Mówiąc o serwisach typu Groupon, Gruper, czy Cuppon mówimy "serwis zakupów grupowych". Prawda jest jednak taka, że gdyby ktoś chciał za ich pomocą naprawdę sprzedawać, szybko by zbankrutował.

Data dodania: 2011-12-05

Wyświetleń: 1508

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wyobraźmy sobie firmę, która daje 75% rabatu na usługę wybielania zębów. Oznacza to, że za 25% tego co normalnie liczyłaby za tego typu usługę musi sprostać wydatkom w postaci najmu lokalu, zatrudnienia personelu, zakupie i utrzymaniu sprzętu do tego wybielania, nie mówiąc o całej masie drobniejszych wydatków towarzyszących prowadzeniu firmy. Aby jednak prowadzenie firmy miało sens, wypada po odliczeniu kosztów zanotować jeszcze pewien, chociaż nieduży zysk. Nawet drakońskie ścięcie kosztów, nie daje jednak nadziei na to, aby coś, co dotąd kosztowało 100 zł dziś, przy cenie 25 zł nadal było opłacalne dla firmy.

Jeżeli jednak sprzedaż z użyciem tak dużych rabatów jest nieopłacalna dla firm, to czemu tak chętnie chcą one zaprezentować swoje usługi w serwisach zakupów grupowych prześcigając się w oferowaniu ogromnych rabatów? Powód jest prosty, otóż tak zwane serwisy zakupów grupowych nie służą sprzedaży usług restauracji, hoteli, czy innych oferentów usług - one służą ich promocji!

Dla wielu z czytelników to oczywiste, ale zapytajcie swoich znajomych, czy mieli oni świadomość że te serwisy służą właśnie temu. Większość korzystających z tych okazji oczywiście nie zastanawia się nad tym, po prostu kupują coś co można mieć po rewelacyjnej cenie, jednak fakt pozostaje faktem: te serwisy nie sprzedają, one promują, tak więc popularne określenie serwis zakupów grupowych jest nieco fałszywe, ale skoro już się przyjęło to nie ma się o co czepiać, chciałem tylko wytłumaczyć tą mylną nazwę :-)

Założenie jest takie, że jeżeli ktoś zachęcony ogromną zniżką skorzysta np. z oferty baru z sushi, będzie chętnie tam powracał później, płacąc już normalne stawki byle tylko zjeść w swoim ulubionym lokalu. Dodatkowo opowie o tym miejscu swoim znajomym, ci zaś z pewnością tłumnie ściągną tu i jednorazowa zniżka nawet 90% przeobrazi się w sukces komercyjny tego przykładowego baru.

Życie jednak depcze wyobraźnię. Firmy promujące swoje usługi w serwisach zakupów grupowych nie zawsze trafnie oceniają własne siły. Sprzedają wielką ilość kuponów, ale żeby później obsłużyć sporą liczbę nagle przybyłych im klientów, muszą zwykle ściąć koszty, a cięcie kosztów odbywa się często kosztem jakości (zamiast solidnej porcji sushi, małe co nieco na talerzu, zamiast hotelu, gdzie można miło spędzić weekend, jakieś koszary w których normalnie nie zatrzymałbyś się nigdy, wielu zna już te przypadki). Klienci po takiej przygodzie nie tylko nie powracają, ale gorąco odradzają też innym takie miejsce i dostępne w nim usługi. Oferowanie swoich usług z 80, czy 90% rabatem nie jest niczym innym jak podarowaniem próbki swojego produktu przyszłemu konsumentowi. Wyobraźmy sobie hostessę w hipermarkecie, która podchodzi do Ciebie z próbkami np. nowej kiełbasy i daje Ci coś, co zjesz i prawie na pewno skrzywisz się z niesmaku. Po co więc zatrudniać taką hostessę? Po co ponosić koszty jej pracy i koszty tej pokrojonej w plasterki kiełbasy? A dając niesmaczną próbkę, pomagasz w sprzedaży swojej kiełbasy, czy raczej kompromitujesz się?

Czy zatem serwisy zakupów grupowych są nieudanym pomysłem? Czy czeka je upadek po przejściu chwilowej mody? Moim zdaniem - stanowczo nie. Są to doskonałe narzędzia do promocji swoich usług, dające wspaniałą sposobność zareklamowania się w sposób masowy milionom ludzi i pozwalające na kontakt z tymi, którzy chcą przetestować Twoje sushi, usługi fryzjerskie itp. Ten artykuł nie ma na celu krytyki zjawiska w postaci serwisów zakupów grupowych, on ma po prostu wyjaśnić do czego one naprawdę służą i jaki błąd popełniają Ci, którzy chcą dzięki nim dosłownie sprzedawać.

Jeżeli masz restaurację, pomyśl ile wydasz na jej promocję, a także ile czasu poświęcisz na to, aby ponosząc koszty stałe (ludzie, wynajem lokalu, utrzymanie lokalu), zbudować popularność swojego lokalu. Następnie te wszystkie koszty jakie Ci wyjdą podziel na pół (bo nigdy nie warto stawiać na jedną kartę). Wyjdzie Ci pewna suma pieniędzy i to na podstawie tej liczby planuj ilość kuponów do zaoferowania przez jeden z serwisów zakupów grupowych, a także na podstawie tej sumy zastanów się ile % rabatu możesz dać klientom, którzy do Ciebie trafią z tego źródła. 

Co uzyskasz? W ciągu kilku dni o istnieniu Twojego lokalu dowie się duża część mieszkańców miasta w którym prowadzisz działalność. Cześć z nich kupi te kupony, które przeznaczyłeś do dystrybucji za pomocą serwisu zakupów grupowych. Jeżeli dobrze skalkulowałeś koszty, rabaty i ilość kuponów, to klienci przychodzący z tego źródła zostaną dobrze obsłużeni, dostaną uczciwe porcje, a jeżeli część z nich nigdy nie powróci, to przynajmniej nie będzie miała podstaw, aby pytającym ich o Twój lokal nie powiedzieć " polecam". W kilka dni Twoja restauracja zyska trzy rzeczy o które nieraz trzeba zabiegać miesiącami, jeśli nie latami :

zasięg 

grupę stałych klientów

renomę 

Po prostu trzeba inteligentnie użyć potencjału jaki drzemie w serwisach zakupów grupowych.

Chciałoby się na końcu powiedzieć:  zakupy grupowe - nie dla .... ! No ale to hasło reklamowe jest już zajęte.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena