Walka o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. rogorzała w naszym kraju na dobre. W szranki stanęło aż 10 miast. Każde zachwala swoją ofertę kulturaną i niepowtarzlną atmosferę. A jak jest w rzeczywistości, czy rzeczywiście rywalizują kulturalne potęgi, czy też karły prężące muskuły?
Zapraszam do lektury.

Data dodania: 2010-01-08

Wyświetleń: 2259

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Aż dziesięć polskich miast ubiega się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Do walki o to zaszczytne miano stanęły: Białystok, Gdańsk, Katowice, Lublin, Łódź, Poznań, Szczecin, Toruń, Warszawa i Wrocław. Spośród pierwszej dziesiątki największych polskich miast w szranki nie stanęły jedynie: Kraków (zdobył tytuł ESK w 2000 r.) i Bydgoszcz. Z jakiej przyczyny praktycznie wszystkie polskie metropolie nagle rzuciły się do walki o tytuł w dziedzinie traktowanej zwykle po macoszemu?

Z jednej strony na pewno przyciągnął je sukces innych miast, które już tytuł ESK uzyskały. Przykłady Liverpoolu, Essen, czy Glasgow pokazują, że jest to szansa na pozytywną odmianę miasta i przestawienie go na szybszą ścieżkę rozwoju. Równie ważna jest promocja miasta w Europie. Czy jednak to wszystko?

Tak duża liczba kandydatów i w większości nieciekawe, od czapy wymyślone propozycje wydarzeń kulturalnych dowodzą czegoś jeszcze. Miasta nie bardzo mają wizję swojego rozwoju. Łapią się wszystkiego co może taką wizję zastąpić. Ze wszystkich propozycji jedynie Łódź stara się budować program wydarzeń kulturalnych woków jakiejś idei - miasta przemysłów kreatywnych. Wszyscy pozostali na gwałt poszukują pomysłów na festiwale i wydarzenia. Nie dbając przy tym, aby wydarzenia te luźno chociaż były związane z tożsamością miasta i wynikały z jego wizji rozwoju. W ten sposób miasta mają jak w banku, że w przypadku ewentualnej wygranej mieszkańcy zignorują festiwal, a w 2017 roku większość z imprez nie zostanie powtórzona.

Program na obchody roku ESK powinien wypływać z wizji miasta, ta natomiast z tożsamości miasta. Łatwiej byłoby wówczas zaangażować w udział w wydarzeniach mieszkańców. Taka wizja powinna napędzać kandydaturę pomysłami i wydarzeniami kulturalnymi bezpośrednio z niej płynącymi. Mam jedynie nadzieję, że skoro dotychczas włodarzom miast nie udało się stworzyć niczego co kreatywnie by je napędzało, może uda się przy tej okazji.

Słabość wszystkich kandydatur poza łódzką widać też w innym miejscu. Miasta nie planują stworzyć miejsc z klimatem, które mogłyby stać się przestrzenią, w której mieszkaniec spotykałby się z kulturą. W większości miast kandydackich nie ma fajnych stref pieszych, które powinny być areną dla przedstawień, występów performerów i teatrów ulicznych. To właśnie te miejsca zachęcają, aby wyjść z domu i powodują, że miasto tętni życiem. Takie miejsca zachęcają przyjazną atmosferą do zanurzenia się w kulturze. Takich miejsc poza Wrocławiem w miastach kandydackich jak na lekarstwo. W stolicy kultury atmosfera kulturalnego święta powinna być wyczuwalna na każdej ulicy, a nie jedynie w salach koncertowych. Bez estetycznych stref pieszych osiągnąć się tego nie da.

Na razie wszyscy mają logo i slogan. Czyli to co zrobić najłatwiej. Poza tym każdy zapewnia, że jego miasto kipi kulturą od rana do wieczora, mieszkańcy w wolnym czasie zajmują się głownie amatorskim teatrem lub piszą wiersze, a lokalni żule przy piciu alpagi nucą Lutosławskiego. Niestety rzeczywistość jest inna. Niektóre z miast nie mają nawet podstawowej infrastruktury kulturalnej (np. Szczecin i Białystok), a turysta, który do nich trafi wieczorem nie ma co ze sobą zrobić. Nie bardzo jest gdzie napić się kawy, a co dopiero zażyć ciekawej rozrywki.

Mam zatem wrażenie, że nie o kulturę, a o promocję większości kandydatów chodzi. Marka kulturalna powinna być jednak budowana w nawiązaniu do historii miasta i bieżących oczekiwań mieszkańców. Sukces w jej tworzeniu opiera się nie na marketingu, a na konsekwentnie realizowanej polityce kulturalnej. Przekłada się ona na przyciąganie coraz większej liczby turystów i inwestorów zainteresowanych atrakcyjnym klimatem społecznym oraz ciekawą ofertą spędzania wolnego czasu.

Jeżeli Łódź zrealizuje wszystkie swoje plany związane z przekształceniem centrum miasta w Strefę Sztuki to wygra. Panie Prezydencie Kropiwnicki niech już dziś zabierze się Pan za usuwanie antysemickich napisów z miasta i remonty kamienic. Sama strefa sztuki nie wystarczy.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena