Piotr Rubik - urodzony 3 września 1968 roku. Postać tego charakterystycznie wyglądającego, jasnowłosego dyrygenta jest obecna niemal wszędzie. Nie ma wątpliwości, że jest jedną z najbardziej rozchwytywanych gwiazd w Polsce w ostatnich kilku miesiącach.
Słyszałem większośc, jeżeli nie wszystkie z jego utworów. Przyznaję, że moje opinie na temat jego twórczości były rózne. Jedne bardzo pozytywne, drugie wręcz przeciwne.
Jednak celem mojego artykułu nie jest krytyka, czy też wywyższanie pod niebiosy artysty, lecz rozważenia problemu, który dotyka wielu topowych artystów. Mianowicie, czy nie będzie tak, że Rubik zniknie z areny? Można wymieniać wielu artystów, którzy nagle się "skończyli". Posłużę się przykładem zespołu "Ich Troje". Jeździli po Polsce, zbierali wielkie pieniądze za koncerty, sprzedane płyty. Wygrywali listy przebojów, wreszcie pojechali na Eurowizję, gdzie zajęli 7. miejsce, które można z pewnością uznać za sukces. Wystarczyła jednak żona Michała Wiśniewskiego - Marta. Pod pseudonimem "Mandaryna" zaczęła robić furorę, spychając swego męża na drugi plan. Doszło do sytuacji, że część ludzi przestała ją kojarzyć z psotacią jej męża. Potem sesja Marty do CKM, z której Michał nie był szczególnie zadowolony, konflikt w małżeństwie nagłośniony w mediach i koniec sukcesu. Wprawdzie za jakiś czas Wiśniewski powrócił z siedmioosobowym "Ich Troje", które jeszcze raz pojechało na Eurowizję, jednak na okrzyku "Eurowizja 2007 Warszawa!" skończyła się wielka dominacja zespołu. Zresztą Mandaryna też szybko zeszła z pierwszych stron gazet po "klapie" w Sopocie. Czy z Rubikiem będzie tak samo? Wystarczy jedna plotka na jego temat i może być koniec... Jest też możliwość, że Polakom jego twórczość zwyczajnie zbrzydnie...
Istnieje jednak szansa, że utrzyma się na rynku, czego mu z serca życzę. Myślę, że wielki sprawdzian dla Piotra Rubika jest już blisko i bardzo ciekawi mnie, czy przez niego przebrnie. Sam artysta wydaje się jednak świadomy tego co go czeka i tak wypowiada się na swojej stronie internetowej:
"(...)Więc jeżeli los pozwoli mi nadal tworzyć muzykę, co w dzisiejszym urynkowionym, skomercjalizowanym świecie nie jest proste, jeżeli najwybitniejsi wykonawcy nadal zechcą śpiewać moje utwory, orkiestry je wykonywać, a możni tego świata zamawiać u mnie kompozycje - będę mógł powiedzieć, że przekroczyłem RUBIKON."
No cóz, powodzenia...