Na nowy rok zrobiłem przegląd wpisów na forach dyskusyjnych związanych z funduszami inwestycyjnymi. Utrzymujący się od ponad roku trend spadkowy funduszy sprawił, że coraz częściej pojawiają się wpisy z prośbą o radę. Zatytułowane są mniej więcej tak: “Straciłem już 50% - co robić”.

Data dodania: 2009-05-05

Wyświetleń: 2498

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Na jednym z forów obiecałem napisać poradę co robić w sytuacji, gdy ktoś zainwestował i bardzo dużo stracił. Miałem się za to zabrać jutro. Ale myślałem, myślałem - i temat się nieco rozrósł. Dlatego zaczynam już dziś pierwszą część gdzie definiuję problem i zastanawiam się, jak mógł wyglądać ostatni rok dla fikcyjnego pana Marka, który sporo stracił…


Niestety, dla osób które kilkanaście miesięcy zainwestowały w fundusze akcyjne i cały czas czekały na rozwój sytuacji nie jest ona najlepsza.

Kto zawinił?

* Nie można tu winić rynku - tak to już jest, że na rynkach finansowych trzeba się liczyć z ryzykiem.
* To może zrzucić winę na doradców finansowych? Też nie - no, chyba, że obiecali na bieżąco zarządzać portfelem i wspólnie z klientem zbudować strategię inwestowania. lub gdy zapomnieli powiedzieć, że nie można liczyć na ciągłe wzrosty i własne inwestycje należy monitorować.
* Czyli chyba jednak winić możemy w większości przypadków tylko siebie. Niestety…
A czy istnieje najlepszy fundusz? - artykuł tutaj.

Przedstawiłem telefonicznie to co chcę w tym poście napisać kilku znajomym, którzy ponieśli straty - na szczęście mniejsze niż hipotetyczny pan Marek. I z bólem przyznały, że rzeczywiście popełniły błąd, o którym napiszę już w kolejnym poście…

Teraz zdefiniujmy problem:
Zdefiniujmy problem następująco:

Pan Kamil zainwestował w fundusze półtora roku temu 100.000 zł. W tej chwili sprawdzając wyniki notowań okazuje się, że jego portfel jest wart 40.000. Stracił 60%. Do funduszy akcyjnych przekonały go ich wyniki.

Pan Kamil pyta: co mam robić? Sprzedać?

Co można poradzić?

W otoczeniu pana Marka rodzina i znajomi szepczą przykładowo:
- sprzedaj i zapomnij o funduszach inwestycyjnych
- trzymaj, jak powiedziałeś A to powiedz i B, bądź wytrwały,
- dokupuj nowe jednostki, bo jest taniej.

A co ja bym poradził?

Coś zupełnie innego… Ale zanim o tym napiszę przeprowadźmy krótką analizę sytuacji pana Marka.
Uważam, że każda z powyższych propozycji może być dobra - pod warunkiem dodania do nich pewnej otoczki, o której w dalszej części postu.
Natomiast skorzystanie wprost z dowolnej z tych porad nie pomoże panu Markowi w przyszłości. I wcześniej czy później ponownie podejmie błędną decyzję.

W maju 2007, gdy pan Kamil inwestował w fundusze

… już od dłuższego czasu trwała hossa, wyniki funduszy rosły.
Dla jednorocznej inwestycji można było znaleźć fundusze, które osiągnęły roczny wynik powyżej 100%. Nietrudno było zacząć inwestować.
Nie wiem, czy nasz przykładowy pan Kamil zaczął inwestować na własną rękę, odwiedził doradcę czy też doradca odwiedził jego. Nie ma to tutaj znaczenia.
Fakt jest taki - pan Kamil zainwestował swoje pieniądze w fundusze akcyjne.

Dlaczego rozpoczął inwestowanie?

Po prostu - bo fundusze dobrze zarabiały. Gdyby wtedy zapytać jakich zysków oczekuje - odpowiedziałby prawdopodobnie - “Jak najwyższych”.
A jaki jest cel tej inwestycji? “Aby zarobić”.
Jak długo ma trwać inwestycja? … Takiego pytania wtedy też sobie nie zadał.

Zaczęły się niewielkie spadki (10%). Co robi pan Marek?

To zależy czy monitorował swój portfel funduszy.

* Jeżeli nie - to prawdopodobnie nawet tych spadków nie zauważył.
* Jeżeli tak - to pomyślał “Ech, to w końcu tylko 10%, odbije się…”. Szczególnie jeżeli kupując fundusze zapłacił prowizję (przy akcyjnych można było zapłacić nawet 4%).

Spadki trwały nadal (30%). Co robi Pan Marek?

To zależy czy monitorował swój portfel funduszy.

* Jeżeli nie - to nawet tych spadków nie zauważył.
* Jeżeli tak - to zaczął się poważniej zastanawiać. Co dalej? Jak sprzedam, to stracę 30 tys. Ale jak zostawię? Jak nie sprzedałem przy stracie 10% to czekam nadal.

Ale od teraz zaczyna częściej sprawdzać notowania. A te czasem rosną, czasem spadają. I tak strata rośnie. No bo jak przy 30% postanowiłem nic nie robić, to czemu mam coś zrobić przy stracie 35%?
A jak przy 35% nic nie zrobiłem to czemu miałbym zrobić coś przy minus 40%? W końcu przyjmuje postawę bierną. No bo w końcu jak tu wypłacić, a tym samym przyznać się do błędnej decyzji…
A co naprawdę znaczą zmiany notowań - artykuł tutaj.

Miarka się przebrała - spadki już prawie 60%. Co robi Pan Marek?

Nie ma chyba możliwości aby nie wiedział o długo trwających już spadkach na giełdach.
Od granicy 50% straty zaczyna szukać pomysłu na to co zrobić dalej.
Ale kogo by się nie zapytał otrzymuje różne odpowiedzi.

Co robić?

Mam pewną propozycję. Ale zanim ją opiszę - trochę refleksji. O niej w następnym wpisie.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena