Wprawdzie od ponad trzech lat piastuję odpowiedzialną funkcję koordynatora projektu współpracy z kibicami, ale dopiero lektura niemieckich gazet otworzyła mi oczy na prawdę o polskim „kibolu”.
Polska, jak się okazuje, jest krajem całkowicie opanowanym przez półgłówków polujących na siebie za pomocą kijów bejsbolowych i maczet. Normalni obywatele boją się wychodzić z domu, żeby nie dostać butelką w głowę. Sodoma, Gomora, rasizm, przemoc, krew na ulicach. Policja jest bezradna. Stadiony płoną. „Polnische Hooligans, meine Damen und Herren!“
Do czego może doprowadzić nierzetelność mediów, najlepiej było widać trzy lata temu w Klagenfurcie. Przed UEFA EURO 2008™ lokalnym gazetom udało się stworzyć nastrój prawdziwego pogromu. Strach przed „bandami rozwydrzonych kiboli z Polski i Chorwacji” doprowadził do tego, że miasto zostało… praktycznie opuszczone przez mieszkańców. Obywatele Karyntii stracili okazję do zaprezentowania się światu ze swej gościnnej strony, a przy okazji również sporo pieniędzy.
Mimo ostrzeżeń ze strony niemieckiej prasy, do Polski wybrała się grupa około 600 desperatów, w tym 470 szczęśliwych posiadaczy biletów. Jak skończyła się ich wyprawa – wszyscy wiemy. Nie wydarzyło się kompletnie nic. Wszystkie mrożące krew w żyłach scenariusze okazały się bujdą na resorach. Co więcej, kibice Lechii, zamiast posiekać obcych maczetami, aktywnie pomagali im zorganizować sobie pobyt w obcym mieście.
Dwa dni po meczu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ton artykułów w niemieckiej prasie zaczął się zmieniać. Z nagłówków zniknęli „Hooligans”, pojawiła się za to „Fankultur”. Na zdjęciach miejsce zamaskowanych osobników ze sztachetami zajęli uśmiechnięci Polacy robiący sobie zdjęcia na tle nowego stadionu w Gdańsku. Chwalona jest dobra organizacja meczu, gdańska Starówka, nawet… kibice Lechii.
Nie chodzi o zamiatanie śmieci pod dywan. Wszystkie osoby zaangażowane w realizację projektu UEFA EURO 2012™ dobrze wiedzą, ile mamy jeszcze problemów, ile stoi przed nami wyzwań. Nikt nie ucieka też od odpowiedzi na trudne pytania. Do czarnowidztwa niemieckich mediów przed meczem w Gdańsku trudno było jednak rozsądnie się ustosunkować. Dlatego mam nadzieję, że zmiana postrzegania Polski przez naszych zachodnich sąsiadów nie będzie tylko chwilowym trendem, a kiedy po losowaniu okaże się, że Niemcy będą rozgrywać swe mecze w Gdańsku, to ktoś przypomni sobie, że przecież raz już to przerabialiśmy. Z dobrym skutkiem.