Jedynym odzwierciedleniem ilości są dane z Głównego Urzędu Statystycznego. A te podają:
- wydane pozwolenia na budowę budynków lub osiedli mieszkaniowych z liczbą lokali,
- budynki mieszkalne przekazane do użytkowania.
Ponadto wiarygodnymi danymi dysponuje Narodowy Bank Polski, który sporządza systematyczne raporty o sytuacji na rynku nieruchomości w Warszawie. Ale udział deweloperów w tych badaniach nie jest obowiązkowy, czyli także trudno wyciągnąć wnioski co do ilości mieszkań i cen transakcyjnych.
Podawana przez analityków liczba 45 tysięcy niesprzedanych mieszkań w całej Polsce nie jest poparta żadnymi wyliczeniami, bo trudno wyciągać wnioski o ilości mieszkań po ogłoszeniach umieszczonych w poszczególnych portalach.
Posłużę się tu prostym przykładem:
Jeśli deweloper umieszcza np. 10 mieszkań w portalach, to cały czas jest w sprzedaży 10 mieszkań. Ale jeśli podpisze umowę pośrednictwa sprzedaży z pięcioma agencjami, które będą reklamować jako swoje mieszkania bez podawania dokładnego adresu to wówczas w portalach będzie liczba 60 mieszkań (10 szt od dewelopera i 50 szt od agencji).
W rzeczywistości nie ma nadmiaru mieszkań, ponieważ te które są w sprzedaży nie spełniają wymagań klientów – są za duże a tym samym za drogie.
Problemem nie jest rzekomy nadmiar mieszkań lecz ciągle spadający Wskaźnik Optymizmu Konsumentów. Przy takich nastrojach nabywców trudno oczekiwać zwiększonej liczby transakcji na rynku nieruchomości; przecież mieszkania ,,nie uciekną”.
Ilość mieszkań przypadająca na tysiąc mieszkańców jest jedną z niższych w Europie i dlatego daleko nam jest do nadprodukcji mieszkań.