Czasami mamy wrażenie, że nasi bliscy uwielbiają zamęczać nas dobrymi radami. Powinieneś się już ożenić. Schudnąć. Skończyć studia. Dobrze by było, gdybyś miała już dziecko. Czasem rady te są tylko powodem naszej irytacji. Na szczęście jeden z filozofów udowodnił, że wszystkie te rady nie mają po prostu sensu...

Data dodania: 2013-07-10

Wyświetleń: 3067

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dlaczego Gilotyna sprawia, że dobre rady nie istnieją?

Paradoks niepoznawalności tego, jak ma być

W codziennym życiu przyzwyczajeni jesteśmy do wysłuchiwania najróżniejszych zaleceń i dobrych rad. "Należy pić mleko" - mówią lekarze. "Bzdura" - twierdzą inni - "Dorośli ludzie nie powinni żywić się krowią wydzieliną". "W dobie kryzysu należy ograniczać wydatki" - twierdzą klasyczni ekonomiści (przeciwko czemu zajadle protestują zwolennicy Keynesa). Mało jest spraw, co do których przekonana jest większość społeczeństwa. No, może zgodzimy się, że nie należy palić papierosów (a już na pewno nie należy palić ich zbyt dużo).

Tymczasem jeden z najbardziej rozpoznawalnych filozofów oświeceniowych twierdził jasno, że prezentowanie jakichkolwiek zaleceń "jak ma być" po prostu nie ma sensu. Ustalenie takich wskazówek jest po prostu niemożliwe! Konstrukcja tego rozumowania po dziś dzień znana jest jako Gilotyna Hume'a.

Kim był David Hume? Był myślicielem, filozofem i historykiem, jednym z najciekawszych przedstawicieli oświecenia brytyjskiego. Urodził się w 1711 roku w Szkocji. Były to czasy niezwykłe, więc warto im się przyjrzeć bliżej.

U progu oświecenia - czas burz i niepokojów

We Francji na przełomie XVII i XVIII wieku, po upadku Frondy, umacniały się właśnie absolutystyczne rządy Ludwika XIV (Króla Słońce, znanego z powiedzenia "państwo to ja"). Scentralizowana władza chwyciła za gardło wszystkich nieprawomyślnych poszukiwaczy prawdy. Artyści - ci dworscy - mieli się nieźle, ale dla odważnych myślicieli nie były to szczęśliwe dni. W 1685 roku odwołany został edykt nantejski, który gwarantował wolność sumienia i wprowadzał równouprawnienie protestantów i katolików. Narastała groźba wznowienia zamieszek religijnych, panowała niepewność jutra i ogólne przekonanie, że musi się wydarzyć coś złego. Ludzie bali się kolejnej wojny religijnej.

Podobnie rzecz miała się w Anglii. Eskalacja konfliktu pomiędzy katolickimi Stuartami, a zgłaszającym pretensje do tronu Wilhelmem Orańskim zakończyła się zwycięstwem tego ostatniego. W 1689 roku Parlament uchwalił słynną Ustawę o Prawach (Bill of Rights), która stała się fundamentem monarchii parlamentarnej. W przeciwieństwie do sytuacji na kontynencie, tu znaczącą przewagę zdobyli protestanci. W krótkim czasie dokonać się też miało zjednoczenie Anglii i Szkocji, które zapoczątkowało istnienie Wielkiej Brytanii. Zanim to jednak nastąpiło, wyspiarze z niepokojem patrzyli na kontynent gdzie pojawiały się groźne zwiastuny wojny.

W 1700 roku zmarł bezpotomnie król Hiszpanii Karol II Habsburg, co postawiło na porządku dziennym kwestię sukcesji. Prawa do niej zgłaszały dwa największe mocarstwa kontynentalne: Francja i cesarstwo austriackie. Cesarstwu rychło zresztą udzieliła wsparcia morska potęga Anglii (zgodnie z zasadzą odwiecznej dbałości o równowagę sił w Europie).

W ten sposób wiek XVIII zaczął się od kolejnej wielkiej wojny. Jej zakończenie, po ponad dziesięciu latach (pokój w Utrechcie 1714) wzmocniło siłę Parlamentu Anglii względem monarchy. Oznaczało to w konsekwencji rozwój średniej klasy społecznej, podsycenie liberalnych prądów filozoficznych i rozwój wolnomyślicielstwa.

Narodziny Wieku Filozofów

Warto także zauważyć, że w dziedzinie filozofii, nauki i sztuki Anglia już od dłuższego czasu należała do europejskiej pierwszej ligi. To tu żył i tworzył Izaak Newton (mniej więcej w tym samym okresie Inkwizycja skazała na dożywotnie więzienie Galileusza), publikowali Joseph Addison i Richard Steele. Pierwsze dzieła napisał Jonathan Swift (autor Podróży Guliwera). Ograniczenie władzy monarchy podziałało ożywczo na wszystkie dziedziny życia - ekonomię, nauki społeczne i filozofię. Wielkie zasługi na tym polu położyli także masoni, czyli wolnomularze (w 1723 roku anglikański pastor James Anderson dokonał kodyfikacji najważniejszych zasad masonerii, tworząc tzw. Konstytucje Wolnych Mularzy).

David Hume (1711-1776)

Jak już wspomniano, był Szkotem. Pierwsze nauki pobierał w Edynburgu, skąd następnie przeniósł się do Francji. Początkowo jego poglądy (wyrażone m.in. w "Traktacie o naturze ludzkiej") nie przysporzyły mu sympatii. Hume stawiał niepokojące pytania, nie bał się podważać ustalonych z dawna prawd i dogmatów. Jego filozofia wydawała się mroczna i pesymistyczna, w dodatku język, którym się posługiwał nie był specjalnie przystępny (co nie jest znowu tak rzadkie wśród myślicieli). Trudno się więc dziwić, że do osoby Huma podchodzono z pewną rezerwą, jeśli nawet nie z niechęcią.

Filozof starał się znaleźć zatrudnienie na uniwersytetach angielskich i szkockich, ale nieodmiennie kończyło się to fiaskiem. W związku z tym, krótko po przekroczeniu czterdziestki Hume został bibliotekarzem w Edynburgu, gdzie zainteresował się historią Anglii. Opracował sześciotomową "Historię Anglii", czym wreszcie udało mu się zainteresować szeroką opinię publiczną. Oto było coś bezpiecznego i coś, co mile łechtało angielską dumę. Hume zyskał uznanie. W latach 1763-66 powrócił do Francji, jako podsekretarz poselstwa Królestwa Wielkiej Brytanii. Po zakończeniu swojej misji powrócił do Edynburga, gdzie zmarł kilka lat później.

Wydawać by się mogło, że postać Davida Hume'a będzie wspominana głównie w kontekście jego prac historiozoficznych. Miało się jednak okazać, że to powtórne odkrycie jego dzieł filozoficznych zapewni mu nieśmiertelność.

Gilotyna filozoficzna

W najbardziej znanym dziele Hume'a, czyli w "Traktacie o naturze ludzkiej" znajdujemy następujący cytat:

W każdym systemie moralności, z którym dotychczas się zetknąłem, zawsze zauważałem, że dany autor kroczy przez pewien czas prostą drogą rozumowania i ustala istnienie Boga lub czyni spostrzeżenia dotyczące spraw ludzkich; i nagle ze zdziwieniem stwierdzam, iż zamiast zwykłych orzeczeń, jakie znajduje się w zdaniach, "jest" i "nie jest", nie spotykam żadnego zdania, które by nie było powiązane z "powinien" albo "nie powinien".

Hume zauważał, że w naturalny, empiryczny sposób jesteśmy w stanie zaobserwować jedynie faktyczny stan rzeczywistości (coś "jest", albo czegoś "nie ma"). Taka obserwacja dotyczy faktów - a więc jest w mniej lub bardziej prosty sposób weryfikowalna. Na przykład: możemy zauważyć, że średnia temperatura zimy jest niższa niż średnia temperatura lata. Możemy zauważyć, że woda morska jest słona. Zauważmy, że wszelkie tego typu obserwacje odnoszą się do świata materialnego. Oczywiście - nasza obserwacja może być błędna (wydawało nam się, że to Słońce krąży wokół Ziemi). Zakwestionowanie obserwacji nie jest jednak problemem - bo zamiast tezy X mamy po prostu tezę przeciwną - "nie X".

Problem powstaje, gdy chcemy tworzyć zdania, które uzasadniają potrzebę określonego działania. Jeśli bowiem powiemy "nie powinniśmy palić marihuany" - to co to właściwie oznacza? Dlaczego właściwie mielibyśmy nie palić? Ktoś może odpowiedzieć, że używanie narkotyków jest złe. Ale co to znaczy "jest złe"?

Załóżmy nawet na chwilę, że używanie lekkich narkotyków jest szkodliwe dla zdrowia, a więc skraca życie. Dlaczego jednak mielibyśmy dążyć do przedłużania życia? Dla niektórych osób bardziej wartościowe przecież jest, aby żyć krócej - ale za to zakosztować pełni przyjemności. To, co stawiamy wyżej jest już kwestią prywatnej (a więc subiektywnej) opinii. To właśnie różni wypowiedź "jak jest" (zdanie opisowe) od wypowiedzi "jak powinno być" (zdanie normatywne). W naszym przykładzie moglibyśmy więc co najwyżej stwierdzić, że "jeśli nie będziemy palić marihuany, to nasze szanse na dłuższe życie będą większe".

Hume postawił śmiałą tezę, że pomiędzy światem materialnym (to jest obserwowalnym), a światem etycznym (to jest takim, w którym mówimy o tym, że coś jest pożądane lub nie) jest znacząca, nieprzekraczalna przepaść. Wynika ona z pośrednio faktu, że dobro i zło nie są pojęciami świata materialnego, ale zależą od interpretacji. Nieprzekraczalność bariery pomiędzy światami symbolizuje właśnie owa przywołana w tytule artykułu Gilotyna.

Jeśli wydaje się nam to nieakceptowalne, to zastanówmy się na chwilę nad zamachem na szefa hitlerowskiej służby bezpieczeństwa Reinharda Heidricha, zwanego Archaniołem Zła. Z punktu widzenia ofiar nazistowskiego terroru, zamach był zapewne "dobry" moralnie. Z drugiej strony - przyjaciele i rodzina nazisty niewątpliwie odczuli stratę. Heidrich nie miał dzieci, ale na pewno znalazłby się ktoś "niewinny", który mógł go lubić (mimo całego odrażającego zła, które sobą reprezentował). Można także zapytać, jak oceniliby kwestię zamachu mieszkańcy wsi Lidice i Leżaki, które zostały zniszczone w odwecie za akcję czeskich bojowników.

Powodzie w Polsce, a praktyczny wymiar Gilotyny Hume'a

Stanowisko Hume'a jest bliskie (choć nie tożsame) ze sformułowaną przez G. Moore'a definicją tzw. błędu naturalistycznego w filozofii. Polega on na nieuprawnionym łączeniu pojęć etycznych z pojęciami naturalnymi. Czy możemy w ogóle o jakimkolwiek fakcie obserwowalnym mówić, że jest "dobry" bądź "zły"? Zawsze (albo prawie zawsze) można przecież znaleźć kogoś, kto na danym fakcie korzysta. Jeśli nie umocnimy brzegów rzeki, to zapewne nastąpi powódź. Niewątpliwie stracą na niej ci, którzy pobudowali tu domy, ale z drugiej strony w przyszłym roku pola będą tu znacznie żyźniejsze. Powstaje też ciekawe (i to jak najbardziej praktyczne, zwłaszcza w polskich warunkach) pytanie: czy zniszczenia domów nie są naturalną konsekwencją wzięcia na siebie ryzyka osiedlania się na terenie zalewowym? W tym miejscu można rozszerzyć nasze rozważania: czy państwo (a więc podatnicy) powinni ponosić koszty tego, że pewna grupa ludzi świadomie ryzykuje? Przecież pomoc wypłacana dla powodzian pochodzi z danin publicznych (podatków).

Między światem wartości, a światem bez wartości

Dość prosty - na pozór - pogląd Hume'a, po głębszym przyjrzeniu się nabiera cech fundamentalnych. Jeśli bowiem przyznamy rację poglądom filozofa (a nie da się ukryć, że jego rozumowaniu trudno zarzucić błąd), to możemy dojść do stwierdzenia, że konsekwencją życia w fizycznym świecie jest niemożliwość racjonalnego uzasadnienia... jakiegokolwiek systemu etycznego! Jeśli pójdziemy dalej tą drogą, to nagle okaże się, że powszechnie uznane nakazy, takie jak: "nie należy prowadzić doświadczeń na ludziach", "nie powinno się prowadzić po spożyciu alkoholu" itp. nie mają uzasadnienia filozoficznego.

Niniejszy artykuł nie miał oczywiście za zadanie przekonać nikogo, że nie należy dawać (lub słuchać) rad. Nie miał też nikogo przekonać do odrzucania racjonalności etyki. Niemniej jednak, warto czasem zastanowić się nad zawiłościami otaczającego nas świata - bo już samo takie sięgnięcie w krainę filozofii może być cenną wartością (nie mówiąc już o tym, że jest zaproszeniem do fascynującej intelektualnej podróży w głąb siebie).

Licencja: Creative Commons
0 Ocena