Boimy się odrzucenia, pragniemy być akceptowani, więc zakładamy maski. Tworzymy takie maski na każde potrzeby, bo wydaje nam się, że tak właśnie powinniśmy postępować.
Jednak nigdy nie jesteśmy wytworzonym obrazem. Powstaje wewnętrzny konflikt. Przestajemy zauważać siebie i być sobą, tymi elementami bez maski.
Przestajemy się zachowywać tak jak chcemy i robić to co chcemy naprawdę. Następuje odrzucenie siebie. Stajemy się niewolnikami i trudno tu mówić o szczęściu...
Efektem tego jest coś co często nazywane jest "lustrem". Projektujemy na zewnątrz nasze braki i niedoskonałości. Można to wykorzystać na dwa sposoby. Trwać w odrzucaniu lub wprowadzać zmiany w sobie.
Odrzucanie polega na krytykowaniu i pouczaniu innych, na ślepocie, że chodzi o nas samych. Zmiany, na zauważaniu, że "coś w tym jest" i przyjżeniu się co można w sobie polepszyć, bo sami nie jesteśmy w stanie zobaczyć co jest do uleczenia w sobie. Widzimy to w otaczających nas ludziach. Celem takiego widzenia jest akceptacja siebie i pokochanie siebie takimi, jakimi jesteśmy naprawdę.
Wymaga to uczciwości wobec samych siebie, a nie wobec innych, pokory i ciągłej uwagi. Takie projektowanie jest odruchowe, nie jesteśmy tego do końca świadomi i czasem trudno nam je rozpoznać. Nie dowierzamy lub ignorujemy znaki. W rzeczywistości nic nie dzieje się na zewnątrz, to wszystko dzieje się w nas, a pojawiający się ludzie mają nam pomóc zauważyć to co warto w sobie zmienić.
Spojrzenie w głąb siebie, zobaczenie siebie i własnego zachowania, widzenie jakie to jest naprawdę pomaga odzyskać swoją własną moc do działania. Stajemy się niezależni i prawdziwi. Akceptujemy siebie i kochamy. Nic nie jest w stanie nas wytrącić z równowagi.
To nazywam swoją nową wolnością i swoim nowym szczęściem.