Wrzesień... Niech go diabli! Włącznie z całymi wakacjami! Stoję po kolana w jakiejś ohydnej brei z założenia mającej być błotem, bo pogoda nie rozpieszcza.

Data dodania: 2010-09-29

Wyświetleń: 1743

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Telefon uparcie wydzwania kuranty, bo koleżanka sobie wymyśliła grilla (w taki ziąb) i teraz spędza gości, jak stadko rozproszonych kur. „A gdzie jesteś?” (Nie powiem, bo się wyrażać nie będę.), „A dlaczego tak długo?” (Bo nie krócej.). Gdzie te upalne sierpnie, pytam? Teraz w lipcu ścina się człowiekowi białko, a w sierpniu przyjaźni z termoforem i kurtką. O złotym, polskim wrześniu nie wspomnę, bo krew mnie zaleje. Brnę do uroczego domku znajomej na rzeczonego grilla i peroruję sama przed sobą o wakacyjnym zejściu na psy. Nie wiem jeszcze, jak sobie wykrakałam, bo właśnie temat wakacji, a dokładniej kolonii będzie na tapecie.

Po wymianie zwyczajowych uprzejmości, po dowiedzeniu się, kto kogo zostawił, kto z kim i dlaczego, a komu co i po co, nastąpił z założenia miły punkt programu – degustacja. Byłoby całkiem przyjemnie, gdyby gospodyni się nie „przypomniało”, że oto latorośl jej w tym roku była na kolonii aż w Turcji i niech dziecko opowie. Dziecko, nim zostało dopuszczone do głosu, musiało słuchać bagatela dwugodzinnej rozmowy dorosłych na temat plusów i minusów wyjazdów kolonijnych, a że się samodzielności uczą - ale co to za samodzielność, jak wychowawcy teraz tacy i inni, ale pozwiedza – a bzdura, teraz młodzież niezainteresowana. Młodzież siedziała zaś z miną znudzoną, mieląc szczękami gumę, raczej nie rwąc się do opowieści. Temat mnie drażnił szalenie, choćby dlatego, że w tym roku urlop wypadał w „przepięknym” wrześniu i to nad zimnym Bałtykiem, a nie na riwierze. Ostatecznie dociekania zakończono stwierdzeniem jednogłośnym, że jednak kolonie to pomysł dobry, kształcą, gwarantują zajęcie, wypoczynek i ogólnie są cacy. Uprzejmie zatem zachęcono nastolatkę do opowiadania wrażeń z podróży. Tu włączyłam fonię, bo w Turcji mnie jeszcze nie było. To się nasłuchałam... Szkoda słów. Internetu biedactwo nie miało, a ci „Arabi” to dziwni jacyś (No tak, nie latali za różową landrynką jak z pieprzem), hotel przy plaży i piasku pełno (Ot dziwota, ale że w upał można siup w morze, to już się zapomniało), baseny tylko dwa na terenie hotelu (Aż się przyjrzałam dziewczynie. Rozdwoić się nie potrafi na pewno, więc po co więcej?), ganiali maleństwo po jakichś kamieniach (Z kontekstu wywnioskowałam, że to ruiny świątyni greckiej były – z chęcią bym zobaczyła na żywo zresztą), w pontonie kazali pływać (W zbrodniczych zamiarach zorganizowany mieli ten rafting na pewno.... Litości) i pod jakąś wieżę, taką turecką, wywieźli (Minaret, dziewczynko), nooo, tą od kościoła ich, mówili, ale akurat smsy czytała (Meczet to się nazywa..... i zaczynam się zastanawiać, czy baterie słoneczne w kalkulatorze wymienia). Po słowach, że ogólnie ta „Rywera” to głupia, bo tylko sok im dawali na dyskotekach, a ona za dwa miesiące JUŻ 16 lat kończy – nie wytrzymałam i spytałam:

- Mogłabym karkówkę dostać?

Licencja: Creative Commons
2 Ocena