Sprzedaż snusa w UE została zabroniona w 1992 roku. Powodem miał być szkodliwy wpływ tej szwedzkiej używki na zdrowie, a przede wszystkim zwiększenie ryzyka zachorowań na raka. Dziś pośród ekspertów panuje przekonanie, że przesłanki, którymi się wówczas kierowano, były błędne, a dyrektywę właściwie można znieść.

Data dodania: 2011-06-01

Wyświetleń: 4193

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

O szkodliwości papierosów nie ma co dywagować – wszyscy wiemy, że powodują one raka nie tylko płuc, ale i innych narządów wewnętrznych, a także mogą przyczynić się do szeregu innych problemów zdrowotnych, jak chociażby do kłopotów z metabolizmem, podwyższonego ciśnienia i chorób wieńcowych czy cukrzycy. Pisząc o szkodliwości dymu z papierosów nikt Ameryki nie odkrywa, inną kwestią jest jednak szkodliwość szwedzkiej używki tytoniowej – snusa.

Powróćmy więc do momentu sprzed przyjęcia zakazu na sprzedaż snusa w UE – co było powodem tak dramatycznego z punktu widzenia sympatyków snusa ruchu? W drugim kwartale XX wieku wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na rychły koniec starej szwedzkiej tradycji snusowania właśnie na rzecz papierosów. Pośród tzw. tytoniowych ekspertów niewielu było takich, którzy przeciwstawialiby się temu stwierdzeniu. Złośliwi natomiast zwykli nazywać użytkowników snusa „wymierającym plemieniem snusowych dziadków” (szw. „en utdöende skara av <<snusgubbar>>”). Aż tu nagle przyszedł rok 1969, a z nim zaskakująca zmiana w statystykach – sprzedaż snusa pierwszy raz od wielu lat wzrosła w porównaniu do roku poprzedniego!

Jedną z przyczyn miała ponoć być właśnie szkodliwość papierosów, a snus w Szwecji przybrał miano bezpiecznej alternatywy. Tradycja szusowania odradzała się, a wkrótce producenci szwedzkiego tytoniu zaczęli rozglądać się za rynkami zbytu w innych krajach Europy. Nie inaczej uczyniła też amerykańska konkurencja, produkująca dip – pod względem wizualnym taki sam produkt jak snus (sposób zażywania również jest taki sam – główna różnica polega na sposobie produkcji, dzięki któremu szwedzki produkt jest dużo bezpieczniejszy dla zdrowia – przyp. red.).

To właśnie konkurencji z Ameryki przypisuje się winę wprowadzenia zakazu w UE. Podczas wprowadzania swojego produktu na rynek brytyjski Amerykanie postawili na agresywny marketing – nierzadko dochodziło więc do sytuacji, gdy darmowe próbki rozdawano dzieciom i młodzieży, a punkty sprzedaży otwierano nieopodal szkół. Budziło to oczywisty sprzeciw dorosłych, którzy słusznie nie zgadzali się na uzależnianie swoich pociech od nikotyny. Sprawa stała się na tyle głośna, że w 1989 roku pierwszy raz oficjalnie zajęto się w Brukseli propozycją regulacji sprzedaży snusa.

Trzy lata później wprowadzono dyrektywę, która bezwzględnie zakazuje sprzedaży snusa w krajach Unii. Jako uzasadnienie podano dwie rzeczy – rakotwórczość oraz to, że produkt jest szczególnie atrakcyjny dla młodzieży. Jeżeli chodzi o drugi argument – zgoda, ale czy papierosy też nie są szczególnie ulubione przez niepokorną młodzież? Po to istnieją bariery wiekowe, żeby takie rzeczy kontrolować, dlatego nie jest to wystarczający powód do wprowadzania pełnego zakazu.

