Opowieść o Robin Hoodzie wykreowała negatywny obraz bogatych tego świata, który jest bardzo dobrze zakorzeniony w umysłach ludzi biednych. Nic dziwnego, przecież Robin jest ich "wybawcą i wyzwolicielem". Nie wiedzą jednak, że gotówka nie rozwiąże ich problemów finansowych, bo nie będą wiedzieli co mają z nią robić.

Data dodania: 2007-11-02

Wyświetleń: 3939

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Opowieść o banicie, który odbierał bogatym, a dawał biednym robi wrażenie. Nie mogę ukryć, że mi jako małemu chłopcu, podobał się taki bohater, który dbałby o „równoubogacenie” ludzi. Nie da się ukryć, że Robin Hood był bardzo pozytywną postacią, gdyż tak naprawdę odbierał ludziom, którzy uciskali poddanych i/lub doszli do swoich bogactw niezbyt uczciwie. Patrząc jednak na tą postać z pewnej perspektywy można doszukać się wielu niesprawiedliwych niuansów w tej opowieści.

Postać Robin Hooda ukazuje odwieczny problem, z którym nikt się jeszcze nie uporał – problem biedoty w zestawieniu z bogactwem. Biedni zawsze będą twierdzić, że bogaci powinni się o nich zatroszczyć, bo mają więcej pieniędzy od nich, albo nieustannie będą zwracać się do Państwa z żądaniami zapewnienia im w miarę ludzkiego bytu. Z drugiej strony barykady stoją bogaci, którzy nie są zbyt skorzy do oddawania swojego dorobku, gdyż musieli zapracować na to, co osiągnęli. Odmowy pieniężnego mecenatu ze strony ludzi bogatych stykają się ze stwierdzeniami, że ludzie Ci są złodziejami, chamami – jednym słowem są skąpi i niedobrzy, ale czy tak jest na pewno? Wydaje mi się, że wcale nie.

Pozornie mogłoby się wydawać, że każdy bogaty człowiek powinien dzielić się z biednymi swoim majątkiem rozdając pieniądze na lewo i prawo wszystkim potrzebującym na ulicy. Ten mit stawia wszystkich ludzi naprawdę majętnych w czarnym świetle, a wcale tak nie jest. Wiadomo przecież, że gdyby dziesięciu „bezdomnych” stojących pod kioskiem z piwem dostało nagle sporą, jak na nich, kwotę, nie trudno można by się domyśleć, na co taka suma byłaby przeznaczona. Najbogatsi ludzie na świecie wspierają przecież Kościoły, fundacje, organizacje charytatywne i inne, czyniąc przez to o wiele więcej dobrego niż ci, którzy nieustannie narzekają i twierdzą, że „im się należy”. Czy to, że bogaci nie afiszują się ze swoją hojnością, powinno wywoływać negatywne opinie na ich temat? Myślę, że nie. Ta hojność nie wyraża się w spontanicznym wylewie gotówki dla wszystkich, którzy jej potrzebują, lecz w ułatwianiu życia innym. Weźmy na przykład właściciela sieci stacji benzynowych (przypuśćmy 1000 stacji), który mieszka w wytwornym domu i jeździ Porsche. Na pierwszy rzut oka postrzegany jest jako osoba zarozumiała, która posiada wszystko to, czego mu trzeba i nie przejmuje się losem innych. Otóż oświadczam, że los innych jest mu o wiele bardziej bliższy niż komukolwiek innemu. Co by się, przecież stało, gdyby nagle opisywany potentat zlikwidował 1000 stacji benzynowych, które posiada? Dodam, że stacje te mogłyby być umiejscowione na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach ulic. Nie trudno się domyśleć, że znaczna większość kierowców byłaby bardzo niezadowolona z tego faktu (niezadowolona to nawet mało powiedziane J), nie wspominając o potężnych korkach przy innych stacjach. Z punktu widzenia zwykłego konsumenta dopiero taki wstrząs powodowałby docenienie sytuacji, z którą miał do czynienia przedtem, a w osądzie, której był niesprawiedliwy. Światem rządzi zasada, że tylko 10% populacji generuje 90% światowego przychodu. Wszystkim tym, którzy wciąż miewają wątpliwości w stosunku do ludzi bogatych, radziłbym zastanowić się, co by było gdyby TYLKO te 10% ludzkości nagle zniknęło z powierzchni naszego globu.

Niesprawiedliwe poglądy i przekonania w stosunku do ludzi bogatych przejawiają się w codziennych sytuacjach życiowych, np. podczas prośby o wyższą pensję. Tak.....to jest prawdziwy problem dla biznesmana, który musi pogodzić interes swojego przedsiębiorstwa z sytuacją materialną zwykłego pracownika. Im dłużej dany człowiek pracuje w jakimś zakładzie pracy tym w większości przypadków dopomina się o podwyżkę. Żaden pracodawca nie powinien wysuwać sprzeciwu wobec podwyżki, jeśli przenosi pracownika na bardziej odpowiedzialne stanowisko. Będzie on wykonywał bardziej skomplikowaną pracę, która przyniesie lepsze efekty niż ta, z którą dotychczas miał do czynienia. Zastanawiający jest fakt, dlaczego właściciel przedsiębiorstwa miałby dawać podwyżkę komuś, kto przepracował u niego 10 lat, a nadal wykonuje taką samą pracę jak osoba, która przepracowała dopiero miesiąc? Biznesman nie odnotuje przecież zwiększonych wpływów kapitału tylko z tytułu dłuższego stażu pracy. Wydaje się to niedorzeczne, bo wystarczy że połowa personelu będzie prezentowała taką postawę i będzie żądała podwyżki „za nic”, a przedsiębiorstwo może znaleźć się w finansowych tarapatach. Wspomniani pracownicy zobaczą swój błąd, który popełnili, dopiero po otrzymaniu odprawy z powodu bankructwa.

Zabieranie bogatym i dawanie biednym jest bardzo niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy posiadają odpowiednie umiejętności finansowe i potrafią zarządzać pieniędzmi. Ludzie biedni pracują ciężko, bo są leniwi i szkoda im czasu na edukację. Wolą natomiast twierdzić, że opieka ze strony bogatych im się należy, wyciągając przy tym ręce po darmowe fundusze. Mam nadzieję, że Robin Hood odejdzie jak najszybciej w niepamięć, bo zamiast mobilizować człowieka znajdującego się w trudnej sytuacji materialnej, tylko rozleniwia go i utwierdza w tym, że robi słusznie domagając się pieniędzy tylko za swój status społeczny.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena