Da Feng (absolwent Coventry University in Britain) zaprojektował samochód przyszłości. Posiada on silnik elektryczny oraz specjalną baterię, która ładowana jest w dość nietypowy sposób. Dlaczego nietypowy? Ponieważ możemy to porównać z jazdą na rowerze. Mianowicie kierowca by móc się przemieścić, musi wykonać określone ćwiczenia fizyczne. Pojazd ten to mała przenośna siłownia. Na czym będzie można poćwiczyć? A chociażby na steperze czy maszynie wioślarskiej. Wydaje się niemożliwe, ale jednak jest to wykonalne. Wytwarzana przez nas energia mechaniczna, będzie zamieniana w energię elektryczną.
Czy samochód będzie produkowany na szeroką skalę? Raczej nie. Ciekawe jednak, czy znalazłby się ktoś chętny na jazdę takim pojazdem. O ile mistrzowie fitnessu pewnie problemów z prowadzeniem auta by nie mieli, a znając życie opracowaliby dodatkowo całą gamę "cudownych" ćwiczeń, które pomogą nam wyrzeźbić sylwetkę i osiągać lepsze wyniki w prowadzeniu samochodu, o tyle przeciętny zjadacz chleba mógłby napotkać kilka utrudnień i niekoniecznie mieć ochotę na morderczy trening w drodze do sklepu po bułki. Ciekawe też jaką maksymalną prędkość taki samochód mógłby osiągać...Nie zmienia to jednak faktu, że trudno jest chyba sobie wyobrazić dyrektora poważnej firmy "pod krawatem" po takim maratonie do biura.
Jedno jest pewne. Ekolodzy na pewno pomysł pochwalają.
P.s. Jakby nie patrzeć prekursorem w tej dziedzinie jest bezapelacyjnie Fred Flinston. Ewidentnie wyprzedzał swoją epokę...