Nieco bardziej skomplikowana jest sprawa rakotwórczości snusa. Stwierdzenie to oparto przede wszystkim na badaniach amerykańskich naukowców, którzy opierali się na rakotwórczości nie tyle samego snusa, ile wszystkich tzw. „bezdymnych wyrobów tytoniowych”. W badaniu faktycznie wyciągnięto negatywne wnioski, jeśli chodzi o wpływ w/w produktów na zdrowie człowieka, jednak pominięto bardzo ważną kwestię – snus w tym badaniu zaistniał w rzeczywistości tylko jako jeden z produktów, niemalże na zasadzie wzmianki o jego istnieniu. Nacisk kładziono na tytoń do żucia i inne bardziej popularne w Stanach używki bezdymne! Jak więc brzmi uzasadnienie zakazu UE, gdy dowiadujemy się, że tytoń do żucia jest jak najbardziej legalny na rynku unijnym?

Nie czepiałbym się, mówiąc kolokwialnie, gdyby zakaz został po jakimś okresie po prostu zniesiony na zasadzie przyznania się do błędu i pochopnej decyzji. Zwłaszcza, że kwestia snusa była wielokrotnie podnoszona przez szwedzkich europarlamentarzystów z Christoferem Fjellnerem na czele, a w wyniku ich działalności usunięto zapis o rakotwórczości snusa (chodzi o obowiązkowe napisy, znajdujące się na pudełkach, w których snus jest sprzedawany – analogicznie do napisów na paczkach z papierosami). Zapis usunięto, ponieważ badania dotyczące tylko i wyłącznie szwedzkiego snusa zlecone przez organa UE nie wykazały związku między zażywaniem tej używki a powstawaniem komórek rakowych! Co więcej, inne przeprowadzone w ostatnich latach badania wykazują, że snus jest co najmniej w 90% mniej szkodliwy niż papierosy! Dane statystyczne w Szwecji pokazują, że pomimo wciąż wysokiego odsetka użytkowników tytoniu w społeczeństwie, zachorowalność na choroby powodowane przez nikotynę jest dużo niższa niż w pozostałych krajach UE. Jak to możliwe? Ponad połowa użytkowników nikotyny to osoby zażywające wyłącznie snusa! Szwedzi lubią podkreślać też to, że jako pierwsi osiągnęli odsetek palaczy poniżej 20% społeczeństwa. Wszystko to nazywają „szwedzkim doświadczeniem” (ang. „Swedish experience”).

O co więc chodzi? Dlaczego od niemal 20 lat mamy w Unii zakaz, który de facto dyskryminuje i działa na szkodę użytkowników tytoniu? Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o pieniądze, dlatego do głowy przychodzą mi dwa powody, które być może po prostu się uzupełniają, łączą w spójną całość. Pierwszy – mamy do czynienia z paradoksalną koalicją nawiedzonych działaczy antynikotynowych oraz silnego lobby producentów papierosów. Ich wspólnym celem jest niedopuszczenie snusa do obiegu, kierują nimi jedynie inne pobudki. Działacze antynikotynowi najchętniej zakazaliby sprzedaży tytoniu w ogóle (tzw. uszczęśliwianie ludzi na siłę), natomiast producenci papierosów po prostu boją się, że papierosy spotka podobny los, jak w Szwecji, gdzie mamy drastyczny spadek sprzedaży papierosów na rzecz snusa właśnie. Wobec tak silnej „koalicji antysnusowej” Szwedzi nie dadzą rady w pojedynkę. Drugim powodem jest fakt, iż w Europie powstałby zapewne rynek monopolistyczny – w Skandynawii istnieje bowiem jeden zdecydowany lider na rynku (firma Swedish Match z udziałem między 75% a 85% rynku w zależności od kraju – przyp. red.) oraz zaledwie kilku pomniejszych producentów. Oficjalnie wciąż głównym powodem jest ograniczanie sprzedaży produktów tytoniowych, ponieważ Unia „dba o nasze zdrowie”.

A może politycy w Brukseli czują się zbyt ważni, żeby podejmować kwestię „jakiejś tam używki”, która prędzej kojarzy im się z holenderskimi coffee shopami niż z normalnym produktem tytoniowym z ponad dwustuletnią, ciekawą historią i niesamowitym wpływem na szwedzką kulturę? Faktem jest, że o snusie wie niewielu, a jeśli już „coś” słyszeli, to często ulegają opiniom, że to produkt rakotwórczy i szkodliwy. Może czas to zmienić?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena