Przebywają tu otwarci ludzie, tolerancyjni wobec pozostałych, wobec alternatywnych zachowań. Jest to miejsce wręcz stworzone dla artystów i wolnych umysłów. Żadnego mieszkańca tego miejsca nie zaskakują więc nawet dredy. Zielona Góra to miejscowość, w której żyją dziesiątki osób w dredach, a w tak małym mieście to istotna liczba. Wielu dredziarzy to osoby młode i studenci, jednak ta fryzura staje się coraz bardziej popularna wśród osób starszych. Coraz więcej osób przychylniej patrzy na ten "bałagan" na głowie i zarazem coraz większa ilość osób decyduje się na takie fanaberie.
Ludzie przestali się dziwić. Zniknął gdzieś stereotyp, który utwierdzial ludzi w przekonaniu, że po dredlokach musisz obciąć się na krótko. Ludzie chcą mieć dredy, chcą się wyróżniać, zaczynają się nudzić klasycznymi i codziennymi fryzurami.
Nie wiadomo co jest tego przyczyną - czy może moda z zachodu, czy może po prostu otwarcie osób na nowości wynikające ze zmian współczesności? Do końca nie jest to jasne, jednak na pewno dzięki dredom uliczki Zielonej Góry są żywsze i bardziej kolorowe niż ulice pozostałych miast.
Noszenie dredów staje się czymś normalnym, nie tylko w Zielonej Górze, ale także w całej Polsce. Człowiek w dredach nie wzbudza już takiego zdziwienia i zaskoczenia wśród społeczeństwa jak jeszcze kilka lat temu. Jest to godna pochwały zmiana, bo każdy na prawo do bycia tym, kim chce.