Stabilność i cierpliwość w rozwoju zespołu, nie jest typową cechą zarządzających polskimi klubami, a przynajmniej nie wszystkich. Raczej panuje przesłanie, że gdy pojawią się duże pieniądze - to można wszystkiego dokonać w krótkim czasie. Niestety w przypadku takiego myślenia, budowany jest typowy amerykański dom bez fundamentów.

Data dodania: 2016-01-19

Wyświetleń: 1022

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pogoń w ligowej czołówce?

Niestety tylko nieliczne Polskie kluby Ekstraklasy są zbudowane w oparciu o solidne fundamenty - głównie Legia i Lech. Kiedyś wydawała się także Wisła, jednak ostatnie lata pokazały, że ktoś w fundamentach "maczał palce" i coś się spieprzyło (przy czym ja nie użył bym słowa "spieprzyło"). Chęć dołączenia do prowadzącej dwójki przejawia lekko pół ligi, jednak długoterminowej cierpliwości nie starcza za wielu. Ostatnim takim zespołem na wschodzącej fali wydaje się być Szczecińska Pogoń. Od awansu w 2012 roku, a właściwie powrotu do Ekstraklasy po 5 chudych latach i tułaczce na zapleczach, kibice z sezonu na sezon mają powody do zadowolenia. A przynajmniej do nie narzekania! Przez 3 ostatnie lata, czyli od momentu powrotu do Ekstraklasy - zajęli kolejno 12, 7 i 8 miejsce. Warto jednak podkreślić, od pojawienia się podziału ligi po sezonie zasadniczym (po 30 kolejce) - Pogoń za każdym razem awansowała do pierwszej "ósemki". Wyniki w rundzie mistrzowskiej dalekie były od ideałów, styl gry też nie rozpieszczał kibiców. Jednak w całej tej grze było podwójne dno - skoro przedsezonowym celem był awans do tejże grupy - został zrealizowany. Dodatkowe 7 spotkań z zapewnionym utrzymaniem w lidze można było przeznaczyć "na straty". Owszem, istniała szansa na zajęcie lepszego miejsca, realnie patrząc 5-6, jednak jakim kosztem? Z ekonomii "kosztem utraconych wartości" (zwanym też kosztem alternatywnym lub też kosztem utraconych korzyści), czyli zmarnowaniem okazji do wprowadzenia młodych graczy do zespołu. I to właśnie klub robił - rezygnował z wyniku na rzecz rozwoju.

Akademia od szkolenia

Dla młodych piłkarzy rozegranie tych kilku spotkań na tak wysokim poziomie rozgrywek i do tego z rywalami grającymi na całego - bo praktycznie cała pozostała siódemka zespołów cały czas walczyła o jak najwyższą lokatę - to szansa na zdobycie bezcennego doświadczenia do wykorzystania w kolejnym roku rozgrywek. W regularnym sezonie otrzymywali kilkanaście minut, czasem ktoś okazyjnie zagrał połowę, a tu nagle szansa na wyjściowy skład - możliwość pokazania się, zasmakowania poziomu ligi i zgrania ze starszymi kolegami. Ja uważam, pomimo wszelkiej krytyki i żalu ze strony kibiców, że był to wybitnie ciekawy i logiczny manewr ze strony trenera i klubu. Skoro nie było sensu walczyć o miejsce pucharowe (bo i tak stadion nie pozwalał na rozgrywanie spotkań europejskich pucharów), a i szansa na to miejsce była znikoma - to lepiej przedwcześnie rozpocząć przygotowania do powakacyjnych zmagań. I to się opłaciło. W Pogoni widać coraz więcej młodych graczy: ofensywny Listkowski już uchodzi za wyjątkowy talent, w środku pola ogranie regularnie zbierają Obst i Walski, a w defensywie Murawski. Zaś Matynia czy Rudol - pierwszy występował już regularnie (przeszkodziła kontuzja), drugi stał się podstawowym graczem już jakiś czas temu. Zapewne w kolejnych nadarzających się okazjach, szanse będą dostawali następni młodzi, utalentowani goście na co dzień pogrywający w rezerwach, ale z zamiarem wylądowania właśnie w pierwszym zespole.

Pogoń postawiła na rozwój młodzieży już parę lat temu i zaczyna powoli zbierać żniwa tych postanowień. Tworzenie zespołu w oparciu o wychowanków to najlepsza i najtańsza z możliwych opcji cierpliwego budowania zespołu. Nie dość, że tacy piłkarze są obserwowani od wielu lat, identyfikują się z klubem, znają realia zespołu, to jeszcze mają pewne zgranie z kolegami w podobnym wieku z racji wspólnych gier w młodzieżowych zespołach czy też rezerwach. Dlatego warto wprowadzać do głównego zespołu nie tylko jednego, ale kilku młodych utalentowanych piłkarzy w podobnym okresie. Może się bowiem okazać, że w seniorskim zespole lepiej poradzi sobie ten, który w rezerwach był solidnym kopaczem niż wielka gwiazda i nieoszlifowany diament-talent, który "spali" się przy rozegranych pierwszych minutach. Dorosła piłka to jednak co innego, gdzie oprócz umiejętności piłkarskich liczy się także psychika i mentalność. Wracając do głównego wątku, rozwój młodzieży w Pogoni jest aż nad to widoczny. Utrzymanie tego poziomu postępu piłkarzy, którzy w przyszłości mają stanowić o sile zespołu - powinno być jedną z kluczowych kwestii przy zarządzaniu tak wielkim zespołem aspirującym do wysokich celów.

Kolejną ważną sprawą związaną z akademią, jest jej dwustronny wpływ na klubową kasę. Rozbudowany system szkolenia młodzieży kosztuje - sprzęt, stypendia, płace trenerów, obozy przygotowawcze i wszystko inne związane z istnieniem szkółki piłkarskiej. Po stronie kosztów kwota regularnie rośnie, a po przychodach pusto... Żeby pojawiły się zyski "z akademii piłkarskiej", to młodego piłkarza trzeba wypromować i to w pierwszym zespole. I to też nie może być sytuacja, gdzie wypromowany zostanie jeden utalentowany gracz i się go sprzeda za niezłą kasę. Super - wpływ do budżetu będzie ale nic poza tym. Wprowadzenie kilku pozwoli na ewentualną sprzedaż jednego czy dwóch, uzupełnienie klubowej kasy w dodatkowe środki (często bardzo pokaźne), a w zespole dalej pozostaną wychowankowie klubu i dalej będą częścią składu, który znów się uzupełni o kolejnych młodzieżowców. Kółko się zapętla, ale trzeba intensywnie działać w tym temacie, odważnie stawiać na nowych i stale wyszukiwać tych nieodkrytych jeszcze talentów. Według mnie, gdyby klub sprzedawał jednego młodego gracza co sezon, za kwotę pozwalającą utrzymać całą akademię przez ten okres czasu (mówiąc kolokwialnie: żeby nie dokładać do interesu) i do tego piłkarza albo dwóch wprowadzić do głównego zespołu - to byłaby sytuacja wręcz idealna. Wilk syty i owca cała. "Kasa się zgadza" i nowe grajki w zespole też. I właśnie takiego zrównoważonego rozwój młodzieży w Pogoni Szczecin chciałbym doczekać.

Budowa zespołu opiera się na połączeniu młodzieży z doświadczonymi graczami. Tak duży udział wychowanków klubu jest też swego rodzaju konsekwencją dość wąskiej kadry pierwszego zespołu. Kumulacja kartek i kontuzji, która zdarza się w przeciągu całego sezonu nie jeden raz, zmusza niejako trenera do podejmowania działań w postaci wystawiania młodych i nie do końca ogranych zawodników do pierwszego składu. W perspektywie rozwoju klubu jest to zjawisko pozytywne, a w perspektywie sezonu czy nawet rundy - nie ma w tym szczególnego zaskoczenia. Zdarza się i już, a dzięki temu kolejni rezerwowi zbierają minuty i doświadczenie. I trenują razem z pierwszym zespołem, a jak trzeba to i pojadą z nim na obóz przygotowawczy.

Kasa musi się zgadzać

Nie da się osiągać sukcesów zarówno z głównym zespołem jak i całą akademią, gdyby nie stabilna sytuacja i zrównoważony poziom finansów w klubie. Zabezpieczone zaplecze pieniężne, to obecnie warunek konieczny do gry na dłuższą metę w Ekstraklasie. Ewentualne problemy mogą wystąpić przejściowo, jedno sezonowo, a nie rok rocznie na przestrzeni kilku lat. Wiedzą o tym w każdym zespole, lecz nie w każdym już mądrze postępują. Wprawdzie w wielu klubach są jeszcze siniaki po głupocie z lat poprzednich. Głupocie w nadmiernym wydawaniu środków na pseudo gwiazdy i ponad normatywne płace. Tworzeniu kosztownych aktywów bez zabezpieczenia w pasywach. Wydawaniu bez pewności przyszłych przychodów (a jedynie zakładaniu o ich uzyskaniu) - i to właśnie było najczęstszym błędem, popełnianym przez wielkich władczych polskich zespołów - tak jak w Wiśle, tak jak w Polonii... Pazerność na pieniądze ostatnio zasadziła porządnego kopniaka w zad Jagiellonii Białystok, która po znakomitym sezonie wyprzedała co lepsze kąski i 3/4 rundy nie mogła się dobrze pozbierać (do końca i tak jej się to nie udało). Zasada jest prosta - zarabiamy (sprzedając trzon zespołu) albo rozwijamy klub zatrzymując większość najlepszych zawodników - już nie mówię że wszystkich - bo budżet trzeba jakoś bilansować.

Pogoń jest w środku ligowej stawki jeżeli chodzi o klubowy budżet. Budżet w okolicach 20-30 milionów pozwala na stabilne funkcjonowanie i przyciąganie zawodników przyzwoitymi pensjami (razem z perspektywą gry w Ekstraklasie i ciągłego rozwoju zespołu). Jednak w przypadku finansowych transferów jest już pewne ograniczenie. Wydatek miliona złotych na wykup zawodnika z innego klubu teoretycznie jest możliwy, a w praktyce nie wykonywany. Po prostu szkoda tak wielkich środków na wzmocnienie, a już na pewno nie w momencie braku sprzedaży własnego zawodnika za "grubą" forsę. Zawsze można poszukać solidnych grajków z kończącym się kontraktem czy też sięgnąć po młodzież. I to właśnie robi ostatnimi laty Pogoń, ale o transferach później.

Wracając do kwestii finansowych, rozsądne wydawanie na przestrzeni ostatnich lat, sukcesywnie poprawia sytuację finansową klubu. Główne wpływy do klubowej kasy generują sponsorzy i reklamy, a wpływy z transmisji telewizyjnych są dopiero na 3 miejscu (źródło: http://www.ekstraklasa.org/data/stories/files/EPB2015.pdf). Do bieżącego sezonu klub podszedł bez zadłużenia - co podkreślił w jednym z wywiadów prezes Pogoni Jarosław Mroczek. Jednak o generowaniu zysku dla akcjonariuszy czy też szastaniu kasą na efektowne transfery nie mam mowy. Ewentualny zysk ma być przeznaczony na rozwój klubu, a żeby kupować drogich piłkarzy - trzeba drożej sprzedawać własnych. Na to jeszcze za wcześnie. Niestety na zwiększenie wpływów od kibiców - głównie za wejściówki, też przyjdzie poczekać. Prawdopodobnie do czasu zmian w zapowiadanej infrastrukturze stadionu - budowa obiektu na chwilę obecną nie wchodzi w grę, ale o stadionie będzie dalej. Wpływy z biletów powinny być dość istotnym punktem w klubowym bilansie, będąc jednocześnie niewygórowanymi cenowo. Uważam, że na chwilę obecną są one na maksymalnym dopuszczalnym poziomie cenowym i ewentualna podwyżka, zniechęci zarówno mnie jak i innych widzów. I mojego zdania nie zmienią nawet wyniki, spektakularne transfery czy potężny sponsor.

