Jesteśmy związani z Ziemią, po której stąpamy i z Niebem, pod którym żyjemy. Jesteśmy połączeni ze swoim ciałem, emocjami i umysłem poprzez system czakr i kanałów energetycznych. W naszym życiu jest jednak jeszcze jeden bardzo ważny związek – ten z drugim człowiekiem.

Data dodania: 2012-04-04

Wyświetleń: 2602

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pośrodku Twojej klatki piersiowej, pulsuje jasne zielone światło. Jest ciepłe i łagodne, jak słońce przeświecające przez pierwsze wiosenne liście. Czujesz je z każdym oddechem. Słyszysz je w szumie swojej krwi. To brama przez, którą wpuszczasz innych do swojego życia – bez względu na to, co po sobie pozostawią. To Twoje serce.


Na poziomie energetycznym centrum serca jest czymś absolutnie niezwykłym. To środek układu, w którym wszystkie siły idealnie się równoważą, archetyp najdoskonalszej harmonii. By niższe energie mogły dostąpić oświecenia – muszą przemienić się w ogniu serca, wypalającym ograniczenia ego: samolubność, strach, chęć zemsty. By wyższe mogły zstąpić i zamanifestować się w formie fizycznej – w sercu muszą nabrać zakorzenienia w świecie emocji, wyzbyć się charakterystycznej dla czystych idei sfery abstrakcji.

Serce gromadzi nasze uczucia z całego życia. To stąd na kształt subtelnych świetlistych nici wypromieniowują połączenia z innymi ludźmi: rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi, wszystkimi miłościami i kochankami, z małżonkami i własnymi dziećmi… W zależności od tego jakie te relacje są, nasze serce może być czystym zielonym źródłem, albo smutną, ciemną pustynią, do której nic i nikt nie chce i nie może się już nawet dostać. W dzisiejszych czasach ignorowanie uczuć, cynizm, infantylizowanie miłości jako czegoś, co nie przystoi pewnym osobom jest na porządku dziennym.

Zamykamy swoje serca, bojąc się, że świat dookoła czyha tylko, by je zranić. Nie wybaczamy krzywd, lecz szukamy zemsty, by wyeliminować możliwość powtórzenia się zranień. Nie kochamy, bo jest to oznaką słabości. Tylko kiedy zrozumiemy, że takie myślenie jest jedynie iluzją przedkładaną nam przez nasze ego, czyli niższą jaźń, możemy dostąpić uzdrowienia energią miłości. Nie wierzę, że wśród osób, czytających ten tekst jest choć jedna, która nie chciałaby doświadczyć tego cudu. To pragnienie zakorzenione głęboko w ludzkiej naturze. Nie wstydźmy się go i nie bójmy się podjąć ryzyka – bez niego nigdy nic nie zyskamy. By tak się jednak stało musimy uczynić jeden bardzo ważny krok i niezmiernie istotne, by jego podjęcie było świadome i poparte potężną wolą dokonania zmian w swoim życiu. Musimy zdecydować się na wybaczenie.

Każdy z nas przeżywa w życiu rozczarowania. Innymi – tym jak potoczyła się relacja, jakie cechy przed nami ukrywali, tym, że nas zranili. Sobą – że poniósł nas gniew, że nie byliśmy dość dobrzy, że nie starczyło siły, czy odwagi. To normalne. Nie umiemy jednak w większości przypadków przepracować tych emocji – rodzi się brak wybaczenia, który z kolei przygniata serce. Odzwierciedla to nawet nasz język, który żadnej innej części ciała nie poświęca tyle uwagi w kontekście uczuć. Możemy mieć „złamane serce”, kiedy czujemy się bardzo zranieni (i rzeczywiście, czasami czakra serca sprawia wrażenie jakby pękła na dwie części, albo jakby przechodziła przez nią wielka rysa!). Można nam zadać „cios w samo serce”, a nawet wbić w nie nóż. „Serce nas boli”, albo „kraje się nam” na myśl o krzywdzie, której nie możemy zapobiec – zwłaszcza, gdy cierpi „człowiek o złotym sercu”, a my sami mamy je na dłoni. Dlaczego nie brzuch, noga, wątroba, nerka? Przecież kiedy się złościmy „żółć nas zalewa”, a z nerwów boli żołądek. Ano dlatego, że żołądek, czy wątroba tkwią na poziomie splotu słonecznego, czyli ciągłej walki i na tę walkę są nastawione, brak wybaczenia to z tego punktu widzenia coś najzupełniej naturalnego. Serce zaś dąży do harmonii i zgody ze wszystkim, co żyje. Jeśli chcemy się wznieść wyżej - spróbujmy wzbudzić tę harmonię także w sobie. Zanurzmy się w uzdrawiającym świetle medytacji serca!

Usiądź wygodnie i odetchnij głęboko trzy razy. Nabieraj powietrze nosem, a wypuszczaj ustami: powoli, jak przez słomkę. Obserwuj swoje oddechy, bądź przez chwilę skupiony tylko na nich i doskonale ich świadomy. Wyobraź sobie, że Twoją klatkę piersiową z przodu i z tyłu otacza soczyście zielone lub złote światło. Zobacz jak z każdym oddechem wciągasz ten blask do swoich płuc i poprzez krwioobieg do każdej komórki swojego ciała. Wydychasz natomiast czarne smoliste obłoki negatywnej energii, bólu i strachu, które zdążyły się zadomowić w Twoim sercu, te zaś natychmiast znikają bez śladu. Zakończ tę wizualizację dopiero wtedy, gdy poczujesz, lub zobaczysz oczyma swojej duszy, że całe Twoje serce na wskroś przepełnione zostało tym oczyszczającym światłem. Teraz pomyśl o wszystkich tych, którzy Cię skrzywdzili i którym trudno Ci wybaczyć: nadopiekuńczej mamie, rozpieszczonej siostrze, pierwszej dziewczynie, byłym mężu, synu, który przestał Cię odwiedzać… Zobacz ich tak jakby stali tuż przed Tobą i do każdego z osobna powiedz:

Wybaczam Ci całe zło, które mi wyrządziłeś, tak, by przemieniło się w dobro.

Wybaczam sobie, że dopuściłem do tej sytuacji.

Wybaczam sobie, że wyrządziłem Ci krzywdę.

Po każdym kolejnym słowie poczujesz się coraz lżejszy. Zobacz białe, zielone, lub różowe światło, które otacza Ciebie i tego drugiego człowieka. Nie masz do czynienia z żadnym potworem, który chciał Cię zranić, a jedynie z kimś równie bezradnym, zagubionym, czy czasem nawet zwyczajnie głupim jak każdy z nas. Teraz to rozumiesz? To doświadczenie nie miało Cię osłabić, lecz przeciwnie – nauczyć czegoś i wzmocnić. Nie ma kata i ofiary, wszyscy są równi, a skoro Ty przyciągnąłeś takie wydarzenie to znaczy, że było Ci ono potrzebne. Nie powstrzymuj łez, jeśli zaczną płynąć. Zobaczysz teraz więzy, które przywiązują Cię do tych ludzi. Przetnij je. Światłem, ręką, słowem, myślą – wszystko jedno. Powiedz sobie głośno:

Uwalniam z mego serca wszelki lęk przed przyjmowaniem i dawaniem miłości!

Zobacz swoje serce jako złoty kielich. Pomyśl o wszystkich tych chwilach, w których czułeś się kochany, bezpieczny i w doskonałej zgodzie ze wszystkim, co żyje. Przypomnij sobie kiedy ostatnio się wzruszyłeś. Wyrecytuj sobie z pamięci komplement, który ostatnio usłyszałeś. Niech fala pozytywnych uczuć wleje się do wnętrza tego kielicha, a stamtąd rozejdzie po całym ciele.
Teraz możesz otworzyć oczy i położyć się na chwilę. Nie zapomnij, by podziękować swojemu sercu za zmiany, które przeszło. Jeśli chcesz się wypłakać (albo przeciwnie, dopadnie Cię atak śmiechu) – nie powstrzymuj się! Jeśli do tej pory miałeś wrażenie, że wyrażanie uczuć, wybaczanie krzywd i bezwarunkowa miłość to płynięcie pod prąd to tylko dlatego, że nie wiedziałeś jeszcze, że sam jesteś rzeką.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena