· Oddajemy częściową lub całkowitą kontrolę nad sytuacją drugiej osobie, często wchodząc w nowy obszar bez wstępnego rozeznania, ale z dużą dozą ufności;
· Brak przygotowanego wyjścia awaryjnego, gdy coś nie pójdzie zgodnie z planem.
Często ludzie tkwią w takich sytuacjach, bo chcą wyjść z twarzą. Niestety często dalej się pogrążają i cena do zapłaty jest ogromna. Lepszym rozwiązaniem jest wyjście z tej sytuacji w początkowej fazie, gdy straty są jeszcze małe. Wymagana jest jednak odwaga, aby przyznać się przed samym sobą i swoimi bliskimi, że popełniliśmy błąd. W końcu błądzić jest rzeczą ludzką.
Poniżej podam kilka takich przykładów utraty kontroli, gdy dokonujemy różnych transakcji finansowych.
1. Kupując mieszkanie od dewelopera, często nie wiemy, ile będzie ono nas finalnie kosztować? Umowy są przeważnie tak skonstruowane, że płacimy za wymarzone lokum według kosztów wytworzenia (budowy). Te koszty są wiadome dopiero po zakończeniu budowy. Dodatkowo mogą być wmontowane w umowę różne klauzule waloryzacyjne (np. cena podwyższana co kwartał o wskaźnik inflacji). W ostatecznym rozrachunku może się okazać, że do ceny wyjściowej należy dopłacić jeszcze połowę! W tym przypadku deweloper może swobodnie kształtować koszty budowy np. poprzez wynajęcie własnej firmy podwykonawczej do budowy.
2. Kupujemy mniejszościowy udział w danym podmiocie gospodarczym a pozostały właściciel ma pełnię władzy i może podjąć prawie każdą decyzję. Zdarza się często, że wyprowadza co cenniejsze aktywa ze spółki, aby nie dzielić się zyskami ze wspólnikiem mniejszościowym. W sytuacji spółki akcyjnej notowanej na giełdzie, możemy odsprzedać ten gorący ziemniak mniej zorientowanemu nabywcy. W przypadku spółek niepublicznych wyjście z takiej inwestycji jest utrudnione, szczególnie, gdy wspólnicy są skłóceni.
3. Główne zyski naszego biznesu wynikają ze stosowania korzystnej interpretacji podatkowej (nie znana i nie stosowana szeroko przez innych) lub działania w branży głęboko upolitycznionej i zbytnio nie lubianej (np. biopaliwa). Tutaj oddajemy kontrolę nad biznesem fiskusowi i decydentom politycznym. To od ich widzimisię, będzie zależało czy biznes ten będzie nadal istniał i czy nie zostaniemy w przyszłości przestępcami podatkowymi.
4. Oddajemy w zarządzanie pieniądze firmie inwestycyjnej (np. różnej maści fundusze), która obiecuje złote góry. Nie mamy zielonego pojęcia o tego typu inwestycjach i nie mamy żadnego wpływu na decyzje inwestycyjne tej firmy. Czasami nie ma także żadnego centralnego urzędu kontrolującego tego typu firmy. Otrzymujemy tylko od czasu do czasu raport o wynikach naszej inwestycji oraz kartkę na święta. Nie jeden z czytelników powie, że to norma. Oddajemy przecież pieniądze specjalistom od zarabiania?! Tylko kierunek przepływu pieniędzy z reguły jest odwrotny od oczekiwanego!
5. Bierzemy długoterminowe kredyty inwestycyjne o zmiennej stopie procentowej (często walutowe) pod zastaw firmy i majątku osobistego. Dodatkowo musimy jako firma spowiadać się z osiągnięcia określonych parametrów finansowych (minimalny zysk netto i sprzedaż). W przypadku nie osiągnięcia tych parametrów bank może wypowiedzieć umowę. Takie zapisy powodują, że jesteśmy w kieszeni bankiera i decydentów na rynku finansowym. Od tych ostatnich zależy także wysokość stóp procentowych i kursów walutowych. Należy się mocno modlić, aby inwestycja okazała się strzałem w dziesiątkę.
I to by było na tyle przykładów „nowoczesnego niewolnictwa”. Wydaje się, że w interesach wciąż aktualna jest dewiza Lenina: „ufaj, ale kontroluj”.
http://www.aphossa.pl