Transfer w dobre cenie

Portowcy wyjątkowo udanie pozyskują ostatnimi czasy zawodników, oszczędzając przy tym klubowy budżet. Za prawdziwy majstersztyk trzeba uznać pozyskanie za darmo Czerwińskiego i Fojuta, co spowodowało szczęśliwe zakończenie budowy obrony w postaci powstania najlepszego duetu Ekstraklasy - "duetu łysych". Do tego doszło niedawne pozyskanie Kamila Drygasa z Zawiszy - też za frajer, tyle że od lipca. Najnowszy nabytek z Węgier Adam Guyrsco również miał kartę w ręku. Wcześniej wpadli do klubu Rafał Murawski, Mateusz Matras czy Wladimir Dwaliszwili. W przypadku każdego z nich był to wydatek zerowy, a pozyskani zawodnicy okazali się bez wątpienia wzmocnieniami zespołu. Zwłaszcza dwójka ze środka pola - Matras i Murawski, prezentują drugi sezon z rzędu wyśmienitą formę czym zyskali uznanie kibiców.

Jak widać na przykładzie Pogoni, można tworzyć zespół w oparciu o dokładną penetrację rynku zawodników i wyszukiwanie "perełek" z kartą w ręku lub takich, którym niedługo kończy się kontrakt. Klub ma swoje atuty, którymi może kusić potencjalnych pracowników - zarobki, rozwój, atmosfera w zespole, cele i ambicje. I tutaj właśnie wielkie brawa należą się całemu zespołowi odpowiedzialnemu za ruchy transferowe klubu. Oby takich skutecznych działań było więcej. Kibice również uwielbiają transfery w przerwie letniej czy zimowej - zawsze to szansa na pozyskanie ciekawego nazwiska, sygnał o aktywności klubu i nie spoczywaniu na laurach. Szczecińscy fani chyba już przyzwyczaili się do polityki transferowej klubu i powodów do głośnych protestów raczej nie mają.

Maszyny na placu budowy

Budowanie składu w ostatnich latach to trenerski mix, obecnie w fazie Pogoń-Michniewicza. Na przestrzeni ostatnich 5 lat pojawiło się aż 7 trenerów, tym ostatnim pracującym do dzisiaj jest Czesław Michniewicz. Niestety każdy trener starał się tworzyć zespół według własnych upodobań i według tych upodobań pozyskiwał kolejnych zawodników. Za Mandrysza przyszli Janukiewicz i Rogalski (obu już nie ma w klubie), Artur Płatek promował Akahoshiego i Frątczaka, Sasal potrzebował obrońców to wziął Hernaniego i Gollę, Jan Kocian zaszalał i chciał wcisnąć do zespołu Janotę, zaś Wdowczyk kombinował już poprawnie - Robak, Murawski, Małecki. Konkretną mieszankę pozostawiono Czesławowi Michniewiczowi. Prawdziwy personalny misz-masz, za którego poukładanie wziął się kolejny trener. Póki co - wychodzi mu to całkiem udanie. W międzyczasie miał też Czesław okazję dołożyć swoją cegiełkę transferową i pojawili się w klubie: Czerwiński, Fojut, Słowik, Przybecki, Dwaliszwili, a ostatnio Gyurcso z Węgier. No i oczywiście Drygas z Zawiszy - od lata 2016.

Szkoleniowiec Portowców udanie skomponował swoją wizję drużyny, realizując przyzwoite wyniki - niestety trochę kosztem pięknego stylu gry. Nie da się ukryć, że jesień 15/16 była ciężka do oglądania. Popisowa seria 12 spotkań bez porażki i znakomite 4 miejsce na koniec roku, tylko przykryły siermiężny styl gry oparty na solidnej defensywie i kontratakach, często poprzez długie podania. Pogoń miała najmniejszą średnią liczbę podań na spotkanie, słabo też wyglądała celność strzałów. Budowę składu oparto i rozpoczęto od defensywy - zaliczone. Teraz pora na uzupełnienie środka, bo w przypadku kontuzji kluczowych graczy (znów na myśl przychodzą Matras i Murawski) robią się dziury rodem z polskich dróg. Przede wszystkim jednak czas rozbudować siłę ofensywną zespołu - bez niej nie ma co liczyć na sukcesy i głośny wiwat kibiców. Fani uwielbiają bramki, ofensywną grę i ogrywanie kolejnych przeciwników. Fani oczekują "gry z jajami", a nie systemem "byle nie przegrać". Jeżeli te dwa argumenty zostaną spełnione - rola Pogoni w Ekstraklasie powinna znacząco wzrosnąć.

Warto teraz powtarzać jak mantrę: cierpliwość, stabilny rozwój, finansowy porządek, szkolenie młodzieży i rozsądne transfery. Zespół ewidentnie brnie w dobrym kierunku. Wraz z rozwojem zespołu od strony piłkarskiej, kluczowe są też kwestie pozaboiskowe, odnoszące się do infrastruktury, kibiców, marketingu.

Kibice na stadion by przyszli

Kibice, a właściwie ich ilość przybywająca na obiekt przy ulicy Twardowskiego, jest jedną z największych bolączek dla zarządu klubu. W bieżącym sezonie domowa frekwencja na żadnym spotkaniu nie przekroczyła 10 000. Obiekt mogący pomieścić nawet 15 tysięcy kibiców - od dawna "świeci pustkami". Jak dla mnie, ilość kibiców na meczu w granicach 6-7 tysięcy przy tak dużym obiekcie i dobrych wynikach w sezonie - to lekka kpina. I najgorsze w tym wszystkim jest właśnie brak gwałtownego wzrostu kibiców na trybunach dzięki dobrym wynikom - co wydawać by się mogło jest czymś naturalnym. Być może ten mało atrakcyjny styl na boisku jest poniekąd tego przyczyną? Ja jednak upatruję problemu w innym miejscu. Rozwiązaniem frekwencyjnego węzła gordyjskiego powinna być sprawa budowy/modyfikacji stadionu.

Stadion i związane z nim działania, są wieloletnim tematem sporu na linii kibice-miasto-klub. Brak jednomyślności, opieszałość i niezdecydowanie - wywindowały Szczecin na szczyt najgorszego obiektu w Ekstraklasie (a i I liga rośnie w siłę). Archaiczna "podkowa" przy Twardowskiego straszy wyglądem zamiast powalać chlubą. Ostatnie pół roku to istna batalia odnośnie tylko jednej decyzji - budować nowy obiekt czy modernizować stary. Co do drugiego rozwiązania, wymownie wypowiedział się Zbigniew Boniek - "to pudrowanie trupa". Jeżeli klub poważnie myśli o zadomowieniu się na stałe w ligowej czołówce, to porządny obiekt jest więcej niż potrzebny. To obowiązkowy punkt; przyciągający a nie odstraszający kibiców; to swego rodzaju wizytówka miasta, wizytówka klubu. To argument do ściągnięcia znanych klubów w ramach sparing-partnerów, to argument do przyciągnięcia potężnych sponsorów!

Stadion powoli zaczyna przypominać zabytek muzealny z piękną historią, a nie multifunkcjonalny obiekt sportowy. Współczesność wymaga na futbolowych arenach szeregu atrybutów. Już nie wystarczy sama płyta z trawą i krzesełka zamiast ławek. Jak "tworzyć" stadion to najwyższej klasy - czyli 4 klasy UEFA. Do spełnienia jest szereg wymogów: min. 150 strzeżonych miejsc VIP, awaryjne oświetlenie, elektroniczny system wejścia na stadion, pełen monitoring, miejsce dla dziennikarzy, dla fotografów, platformy dla kamer, minimum 25 stanowisk komentatorskich, studia TV czy w pełni wyposażona sala konferencyjna. Do tego dochodzą te podstawowe wymogi odnośnie bezpieczeństwa, ilości miejsc na stadionie, zadaszenia czy infrastruktury drogowej wokół stadionu. Jest tak wiele szczegółów do zadbania, że wybór nowy obiekt/modernizacja starego, naprawdę powinien zostać wielokrotnie przeanalizowany.

Niestety w Szczecinie już postanowiono. Piszę niestety, gdyż byłem gorącym zwolennikiem budowy nowego obiektu, a będzie jednak modernizacja. Niby byłoby to rozwiązanie droższe ale żyję w przekonaniu, że czasem trzeba zapłacić więcej za coś porządnego. Za takie rozwiązanie uważałem nowy stadion. Przebudowa obecnego pochłonie ponad 140 milionów - tak przynajmniej podają władze. Znając polskie realia - poprawki, dodatkowe roboty i wszystkie inne ciche "przewały" - wyśrubują tę kwotę o paręnaście baniek wyżej. Jedyne co mnie cieszy przy tej całej modernizacji, to ostateczna ilość miejsc na trybunach - planowane jest posiadanie 18 000 krzesełek z możliwością rozbudowy. Jak to powiedział w wywiadzie dla Radia Szczecin wiceprezydent Szczecina, Krzysztof Soska: "Dzisiaj mówimy o projekcie na 18 tysięcy miejsc, w kształcie litery U, z możliwością dobudowy czwartej trybuny. Wtedy stadion przekroczy 20 tysięcy. Ta możliwość pozostaje otwarta. Ta czwarta trybuna będzie droga, bo ona będzie wizytówką od strony ulicy. W tej chwili nie ma potrzeby stadionu na ponad 20 tysięcy. Jest jakaś średnia wielkość miast i średnia oglądalność spotkań." No brzmi to całkiem przyzwoicie i sensownie. Czas pokaże słuszność i realizację tych planów. Projekt modernizacji zakłada przeznaczenie po jednym roku na każdą z trzech trybun, tak by klub mógł stale korzystać z obiektu, a kibice śledzić boiskowe poczynania Portowców.

W zmianie decyzji magistratu nie pomogła nawet akcja kibiców "nowy stadion dla Szczecina", zbieranie podpisów i ciągłe rozmowy z urzędem miasta. Żadne logiczne, finansowe i sportowe argumenty nie okazały się wystarczająco skuteczne aby zmienić decyzję rządzących. Ważne, że coś ze stadionem się stanie i pozostaje tylko zaufać tym, którzy zadecydowali o takim właśnie rozwiązaniu. Jak już będzie po wszystkim to i tak pojawi się krytyka, hejt i malkontenci. Że można było lepiej, inaczej, dokładniej, taniej, szybciej, wyżej, ciszej, kolorowo, dodatkowo, widowiskowo itp. itd. etc. Oby praktyka pokazała słuszność tej decyzji i ukazało się zadowolenie z efektu finalnego.

Akcje to nie wszystko

Skoro sprawa stadionu jest formalnie załatwiona, to innymi sposobami do przyciągnięcie widzów na stadion odpowiedzialny jest klubowy marketing. Ten dział prężnie rozwija się w każdym klubie, skupiając swoje działania na "rynku" lokalnym. Więcej teorii o marketingu klubowym pisałem w artykule - Narzędzia marketingowe klubów piłkarskich. W Szczecinie widać działania mające na celu promowanie zespołu i zwiększanie identyfikacji mieszkańców z tym klubem. Sukcesem okazały się akcje "Wakacje z Portowcami" oraz ta ostania: kampania odzieżowa Pogoni Szczecin - Stoprocent. To pokazuje, że Pogoń jest przygotowana do kreatywnego rozwoju marki, pozytywnych skojarzeń z klubem i otwarcia na wszystkich kibiców. Jednak nawet tak szerokie zapędy marketingowe, nie przyciągnęły tłumów na trybuny. Regularne działania np. tańszy bilet kupiony on-line, promocje dla rodzin, możliwość kupienia piwa na stadionie - też nie zrobiły rewolucji we frekwencji. Pozostaje więc mieć nadzieję, że za małą liczbę kibiców na meczach odpowiada tylko kwestia przestarzałego stadionu - no bo wyniki są zadowalające, a marketing działa poprawnie.

Pogoń w ligowej czołówce?

Tych kilka wspomnianych aspektów ma silny wpływ na rozwój zespołu, będąc jednocześnie jego nieodłączną częścią składową. Jedną z kluczowych spraw o której mówi się w ostatnim czasie - jest nowy stary sponsor. Nad zwiększeniem swojego udział w klubie zastanawia się Grupa Azoty. Ta potężna Polska firma zagwarantowałaby bardzo duże środki finansowe i spokój w klubowej kasie na wiele lat. W poprzednim sezonie wpływ od tego sponsora w przychodach klubu stanowił niecałe 20%. Jednak gdyby udało się jej przejąć większy pakiet akcji - Portowcy mogliby dołączyć do ligowej elity finansowej. Dlaczego Grupa Azoty jeszcze tego nie zrobiła? Zapewne przez zaplecze pozasportowe - czyli stadion, który jest tutaj swego rodzaju kłodą rzuconą pod nogi. Jeżeli klub ze Szczecina na poważnie liczy się z zagoszczeniem na stałe w czołówce polskich klubów piłkarskich, to zwiększenie pakietu akcji na rzecz wspomnianej firmy wydaje się kolejnym krokiem ku tej drodze.

Dla przypomnienia, Grupa Azoty jest największą polską spółką z branży chemicznej, w skład której wchodzą m.in. 4 gigantyczne zakłady produkcyjne: Zakłady Chemiczne w Policach, Zakłady Azotowe w Puławach, Zakłady Azotowe w Kędzierzynie-Koźlu czy Zakłady Azotowe w Tarnowie. Grupa od wielu lat lokuje środki finansowe w sport, a dokładniej w sponsoring drużyn. Wszystko oczywiście w celach promocyjnych marki. Jest najbardziej widoczna w okolicach w których znajdują się jej zakłady - np. sponsoruje drużynę Chemika Police w siatkówce kobiecej, dzięki czemu klub zdobył już dwukrotnie mistrzostwo kraju. Dlatego kibicując Portowcom, na samą myśl o takim sponsorze w klubie zapala się lampka z napisem "Mistrzostwo Polski".

Niezałatana dziura

Pogoń w swojej prawie 60 letniej historii istnienia klubu, nigdy nie zdobyła upragnionego tytułu mistrzowskiego. To bardzo głęboko wbita w dumę kibiców szpila i marzenie kolejnych pokoleń o triumfie. To mały "kompleks" tego zasłużonego klubu, którego ciężko będzie się pozbyć w szybkim tempie w obecnych czasach. Rywalizacja jest bardzo zacięta, a faworytów wielu. Początkowo już sam start w roli faworyta, będzie świadczył o małym sukcesie klubu z którym liczą się w zapowiedziach przedsezonowych. Niestety do tego jeszcze trochę Portowcom brakuje, lecz wszystko jest na dobrej drodze by tak się stało. Ważne by nie zabrakło cierpliwości i rozsądku.

Fundamenty projektu

Szczecińska Pogoń, ma wszelkie predyspozycje by na stałe zagościć w czołówce polskich klubów, w niewielkiej grupie w której rok rocznie celem będzie mistrzostwo, a przynajmniej europejskie puchary. Ja taki stan rzeczy upatruję za sprawą czterech głównych czynników:

  • mądrego zarządzania klubem powiązanego ze stabilnym rozwojem we wszystkich aspektach,
  • stabilną sytuacją finansową i rozsądnym wydatkowaniem środków, zwłaszcza w sferze transferów,
  • rozbudowanym i stale rozwijanym systemem szkolenia młodzieży i wdrażania jej do pierwszego zespołu,
  • teoretycznie rozwiązaną sporną kwestią stadionu, gdzie w przeciągu najbliższych 3-5 lat zostanie ukończona modernizacja obecnego obiektu i dostosowanie go do najwyższych standardów.

Szkopuł w tym, że nie stanie się to już, tu i teraz. Jeszcze nie teraz. Mimo że kibice mają inne pragnienia, chcą natychmiastowych sukcesów. Tej iskry nadziei na "tłuste" lata. Żeby ta iskra nie okazała się falstartem - musi przyjść w odpowiednim momencie. Może nie w tym roku, a kolejnym. Przecież po ukończeniu fundamentów nie kładzie się dachu - najpierw ściany. Te ściany w tym "klubowym domu" właśnie teraz będą budowane. Konsekwentnie realizowany projekt, niedługo nabierze swoich pierwszych kształtów - oby tylko surowców nie zabrakło.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena