, robi egzamin w czerwcu, więc ja swój biały pas będę zdobywać w czerwcu, a dopiero za rok żółty. Trzeba jednak zaznaczyć, że ja trenuję judo amatorskie. Mając 39 lat, czy nawet dziewczyny ode mnie z grupy, które mają po 17 lat i dopiero zaczynają judo, my nigdy nie będziemy uprawiać tego sportu zawodowo. Natomiast w judo zawodowym jest tak, że o tych najwyższych stopniach decydować może już tylko Międzynarodowa Konfederacja Judo. 

Będąc na waszym treningu widziałam, że np. ty bez żadnego pasa, trenujesz z ludźmi, którzy mają już zielony bądź niebieski pas. Dlaczego tak się dzieje? Nie jesteście dobierani na podstawie umiejętności? 

Nie. To wynika ze sposobu prowadzenia tego klubu – słabsi mają widzieć pracę tych lepszych i to, jaki wysiłek muszą włożyć w trening, mimo że są mistrzami. To motywuje. Ja chciałam na początku trenować ćwicząc raz coś lżejszego i raz coś trudniejszego. Trener natomiast powiedział, żebym sobie odpuściła, żebym robiła te lżejsze ćwiczenia. Tak naprawdę trzeba dane ćwiczenie powtórzy mnóstwo razy, żeby wyłączyła się głowa. Dopiero wtedy ciało samo zareaguje i dopiero wtedy można przechodzić na kolejne etapy. Ja na razie ogarniam wszystko głową. Co do samych treningów to po każdym z nich, w szatni, dziewczyny krzyczą „Kocham judo!!!”. One mają po 17 lat. Żałują, że w tym wieku mogą trenować judo wyłącznie amatorsko. Im jest ciągle mało treningów.
I ja też tak mam. Coraz bardziej.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena