Wśród polityków trwa zagorzała dyskusja, dotycząca zapłodnienia in vitro. Lewica chce, aby było refundowane, prawica żeby zostało zupełnie zabronione. Osoby bezpłodne, cierpiące czasami wiele lat, obserwują bezsensowne przepychanki i szukają alternatywy.

Data dodania: 2009-06-10

Wyświetleń: 3239

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wśród polityków trwa zagorzała dyskusja, dotycząca zapłodnienia in vitro. Lewica chce, aby było refundowane, prawica żeby zostało zupełnie zabronione. Osoby bezpłodne, cierpiące czasami wiele lat, obserwują bezsensowne przepychanki i szukają alternatywy.

Niekiedy szukają jej przez wiele lat. Kobieta próbuje zajść w ciążę, ale nie udaje jej się to. Mężczyzna jest załamany, ich związek wystawiony na uciążliwą próbę. Wówczas pomocna może być matka zastępcza – surogatka.

Dlaczego nie adopcja?

Przeciwnicy in vitro twierdzą, że przecież można zamiast rodzić z probówki, wziąć dziecko do adopcji. W Polsce istnieje ponad 3 tys. placówek, w których dzieci czekają na rodziców. Jednak co oznacza bycie rodzicem? To przede wszystkim zdolność otoczenia dziecka miłością, a ta nie pojawia się ‘na zawołanie’. Opiekunowie w Domach Dziecka zwracają uwagę na istotny problem: nie pozwala się na adopcję, jeśli zastępczy rodzice nie są pewni uczuć do nie swojego (nie ze swojej krwi) maleństwa. Adopcja jest obwarowana wieloma przepisami. Jej proces jest z reguły długi, żmudny i niejednokrotnie kończy się odmową dla starających się o dziecko par. Rodzice boją się najbardziej tego, że podejmą się opieki nad dzieckiem i nie będą potrafili go kochać. Mają prawo się tego obawiać. Tak, jak mają święte prawo starać się o własnego potomka.

Matka czy inkubator?


W Polsce od lipca 2008 roku działa Centrum Pośrednictwa ELIZABETH – Matki Zastępcze Surogatki. Prowadzi ono działalność zajmującą się kojarzeniem bezdzietnych par małżeńskich, które z jakichś przyczyn zdrowotnych nie mogą mieć dzieci, z kobietami, które chcą takim parom urodzić dziecko. Surogatki za urodzenie dziecka potrafią zażądać nawet około 120 tys. zł. To jasne, że wiele z kobiet, decydujących się na taką formę pomocy, robi to z chęci zysku. Z tymi sprawa jest z reguły prosta. Jest to dla nich biznes, nie przywiązują się do dziecka, łatwo je oddają. Problem, jaki się w tym przypadku rodzi, to ich stosunek do rozwijającego się w nich dziecka. Powinno być ono już w życiu płodowym otoczone troską i miłością. Tego niestety zabraknie u kobiety, która liczy tylko na zysk.

Istnieją jednak surogatki, które autentycznie współczują bezdzietnym z konieczności parom. Chcą pomóc, ponieważ to empatyczne, mądre i wrażliwe kobiety. I ta właśnie wrażliwość czasami je gubi. „Dziennik” opisał przypadek kobiety, która po urodzeniu dziecka poczuła potrzebę zatrzymania go przy sobie. Zleceniodawcy odebrali jej niemowlę siłą, a ich adwokat zagroził, że jeśli wystąpi do sądu o prawo do opieki nad urodzonym w wyniku zabiegu in vitro synkiem, straci również pozostałe dzieci. Kobieta zrezygnowała z sądowej batalii, chociaż wedle prawa polskiego prawdopodobnie wygrałaby proces. Genetyczny ojciec mógłby dostać tylko prawo do opieki nad swoim synem. Aby tego uniknąć trzeba przygotować dobrze przemyślaną umowę. Na internetowym forum surogatek możemy przeczytać: w umowie należy dokładnie wykazać, że wynajęcie brzucha nie jest sprzedażą dziecka. Nowi rodzice nie płaca za dziecko, tylko pokrywają koszty związane z ciążą takie jak: lekarstwa, wizyty u lekarza, podróżę, odpowiedznie wyżywienie, za trud przejścia przez ciążę. Rodzice muszą zobowiązać się w umowie że zobowiązują się odebrać dziecko bez względu na to czy urodzi się zdrowe czy chore, a matka-surogatka - że je wyda bez protestów. Aby mieć pewność, że matka zrzeknie się dziecka, najlepiej jeśli podpisze ona weksel na dużą sumę (np. 100 tys. zł) który jest zdeponowany do czasu przekazania dziecka.

Naturalna potrzeba

Urodziła już dwójkę dzieci. Wie, jak wielka jest potrzeba posiadania własnego potomstwa. Chciałaby pomóc znajomym, którzy starają się o dziecko od wielu lat. Chce zaproponować im swój brzuch, który będzie dla ich dziecka schronieniem. Jednak, czy jej dzieci to zrozumieją? Czy nie zostanie nazwana dziwką, sprzedającą swoje ciało? W końcu weźmie za to pieniądze, chociażby po to, aby mieć dobre warunki w ciąży. Czy nie przywiąże się zbytnio do dziecka?

Jest samotną kobietą, która potrzebuje pieniędzy. Znajduje wiadomość o możliwości zostania matką zastępczą. Może zarobić 100 tys. zł. W zamian musi przejść zabieg zapłodnienia in-vitro, potem przez dziewięć miesięcy znosić trudy ciąży, pamiętając przy tym, że nie nosi w sobie swojego dziecka, ale jednocześnie to cudze dziecko otaczając troską. Jest to niezwykle trudne. Czy sobie poradzi? Czy jej emocje są na takim poziomie, żeby to udźwignąć?

Latami czekają na potomka. Żadne badania, żadne leczenie nie pomaga im zrealizować tego naturalnego pragnienia. Ona parokrotnie stara się utrzymać ciążę, bez skutku. On patrzy z rozpaczą na dwóch czterolatków kopiących piłkę i ich ojca, który instruuje ich jak najlepiej zrobić wykop, tak żeby strzelić prosto w światło bramki. Ktoś podpowiada im, że mogliby skorzystać z usług surogatki. Pojawiają się wątpliwości. Czy dziecko dostanie wystarczająco dużo miłości, czy matka zastępcza będzie dla niego w tym okresie niczym prawdziwa matka, czy też uznając, że to bezmyślny płód, zostawi jego rozwój bez opieki? Czy będzie odżywiała się zdrowo, czy też po kryjomu będzie folgowała swoim zachciankom i np. będzie paliła papierosy? Czy nie przywiąże się do dziecka tak, że po jego narodzinach będzie chciała je zatrzymać? Co na to opinia publiczna? Jak zareagują osoby z rodziny, znajomi? Pytań rodzi się mnóstwo, ale kiedy zostaje tylko jedno wyjście – otwiera się drzwi.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena