Garść statystyk
W ubiegłym (2011) roku policja przyjęła 16,5 tysiąca zgłoszeń o kradzieży samochodów. To dużo mniej, niż jeszcze przed dekadą, kiedy to tylko w 2000 roku skradzionych zostało ponad 70 (!) tysięcy samochodów. Niestety, jedynie w 22% przypadków policji udało się zidentyfikować sprawców, ale i tak oznacza to dużo większą skuteczność, niż jeszcze parę lat temu.
Największym (nomen-omen) wzięciem „cieszą się” auta niemieckie. W ścisłej czołówce kradzionych samochodów od lat są volskwageny (golfy i passaty), audi (A4 i A6), a także seat leon. Powodem mogą być gorsze zabezpieczenia oraz fakt, że po prostu marki te są najpopularniejsze (tj. najwięcej ich jeździ polskimi drogami). Nie powinno dziwić, że najwięcej samochodów zniknęło z ulic oraz z parkingów (po 7 tysięcy w ubiegłym roku). Najmniej bezpieczni mogli się poczuć mieszkańcy Warszawy, a także województw: łódzkiego, śląskiego i pomorskiego.
Jak przeciwdziałać kradzieżom?
Po pierwsze, wciąż jedną z najczęstszych przyczyn kradzieży samochodów jest nieuwaga samych właścicieli. Niektóre stosowane metody nie wymagają znajomości wyspecjalizowanych technik przez złodzieja, a jedynie bezczelności i zimnej krwi, jak w przypadku chociażby metody „na usterkę”. Złodziej symuluje awarię swojego samochodu na trasie, a gdy kierowca wysiada, żeby sprawdzić, co się stało... Kończyć chyba nie trzeba. Bardzo podobnie działa metoda „na policjanta”.
Po drugie, złodzieje bardzo szybko przystosowują się do zabezpieczeń, stosowanych w samochodach. Cicha wojna na technologiczne nowinki, które mają przeciwdziałać rozbojom, dla producentów jest praktycznie nie do wygrania. Np. montowany fabrycznie w nowych pojazdach immobiliser złodziej po prostu podmienia na swój komputer, co zabiera mu kilka sekund. Równie prosto obejść system bezkluczykowego otwierania drzwi. Złodziej wyposażony w urządzenie, które przechwytuje sygnał emitowany przez pilota, może bez przeszkód otworzyć samochód, uruchomić silnik i odjechać.
Więcej problemu sprawić mogą złodziejowi takie zabezpieczenia, jak GPS (dosyć drogie i wymagające comiesięcznego abonamentu) oraz stary dobry alarm samochodowy. Oczywiście, fabryczne wersje to żadna przeszkoda nawet dla średnio uzdolnionego złodziejaszka, dlatego też warto pomyśleć o jakimś niestandardowym systemie alarmowym, z dodatkowym zasilaniem do syreny, ukrytą centralką do alarmu, itd.
A gdy ukradną nam samochód...
Cóż, rosnąca wykrywalność sprawców to dla poszkodowanych niewielka pociecha. Samochody z reguły są rozmontowywane na części już w parę godzin po kradzieży. Zysk ze sprzedaży części może i jest mniejszy, niż gdyby sprzedano samochód w całości, za to na pewno – dużo pewniejszy, zwłaszcza że zorganizowane grupy współpracują z paserami.
Dlatego przewidujący kierowca powinien zawczasu zadbać o dodatkowe zabezpieczenie, które zapewni mu wypłatę odszkodowania w razie kradzieży samochodu: polisę autocasco. To dobrowolne ubezpieczenie nie należy do najtańszych, natomiast jego zakres można dostosować w taki sposób, aby chroniło przed skutkami tych okoliczności, których lękamy się najbardziej. A jeśli nie stać nas na pełne ubezpieczenie AC, możemy się zainteresować jednym z mniejszych produktów ubezpieczeniowych, oferowanych przez niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe: minicasco (obejmuje wszystkie okoliczności poza usterkami eksploatacyjnymi i uszkodzeniami związanymi ze stłuczkami lub wypadkami), smartcasco (gdzie przy szkodach częściowych ubezpieczony musi pokryć udział własny, ale już w przypadku szkody całkowitej – a więc także kradzieży – wypłacone mu zostanie pełne odszkodowanie), także wąsko sprecyzowanym ubezpieczeniem od kradzieży.
Pamiętajmy jednakże, iż wypłata odszkodowania z tytułu AC w przypadku kradzieży samochodu obramowana jest kilkoma obostrzeniami, wymienionymi w OWU. Kierowca może pożegnać się z pieniędzmi, jeśli rzeczoznawca stwierdził rażące zaniedbanie, takie jak zgubienie kluczyka (w przypadku kradzieży samochodu poszkodowany musi wylegitymować się posiadaniem obu kompletów) czy zostawienie samochodu na parkingu z otwartymi drzwiami.