Znajdujemy je w książkach na które trafiamy, słyszymy je w słowach lecącej w radiu piosenki. Takich okoliczności jest więcej i możemy być pewni, że nie jest to przypadek.
Świat jest dziełem spójnym i przemyślanym, tak samo człowiek. Wszystko pełni określoną rolę. Służy nam lub szkodzi, co często jest zależne od naszej interpretacji, punktu widzenia.
Jesteśmy bardzo różnorodni. Każdy człowiek posiada indywidualną perspektywę, sposób postrzegania siebie, innych i świata. Ta różnorodność jest fascynująca i sprawia, że poznawanie ludzi, konwersacja z nimi jest tak fascynująca.
Will Smith w jednym z wywiadów powiedział:
„Po prostu zdecyduj, co się stanie, kim będziesz i jak to zrobisz. Po prostu decyduj! I od tej chwili wszechświat zejdzie ci z drogi”.
Brzmi to dosyć banalnie, oczywiście, nie jest takie. Aby skorzystać z okazji, musimy przede wszystkim ją dostrzec. Dostrzeżenie jej może być zakłócone przez nasz system postrzegania świata, przez wartości, którymi w życiu się kierujemy. Często takie szanse wymagają od nas robienia czegoś czego wcześniej nie robiliśmy. Wiąże się to z okazaniem odwagi, wyjścia ze swojej strefy komfortu, zrobienia czegoś w zupełnie inny sposób niż robiliśmy do tej pory, do czego byliśmy przyzwyczajeni. Z tego powodu, szanse dostrzega wiele osób, ale niewiele z nich korzysta. Jesteśmy uparci i nieprzejednani. Gdy czujemy się bezpieczni w jednym miejscu (nawet jeśli jest to fałszywe bezpieczeństwo) niechętnie odsłaniamy się i narażamy dla wprowadzania zmian. Nie bierzemy pod uwagę, że życie to nieustające zmiany i rozwój, a kto stoi w miejscu – cofa się.
Często zatrzymujemy się i nie wiemy co dalej zrobić lub udajemy, że nie wiemy, ponieważ intuicja podpowiada nam dalszy krok, ale może wymagać on odwagi, zmiany nawyków, zrewidowania i zmiany aktualnych poglądów i sposobów działania. Jak śpiewał zespół Feel: „na rozstaju dróg, stoi dobry Bóg, on wskaże Ci drogę”.
Nie mogę za Ciebie podjąć odpowiednich kroków, działać w Twoim imieniu, ale mogę Ci wskazać przykłady takich sytuacji i dać pożyteczne wytyczne, co należy w takiej sytuacji robić.
W literaturze możemy znaleźć wiele przykładów, gdzie autorzy opisują ten niejako magiczny sposób działania. Piszę magiczny, ponieważ to jest naprawdę niezwykłe. Wygląda na to, że świat jakby dostosowywał się do nas. Bóg stworzył ten świat dla nas, dla człowieka i wspiera nas nieustannie. Zbiegi okoliczności to coś więcej niż zbiegi okoliczności.
Wszystko co nam się przydarza służy wyższemu celowi i ma nas do niego przygotować. Stety i niestety, mamy wolną wolę i to my decydujemy czy pójdziemy tą drogą. W każdej chwili, dopóki żyjemy, mamy możliwość zmiany kierunku w którym idziemy. Serce, intuicja czuje czy droga, którą wybraliśmy jest właściwa.
Neale Donald Walsh, autor bestsellerowych tomów „Rozmowy z Bogiem” doświadczył tego i opisuje to w książce „Przyjaźń z Bogiem”. Pisze on:
„Pragnę pokazać wam, w jaki sposób Bóg z pomocą ludzi, miejsc, zdarzeń wspiera nas w naszej drodze przez życie. Czy też raczej, w jaki sposób umożliwia to nam, wyposażając w twórczą moc kształtowania rzeczywistości naszego życia (…) w świecie Boga nie ma pomyłek. Teraz widzę, że wszystko, co się stało, służyło mojej edukacji, stanowiło przygotowanie do ważniejszego dzieła, jakie mnie czekało”.
Walsh opisuje w tej książce swoją historię. Jako młody dziennikarz szukał zatrudnienia w rozgłośniach radiowych, jednocześnie ciekawił go i martwił ówczesny problem rasizmu w tamtych czasach (lata 60 XX wieku) w USA. Pewnego dnia do Walsha zadzwonił przedstawiciel rozgłośni radiowej, w której pracowali sami murzyni, proponując mu pracę. Walsh mógł więc upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Pracować zgodnie z pasją i wykształceniem i na co dzień, na żywo obserwować jak traktowani są murzyni.
We wszystkich swoich książkach, Walsh jakby rozmawia z Bogiem. Oto jak nasz Stwórca (wg. Walsha) podsumował tą sytuację:
„Zdecydowałeś, że pragniesz lepiej zrozumieć istotę uprzedzeń rasowych. Podjąłeś taką decyzje na poziomie duszy. Chodziło o naukę, o przypomnienie, o uzyskanie świadomości.”
Warto jednak w tym miejscu zacytować ich rozmowę:
„- Kto w istocie kieruje twoim życiem i sprowadza na ciebie zdarzenia i okoliczności?
– Ja sam.
– A w jaki sposób to robisz?
– Każdą swoją myślą, słowem, czynem.
(…)
Ja tylko sprytnie ułatwiłem ci to, co sam postanowiłeś przywołać. Na tym polega przyjaźń z Bogiem. Najpierw ty decydujesz, co wybierasz, następnie Ja ci to umożliwiam.”
Tak podsumowuje sytuację Walsh:
„Ty po prostu dajesz mi narzędzia – zsyłasz idealne osoby, miejsca, zdarzenia – abym się przygotował na doświadczenie z własnego wyboru.”
Od nas zależy najwięcej. Jesteśmy wspierani, ale nie prowadzeni za rączkę. Walsh pisze jeszcze:
„Po pierwsze, widzę, że sam wywołałem to, co się stało, a po drugie, widzę, że służyło to mojemu najwyższemu dobru.”
Nie zawsze od razu zauważymy, że to co się dzieje ma nam służyć, ale tak jest.
„Wszystko, co się wydarza jest dla naszego dobra, jeśli tylko pozwolimy sobie to uznać.” – Simran Singh
Sam doświadczyłem tego sposobu działania, wspierania nas przez Boga. Od jakiegoś czasu postanowiłem zwiększyć swoją pewność siebie poprzez zagadywanie kobiet w moim mieście. Teraz niemal zawsze gdy wychodzę natrafię na okazję aby porozmawiać z jakąś atrakcyjną przedstawicielką płci pięknej. Myślałem, że intencje mają spore znaczenie. Ja bym chciał kogoś poznać, założyć związek aby pozbyć się samotności, więc Bóg daje mi takie możliwości. Nie daje jednak ryby, tylko wędkę. Siłą rzeczy, sprawia to, że pokonuję strach oraz zwątpienie w siebie i innych. Jest trudniej, wymaga to odwagi, ale nauczy mnie to więcej i bardziej wzmocni. Odwaga jest jak mięsień – silniejszy kiedy jest używany.
Bóg zadziałał jeszcze nie raz w życiu Walsha. Jakiś czas po zatrudnieniu w radiu, Walsh dostał tam posadę akwizytora, którego praca była wynagradzania na podstawie zaliczek. Walsh uważał tą pracę za ciężką i niewdzięczną. Czuł, że się w niej marnuje, jednak nie miał odwagi jej rzucić. Bóg postanowił więc zainterweniować ponownie. Tym razem Walsh zachorował, wypadł mu dysk. Pracodawca, na czas przerwy w pracy, która miała trwać minimum miesiąc, nie mógł mu wypłacać zaliczek, Walsh więc został zwolniony. Po kilku tygodniach wyzdrowiał i mógł zająć się jedną ze swoich pasji – pisaniem. Postanowił znaleźć pracę w tym temacie i po niedługim czasie mu się to udało. W redakcji w której znalazł zatrudnienie szukali właśnie kogoś takiego jak on (kolejny „zbieg okoliczności”).
I tutaj historia Walsha i moja jest dosyć podobna. Jakiś czas temu pracowałem fizycznie w markecie spożywczym. Praca była ciężka, kiepsko płatna i przede wszystkim nudna. Niestety, i mi zdarzają się obawy w wyjściach ze strefy komfortu i pozostawałem w niej dosyć długo. Któregoś dnia podczas pracy, zaatakował mnie bardzo silny ból pleców. Musiałem się zwolnić tego dnia i więcej tam już się nie pojawiłem. Oczywistym stało się dla mnie, że ciężka praca fizyczna nie jest dla mnie i nie muszę tak pracować. Jest masa innych atrakcyjnych miejsc i rodzajów pracy. Jestem kowalem własnego losu – mogę robić co dusza zapragnie. Postanowiłem więc wyprowadzić się do większego miasta, gdzie jest więcej miejsc pracy, w których będę mógł się spełniać.
Bóg bardzo często postawi w nas sytuacji, w której będziemy musieli wykazać się zaangażowaniem i odwagą. Dobre jest to, że te okazje mnożą się w nieskończoność, ale im szybciej z nich skorzystamy – tym szybciej będziemy szczęśliwi. Theresa Revay powiedziała: „Szczęście nie sprzyja ludziom biernym. Trzeba je prowokować, zdobywać, trzeba po prostu na nie zasłużyć”. Natomiast Regina Brett w książce „Jesteś cudem” napisała:
„Bóg nie nagradza bezczynności. Ty rób swoje, a Bóg zrobi swoje.”
W książce „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń” Nick Vujicic pisze:
„Czasami Bóg oczekuje, że wykażesz inicjatywę. Możesz oczywiście marzyć, pragnąć, pielęgnować nadzieję. Ale żeby naprawdę realizować marzenia i pragnienia, musisz też podejmować działania. Żeby dotrzeć z miejsca, w którym jesteś, do obranego punktu docelowego, musisz podjąć pewien wysiłek.”
Jeżeli będziemy bierni, nie wykorzystamy szans. Jeżeli nie damy Bogu okazji i okoliczności, aby nam pomógł – nie będzie miał takiej możliwości.
Mam tutaj głównie osoby siedzące samotnie w domu, które bardzo chciałyby kogoś poznać, ale boją się opuścić swoje 4 ściany. Izolacja i bierność sprawia, że są nieszczęśliwi, a czasami wystarczy po prostu wyjść na zewnątrz aby zdarzyło się coś niezwykłego – coś co może nas podnieść, pomóc, zainspirować i zmotywować do dalszego działania.
Gabrielle Bernstein w książce „Przestań się oceniać” pisze:
„Nagle intuicja podpowiedziała mi, że mam włączyć telewizor. Wydało mi się to bardzo dziwne, gdyż nie znoszę oglądać telewizji przed snem. Posłuchałam jednak i chwyciłam za pilota. Akurat trafiłam na występ kaznodziei i teleewangelisty Joela Osteena. (…) Akurat występował na scenie przed tysiącami ludzi, oglądany przez miliony telewidzów. Pierwsze słowa, jakie padły z jego ust, brzmiały: „Czy zdarza ci się rozmyślać obsesyjnie nad czymś, nad czym nie masz kontroli?”. W tym momencie wykrzyknęłam do telewizora: „Tak, Joelu, tak właśnie robię!”.
Telewizyjny kaznodzieja pomógł Gabrelli rozwiązać jej problem, naprowadzając ją na to, co powinna wtedy w tym celu zrobić. Gdyby nie posłuchała głosu intuicji i nie włączyła telewizora, nie rozwiązałaby swojego problemu lub stałoby się to później.
Neale Walsh w ksiące „Rozmowy z Bogiem” napisał:
„Przychodźcie do Mnie droga serca, nie ścieżkami umysłu. Próżno szukacie Mnie rozumem.”
Bardzo często zachowujemy się asekuracyjnie i zachowawczo, także tchórzliwie. Boimy się działać, zwłaszcza odważnie, nie chcemy opuszczać bezpiecznej strefy komfortu. Regina Brett w książce „Jesteś cudem” napisała:
„Wolimy to, co normalne, pewne, przewidywalne – to, nad czym mamy kontrolę. Planujemy swoje życie w taki sposób, żeby Bóg nie miał najmniejszych szans, by się wtrącić i wszystko zepsuć.”
Sprawia to, że jesteśmy nieszczęśliwi, czujemy wewnętrzny konflikt ponieważ wewnętrznie zdajemy sobie sprawę, że możemy działać, podpowiada nam to intuicja,
Christine Ingham w książce „Automotywacja na 101 sposobów” opisała to tak:
„Wygląda to tak, jakbyśmy próbowali biec w stronę horyzontu przywiązawszy się do czegoś kawałkiem mocnej gumy – w tym wypadku do tego zadania, od którego staramy się tak desperacko uciec”.
To jest trochę jak w tym kawale o księdzu:
Powódź w prowincjonalnym miasteczku. Ewakuacja ludności. Wojsko puka do kaplicy:
– Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
– Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boską.
Po trzech godzinach ksiądz siedzi na ostatnim piętrze parafii. Podpływają motorówką:
– Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
– Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boska.
Minęły kolejne godziny, ksiądz na szczycie dzwonnicy. Podpływają znowu.
– Proszę księdza, niech ksiądz ucieka! Ksiądz się utopi!
– Nigdzie nie idę, wierzę w Opatrzność Boska.
Piętnaście minut i ksiądz już z wyrzutami u Pana Boga.
– Panie Boże, no jak tak można? Swojego wiernego sługę zawieść? A tak wierzyłem w Opatrzność…
Nagle Głos z niebios:
– Głupcze! Trzy razy po ciebie ludzi wysyłałem!
Wypatrujemy cudów i znaków z niebios, a one nieustannie wydarzają się wokół nas. Można je łatwo dostrzec i wykorzystanie ich zależy wyłącznie od nas.
„Życie jest proste. Wszystko się wydarza dla Ciebie, nie Tobie. Wszystko dzieje się w idealnie dobrym momencie, ani zbyt wcześnie ani zbyt późno. Nie musi Ci się to podobać… tyle, że jest łatwiej, jeśli będzie.” – Byron Katie
Bibliografia (warto przeczytać):
1. Neale Donald Walsh - "Przyjaźń z Bogiem"
2. Neale Donald Walsh- "Rozmowy z Bogiem"
3. Nick Vujicic - "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń"
4. Gabrielle Bernstein - "Przestań się oceniać"
5. Regina Brett - "Jestes cudem"
6. Christine Ingham - "Automotywacja na 101 sposobów"