Adam i Ewa żyli przeszło 6tys. lat temu, jednak wciąż nie dają się zapomnieć. Ich grzech noszę ja, ty i każdy rodzący się człowiek. Skąd wziął się ich grzech? Jaki wpływ ma na nasze życie? Czy istnieje podobieństwo nas do nich, mimo upływu lat? Zapraszam do lektury.

Data dodania: 2007-04-12

Wyświetleń: 8710

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

"Nasi potomkowie" - tak z pewnością mogliby określić nas Adam i Ewa - pierwsi ludzie. Ich grzech noszę ja, ty, każdy z rodzących się ludzi. Mimo, że minęło od tamtych zdarzeń przeszło 6tys. lat, wciąż nosimy w sobie ich cząstkę.

Przypomnijmy sobie historię pierwszych ludzi. Bóg w siedem dni stworzył świat. Na końcu pojawia się pierwsza niedoskonałość, bo wszystko poprzednie było bardzo dobre. Pierwszą niedoskonałością w Dziele Stworzenia był mężczyzna. Tak, tak drodzy panowie, musimy to przyznać. Dopiero, gdy powstał mężczyzna, Bóg stwierdził, że kogoś tu brakuje. Według wspaniałego Planu mężczyzna potrzebował kobiety, zresztą chyba wciąż jej często potrzebuje. W historii ludzi chcę zwrócić państwa uwagę na kilka elementów owej historii.

Ważnym aspektem w historii grzechu Ewy jest jej wejście w rozmowę, w dyskusję z szatanem. Przyznam, że wielokrotnie słysząc fragmenty Księgi Rodzaju, nie zwróciłem uwagi na pewne słowa wypowiedziane przez Ewę. "<> Niewiasta odpowiedziała wężowi: <tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli>>." (Rdz 3, 1b-3) Tymczasem Bóg przekazał pierwszym ludziom tak: "<ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie pomrzesz>>." (Rdz 2, 16b-17) Jeśli ktoś porównał słowa pogrubionym drukiem, z pewnością zauważył pewną rozbieżność między obiema wypowiedziami. Pierwsza kwestia: w słowach Boga nie ma mowy o dotykaniu drzewa, jednak Ewa w rozmowie z szatanem dodaje od siebie, wyolbrzymia mówiąc, że nie wolno im nawet dotykać owego drzewa. Często możemy zaobserwować coś takiego w naszym zachowaniu, gdy w relacjach międzyludzkich lubimy wyolbrzymiać, dodawać pewne fakty. Należy tego unikać, bo jak widać w przytoczonych przeze mnie fragmentach, wchodzimy tym w relacje z szatanem. Druga kwestia, na którą chcę zwrócić uwagę, to fakt, iż Ewa stwierdza, że nie wolno im spożywać owoców z drzewa w środku ogrodu. Bóg mówi, jak zaznaczyłem o drzewie poznania dobra i zła. W środku ogrodu faktycznie było drzewo, jednak było to drzewo życia, na co wskazuje Rdz 2, 9, głoszący: "Na rozkaz Pana Boga wyrosły gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła." Tu jest także w zachowaniu Ewy próba zamiana rzeczywistości. Gdyby Ewa nie weszła w relację z szatanem, gdyby nie dość, że z nim nie rozmawiała, no to jeszcze tym bardziej żyła w pełnej prawdzie, prawdopodobnie żylibyśmy w raju.

Chciałbym teraz nieco odbiec od kwestii człowieka, ale o złe zrozumienie pewnego fragmentu Biblii. W wielu kalendarzach zauważamy, że poniedziałek otwiera tydzień. Faktycznie, poniedziałek rozpoczyna pewien cykl, na który się składa praca, a po niej wypoczynek. Jednak naprawdę pierwszym dniem tygodnia jest niedziela. Nie trzeba szukać po Biblii, aby znaleźć potwierdzenie tego, wystarczy treść mszy, która głosi: "Dlatego stajemy przed Tobą i zjednoczeni z całym Kościołem, uroczyście obchodzimy pierwszy dzień tygodnia, w którym Jezus Chrystus zmartwychwstał i zesłał na apostołów Ducha Świętego." Dlaczego mówię o tym, przy okazji Dzieła Stworzenia. Wiele ludzi bowiem, powołuje się na Księgę Rodzaju, wskazując słowa "A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął." Uzasadnia się, że Bóg odpoczywał, bo była niedziela, dzień święty, który święcić należy. Jednak musimy pamiętać, że Chrystus Zmartwychwstał w 33r.n.e. I przedtem niedziela nie miała żadnego znaczenia i nie była świętym dniem. Bóg więc zasłużenie odpoczął po pracy. My także odpoczywamy dnia siódmego (sobota). Chciałem więc korzystając z okazji poruszyć temat pierwszego dnia tygodnia.

Podczas Wigilii Paschalnej na samym początku po wejściu do kaplicy kapłan, bądź diakon śpiewa słowa: " O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!" Przyznam, że słowa te są zastanawiające. Otóż wystąpił tu pewien paradoks. Gdyby człowiek nie popełnił grzechu, Bóg nie okazałby nam tak wielkiej miłości. Nie mógłby pokazać nam największej miłości ("Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich." J 15,13 ). Przełożyć możemy to na naszą sytuację, kiedy zrobimy coś bardzo złego, popełnimy zły czyn, który wprawia nas w kłopoty, a z tych kłopotów wydobywa nas jakaś bardzo uznana i powszechnie szanowana postać. Wówczas możemy określić szczęśliwą naszą winę, szczęśliwym kłopot. Tak samo tu, Adam popełnia grzech, który przechodzi dalej na kolejne pokolenia, ale z drugiej strony, dzięki temu grzechowi pojawia się Wielki Człowiek, który działa dla zgładzenia tej winy. Nie należy oczywiście rozpatrywać pozytywnie grzechu, ani jego skutków, ale jak mówi znane przysłowie: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" lub, jak mówi ks. Twardowski "Nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia, kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno. Tak więc, jeśli grzech zamknie nam drogę do raju, okno wciąż jest otwarte.

Ostatnia już kwestia w moim artykule. Z Adamem i Ewą wiąże nas grzech pierworodny, ale także pewne zachowania. Szatan jest przebiegłą istotą, która ma wobec każdego swój plan. Jednak w przeciwieństwie do Boga nie jest to Plan Zbawienia, lecz plan zniszczenia. Diabeł świetnie zna nasze wszystkie słabości, zawsze wie, w który punkt uderzyć. Wie, komu najbardziej będzie ulec uzależnieniu od alkoholu, komu od papierosów, komu od pornografii, od narkotyków, wie kto z nas jest skłonny do życia w obłudzie. Zawsze będzie uderzał w nasz najsłabszy punkt. I właśnie jeśli chodzi o te punkty wspólne z Adamem i Ewą mamy niemal zawsze podobną słabość. Mianowicie - chcemy być panem swego życia. Życie ludzkie przyrównać można do ołtarza. Od nas zależy, co na tym ołtarzu będziemy czcić. Ciężko jest nam postawić na tym ołtarzu Boga. Ciężko jest nam zrozumieć, że On wszystko co czyni, czyni dla naszego dobra. Najłatwiej jest nam postawić na tym ołtarzu siebie samego. Wtedy nie wymagamy od siebie, żyjemy według własnych praw, zasad, zachcianek. Z Bogiem jest trudniej, bo Bóg wymaga, natomiast kiedy panem na ołtarzu jestem ja, mogę uczynić co chcę. Jednak musimy pamiętać, że taka postawa często prowadzi do grzechu, który na niszczy i z czasem z pewnością sprawi, że zostaniemy zepchnięci z tego ołtarza. Naszym życiem będzie dominował grzech i oto właśnie chodzi szatanowi. Ustanowienie siebie panem własnego życia jest równe z powiedzeniem "tak" szatanowi. Dlatego odpowiadamy na pytanie: "Czy wyrzekasz się wszystkiego co prowadzi do zła, aby cię grzech nie opanował? Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?" Na te pytania razem z ludem odpowiadamy głośno "wyrzekam się". Jednak ile w tym jest prawdy? Czy nie jest tak, że za każdym razem, kiedy dokonujemy odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, kłamiemy? Otóż pamiętajmy, że kiedy mówimy o wszystkim co prowadzi do zła, wspominamy także, a może przede wszystkim zwracamy uwagę na ołtarz mojego życia. Kiedy postawię na nim siebie opanuje mnie grzech i on mnie na nim zastąpi. Pamiętajmy o tym, przy każdej okazji, kiedy odnawiamy chrzcielne przyrzeczenia.

Reasumując, mimo upływu 6tys. lat wciąż żyje w nas nie tylko grzech naszych pierwszych rodziców, ale także ich słabości, ich chęć bycia wyżej od Boga. Zdarzenia, które były tak dawno nie mogą odejść w niepamięć, gdyż są w naszym życiu ciągle aktualne. Wspominajmy więc na każdym kroku swego życia na fakt, iż jesteśmy potomkami Adama i Ewy, a wszystko co stało się ich udziałem, jest również naszym udziałem.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena