Święta to okres magiczny. Każdy je lubi. W ostatnich latach szczególnie marketingowy, dla których szał przedświątecznych zakupów jest doskonałym polem do popisu by sprawdzić skuteczność zaprojektowanych kampanii reklamowych. Tysiące promocji, wielokolorowe, wpadające w oko reklamy, piękne pomocnice Mikołaja zachęcające do zakupu jeszcze piękniejszym głosem, czy uśmiechnięte od ucha do ucha renifery z saniami pełnymi promocyjnych produktów.
Bynajmniej, nie rozwiązuje to, a wręcz pogłębia coroczny dylemat dręczący chyba każdego z nas.
Co by tu kupić na prezent najbliższej osobie. Samo się przecież nie kupi, mimo usilnych prób wciśnięcia nam tego co chce producent.
Ale spośród tysięcy prezentów, które można kupić w tysiącu sklepów, żaden może nie spełnić naszych oczekiwań, może nie sprostać naszym wymaganiom (albo raczej oczekiwań osób obdarowywanych). Dlatego też w dzisiejszych czasach warto mieć na uwadze jeszcze jedną ważną rzecz. Obecnie z powodzeniem ucieszyć może prezent wirtualny, czyli coś co fizycznie nie istnieje, ale jednak osoba, która go dostanie ma z niego wiele radości i pożytku. Tak, prezenty wirtualne. Mimo raczej pejoratywnego wydźwięku wirtualności w odniesieniu do rzeczy wydawałoby się materialnych (jakimi można określić prezenty), nie mam tu jednak na myśli czegoś co istnieje tylko z pozoru. Chodzi o prezenty w formie elektronicznej, takie jak np. doładowanie telefonu, książka elektroniczna, abonament w jakimś ulubionym serwisie internetowym czy wiele innych, których z dnia na dzień przybywa i będzie przybywać wraz z postępującą cyfryzacją naszego świata i rozwojem usług w Internecie.
Któż z nas nie ma telefonu komórkowego? Chyba niewielu. Spora część z nas korzysta z telefonu na kartę. Czy takie doładowanie telefonu nie ucieszyłoby bardziej niż setna para skarpetek, czy dwudziesta para majtek (których od zeszłego roku nie mieliśmy jeszcze okazji założyć)? Dla notorycznej gaduły może być to prezent wręcz idealny, spełniający wszystkie wymogi stawiane upominkom. To samo tyczy się nastolatków, którzy bez telefonu czują się jak dawniej my bez zegarka.
A dla każdego, postępowego mola książkowego, bądź człowieka chcącego być w stałym kontakcie z wydawnictwami papierowymi, elektroniczne książki, gazety czy tygodniki i miesięczniki z interesującej branży przeglądane na ekranie nowoczesnych tabletów z pewnością okażą się bardziej praktyczne od wydawnictw papierowych. Oczywiście wiele osób, do których sam się również zaliczam, zdecydowanie woli papier, ale wraz z wkraczaniem elektroniki w kolejne dziedziny życia, będzie nas coraz mniej. Niepodważalnym jest fakt, że 50 książek do walizki zmieścić nie sposób. Za to do czytnika czy netbooka wejść ich mogą niezliczone ilości. Chyba nie muszę wspominać o możliwości wyszukania czegoś w tych 50 książkach mając je w formie papierowej oraz elektronicznej. Wygoda e-booków pobije tutaj każde klasyczne wydanie papierowe. Cała logistyka związana z takimi wirtualnymi publikacjami powoduje, że są one tańsze niż klasyczne pozycje, w związku z czym można za mniej mieć więcej, kosztem oczywiście formy.
W przypadku takich prezentów może być jednak problem z przekazaniem upominku w jakiś przypominający chociaż w niewielkim stopniu sposób klasyczny. Nie uda nam się zapakować takiego doładowania, czy e-booka w ładne pudełeczko owinięte w papier mieniący się wieloma kolorami. Chociaż zawsze pozostaje kopertka z ładnie wypisaną kartką na której znajduje się np. kod dostępu do jakiejś usługi. Każdy znajdzie zapewne jakąś standardową formę przekazania takiego e-prezentu.
A kto wie, może już niedługo ktoś wynajdzie i wirtualne opakowania;)?