Często ogranicza się ich tylko do roli „uzupełniacza” rodziny. Owszem relacje z tatą są ważne dla prawidłowego rozwoju dziecka, ale to ciągle mama gra pierwsze skrzypce. Wskutek tego, mężczyźni sami odsuwają się od opieki nad dzieckiem, twierdząc, że jest to rola kobiety, która po prostu lepiej się do tego nadaje. Według klasycznego modelu, utrwalonego na przestrzeni wieków, mężczyzna jest od utrzymywania rodziny, zapewnienia jej poczucia bezpieczeństwa, a kobieta od wychowywania dzieci i podtrzymywania płomienia ogniska domowego. Już ludzie pierwotni ustalili taki podział, po co więc kłócić się z naturą?
Na szczęście, coraz większa ilość mężczyzn stara się walczyć z tym stereotypem, angażując się w życie rodziny i w opiekę nad maleństwem. W Internecie oprócz wielu serwisów dla matek, jak grzyby po deszczu wyrastają portale dla aktywnych ojców, gdzie można znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Można również dowiedzieć się z nich o ciekawym pomyśle jakim jest szkoła dla ojców. To dobra alternatywa, zwłaszcza dla pochłoniętych własną karierą matek, które nie mają czasu, aby pokazać mężowi jak, chociażby, zmienić pieluszkę niemowlęciu, a bardzo przydałaby im się pomoc w domu przy maleństwu. Czego można się w takiej szkole nauczyć? Przede wszystkim, można przełamać strach przed odpowiedzialnością. Wiele ojców, którzy z przerażeniem patrzą na noworodka, boją się wziąć go na ręce, boją się, że zrobią im krzywdę. Po kursie, mężczyźni nie mają już problemów z przebraniem malca, dobraniem odpowiedniego jedzenia i nakarmieniem swojej latorośli, wpięciem fotelika do samochodu.
Warto się nad tym zastanowić, w końcu, im bardziej ojciec zaangażuje się w opiekę nad swoim dzieckiem, tym większe ma szanse na zbudowanie silnej więzi między sobą, a potomstwem. A to owocuje doskonałymi relacjami w przyszłości. Czyż nie każde dziecko marzy o tym, aby móc zwierzać się ojcu tak samo, jak mamie? A często może to tylko oglądać w serialach i amerykańskich filmach, gdzie świat jest wyidealizowany.