Witajcie, chciałem się podzielić  z Wami moimi przemyśleniami na temat źle pojmowanego przez niektórych ateizmu. Będzie odrobina polityki, ale nie zamierzam nikogo atakować. Mam nadzieję, że mój tekst przypadnie Wam do gustu. Tekst pochodzi z mojego bloga (adres w podpisie).

Data dodania: 2012-05-30

Wyświetleń: 1639

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kto by pomyślał, że tak szybko znajdę materiał na pierwszego posta. Stało się to po wertowaniu wiadomości z Polski w portalu Wirtualna Polska. Treść artykułu, który znalazłem, okazała się kuriozalna. Pozwólcie, proszę że podzielę się z Wami  linkiem do niego.
  Od razu zaznaczę, że w tej chwili nie mogę wdać się w rozmowę na temat roli Kościoła w wydarzeniach z publikacji. Muszę zebrać więcej informacji i się poważnie zastanowić, albowiem temat wygląda na poważny.
  Ale do rzeczy. Pan Andrzej Rozenek zaproponował, żeby miasto Toruń udostępniło jego partii politycznej zadbany i odnowiony budynek, w którym mogli by oni zorganizować (uwaga! uwaga!) Muzeum Ateizmu. Powiedzieć, że byłem zdziwiony, to trochę mało. Na czym polega moje uczucie względem tej propozycji?
  Przyjmijmy założenie, że jestem ateistą. Że nie wierzę w Boga ani inne nadprzyrodzone siły odpowiadające za byt i działanie Wszechświata. W moich oczach ludzie wierzący tracą czas i środki na czczenie zbiegu okoliczności, ale to ich czas i ich środki, zatem nie wtrącam się do tego. Ja sobie, oni sobie. Ba, kilku nawet znam i bardzo lubię. Mam też świadomość, że dupków można znaleźć zarówno wśród ateistów, jak i wierzących. W końcu istotą ludzkości jest różnorodność.
  Tak więc negowałbym istnienie Boga. I w ogóle nie przejmowałbym się tematyką mojej religijności lub jej braku (bo po co?). Tak więc po jaki gwizdek potrzebne mi są grupy dyskusyjne dla ateistów: "Pogadajmy sobie o tym, jak to nie wierzymy w Boga, wiara i rozmowa o Nim to strata czasu! Czekaj, jestem ateistą i rozmawiam o Bogu, nawet skoro nie istnieje, to nawijam o nim jak najęty. Ups, paradoks!". Rozumiecie o co mi chodzi? Trochę jakbym na każdym kroku podkreślał, że nie wierzę w świętego Mikołaja. Ludzie reagowaliby dziwnie, prawda?
  Zatem, skoro nie potrzebuję mówić o ateizmie, to czy jego muzeum jest mi do czegoś potrzebne? Zwłaszcza, że eksponatami będą między innymi: (za autorem artykułu) "gadżety, które wiążą się z powstaniem Ruchu Palikota jako partii antyklerykalnej, m.in. sztuczny penis, atrapa pistoletu i kadzidełka, z którymi Janusz Palikota występował podczas happeningów."
  Po pierwsze: po co komu obiekt wzniesiony nie dla idei, gdyż ateizm jest jej zaprzeczeniem (konkretnie idei wiary w Boga)? Po drugie: od kiedy ateizm jest tożsamy z antyklerykalizmem? Znam kilku ateistów i potrafimy sobie nie wchodzić w paradę swoimi poglądami. Nie są antyklerykałami, bo nic ich to nie obchodzi. A ja na ich miejscu nie miałbym ochoty oglądać akcesoriów pana Palikota jako symbolu mojego światopoglądu.
  Ufff! Na szczęście jestem wierzący - uniknąłem dylematu!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena