Od dawna interesuję się parapsychologią i właśnie dlatego nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by potraktować poważnie horoskop zamieszczany w kolorowym czasopiśmie. Nie wierzę w horoskopy gazetowe i nie wierzę w dwuminutowego Tarota na telefon na tej samej zasadzie, na której nie wierzę w psychotesty z kolorowych czasopism i porady psychologiczne przez Internet: w obu przypadkach jest to płytka, powierzchowna masówka dla ubogich, którą może uprawiać zarówno totalny hochsztapler, jak i prostytuujący się profesjonalista – bo ciężko taką działalność nazwać inaczej.
Natomiast potrafię sporządzać i interpretować horoskop natalny, czyli układ gwiazd i planet pod którym przyszliśmy na świat, wskazujący nasz potencjał, który możemy – choć nie musimy – wykorzystać. Potrafię też wróżyć z run, a ostatnio zacząłem poznawać Tarota.
Wiarygodność wróżb
Niekiedy wróżby są trafne same z siebie. Moja mama i jej przyjaciółka swego czasu stawiały karty bratowej tejże przyjaciółki. Rozłożyły, spojrzały i równocześnie krzyknęły: „Dziecko w drodze!”. Bratowa była już w ciąży, wiedziała o nim, ale jeszcze o nim nikomu nie mówiła.
Była też historia, kiedy moja mama, jeszcze jako studentka, postawiła na imprezie karty kompletnie jej nieznanej osobie. Dziewczyna się słowem nie odezwała, a mama zaczęła jej mówić o wyjeździe zagranicznym na długo i o cudzoziemcu… Dziewczyna wybiegła z pokoju do ludzi, zaczęła dopytywać, kto z niej robi sobie żarty – okazało się, że miała wkrótce brać ślub z cudzoziemcem i z nim zamieszkać w jego kraju.
Zwykle jednak wróżby działają na takiej zasadzie, jak testy projekcyjne stosowane przez psychologów… W obu przypadkach są to wieloznaczne grafiki, symbole lub układy, które umożliwiają nam dotarcie do nieświadomości – tak indywidualnej, jak i zbiorowej. Widząc jeden i ten sam obrazek w teście TAT lub Rorschacha, każdy człowiek zinterpretuje go inaczej, a na podstawie tego, co widzi i opisuje, możliwe jest dotarcie pod powierzchnię tego, co wie o sobie i o sytuacji, w której się znajduje. Także karty Tarota lub runy odwołują się do pewnych archetypów, a to, jakie znaczenie im nadamy, zależy od tego, kim jesteśmy, co czujemy i co aktualnie dzieje się w naszym życiu. Różnica polega na tym, że wróżenie polega na wyciąganiu przetasowanych kart i analizowanie ich w ramach konkretnego układu, który wróżbita i klient uważają za mający szczególne znaczenie – jest to jednak kwestia drugorzędna wobec nadawania szczególnej treści archetypom oraz, ponieważ dotyczy indywidualnej wiary w „coś więcej”, wolałbym ją tutaj pominąć.
Właśnie z powodu działania na zasadzie projekcji wróżę sobie, kiedy chcę spojrzeć na problem z innej perspektywy, wyjść poza utarte schematy myślowe. Tu również wychodzę z założenia, że runy i Tarot pokazują potencjalny rozwój już zaistniałej sytuacji, nie są natomiast wyrocznią typu „tak jest zapisane w Księdze Przeznaczenia i tak będzie”. Rozkładam zatem karty – runy, Tarota, klasyczne – i interpretuję tak jak czuję lub czytam interpretację książkową i to ją dopiero interpretuję po swojemu, w ten sposób sięgając nieco bardziej w głąb siebie. Nadaję sens temu, co widzę, przypominam sobie wydarzenia ze swojego życia, sprawdzam koncepcje. Wygląda to jak dialog: opowiadam w myślach sytuację, karty ją odzwierciedlają, a ja w nich czytam to samo, ale pod innym kątem.
Kiedy psychologia przechodzi w parapsychologię…
Wróżyłem nie tylko sobie, ale również innym. Klienci praktycznie zawsze zadawali mi pytania świadczące o tym, że mają problemy, z którymi powinni iść do psychologa, ale to był dla nich za duży kaliber, więc woleli zapłacić za wróżbę. Przychodzili, bo nie układało im się w związkach lub nie byli pewni, kogo wybrać lub czy związać się z kimś na stałe, bo nie umieli znaleźć pracy, bo nie wiedzieli, kim są i co by chcieli robić w życiu…
Pytałem kart, ale równie dobrze mógłbym człowiekowi dać test psychologiczny: w obu przypadkach dostaję zbiór informacji, które przetwarzam w trakcie rozmowy z klientem, dochodząc z nim do czegoś nowego. Karty i test to narzędzia, a żeby się nimi posługiwać, potrzebna jest wiedza: o narzędziu, o ludziach w ogóle, o tym konkretnie człowieku oraz o sytuacji, w której się znalazł. Dopiero wtedy konsultacja coś daje. Swoim klientom udzielałem porad maksymalnie psychologicznych, z sugestią, że karty podpowiadają to i to albo że uwypuklają ten i tamten aspekt sprawy. Dodatkowo formułowałem wypowiedzi tak, by klienci mogli się nad nimi pozastanawiać – dzięki temu oni coś z tego naprawdę wynosili, a ja nie mogłem sobie zarzucić, że wcisnąłem im swoją wizję, co z mojego punktu widzenia jest skrajnie nieetyczne.
Większość wróżb była niestety e-mailowa, ale swego czasu przeprowadziłem kilka sesji na żywo. Zaczynało się od spojrzenia na karty i próby wspólnego zinterpretowania, która figura odzwierciedla jaką osobę, a potem sesja przeradzała się w rozmowę o problemach tej osoby i jak to się łączy z kartami. Wnikaliśmy z klientami coraz głębiej, omawiając ich życia i relacje z ludźmi, a oni byli zdumieni, że to wszystko tam jest – było naszkicowane i struktura się zgadzała (fenomen kart; kiedy wróżę sobie, natychmiast odróżniam przypadkowy układ od trafnego), tyle że to oni wypełnili karty treścią, a ja pomogłem im to wszystko wydobyć i przegadać. To typowo psychologiczna metoda działania, trenowałem ją w trakcie studiów.
Owszem, mogłem rozłożyć karty, spojrzeć na nie i rzucić tajemniczo, że spotkają przystojnego bruneta wieczorową porą, a pewna starsza kobieta jest wobec nich nieprzychylnie nastawiona, ale to marnotrawienie czasu klienta oraz własnego, a także swoich umiejętności. Klient dostał co chciał, a może nawet więcej niż chciał, jeśli myślał, że to zabawa…
Nie przypadkiem większość znanych mi (z widzenia w sieci) wróżek skończyła psychologię. I nie przypadkiem wróżbiarstwo jest elementem parapsychologii. Czasami trudno jest powiedzieć, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie (przynajmniej w przypadku psychologii praktycznej, bo psychologia naukowa to zupełnie co innego). Obie dziedziny wymagają pogłębionej znajomości ludzkiej psychiki. I w obu branżach zdarzają się ludzie, którzy wyuczyli się na zimno pewnych umiejętności (posługiwania testami, posługiwania kartami) oraz ludzie, którzy mają wrodzone „coś”, dzięki czemu widzą/przeczuwają oraz trafnie interpretują szczegóły, które umykają innym: intonację czy mowę ciała, sposób reagowania na pewne tematy, dobór słów, zakres zainteresowań, etc. Przykładowo, mnie zdarza się spontanicznie acz świadomie wypowiadać czyjeś myśli na głos – bo intuicyjnie wiem, jakim tokiem podążają skojarzenia danej osoby i jakim językiem ona się posługuje (oczywiście musi być to osoba, którą trochę już znam). W parapsychologii byłby to „szósty zmysł”, ale dokładnie taką samą umiejętność trenują sobie spece od NLP oraz z całą pewnością korzystają z niej przynajmniej niektórzy terapeuci. Jest to kwestia ukierunkowania swojej percepcji na konkretne bodźce – na tej samej zasadzie można nauczyć się widzenia aury lub urodzić się ze zdolnością jej dostrzegania.
Na co uważaj, czyli etyka zawodowa wróżbity
Dobra wróżka, podobnie jak dobry psycholog, nie manipuluje klientem. Powinna mieć świadomość procesu samospełniającej się przepowiedni i nie zarabiać na tym mechanizmie, tylko na własnych umiejętnościach. Powinna nie ściemniać, że widzi coś konkretnego (wróżby rzadko bywają jednoznaczne) i umieć przyznać się, że karty można interpretować tak albo siak, czy to się zgadza z doświadczeniami klienta? Oraz przede wszystkim powinna uważać na klientów skrajnie niedojrzałych, którzy wierzą we wszystko, co im się powie, ponieważ może im zaszkodzić…
Szczególnie szkodliwe jest podawanie ludziom konkretów – dat, całkowicie jednoznacznych informacji – i prezentowanie domysłów jako jednoznacznych interpretacji; wręcz pewników. Co do dat, większości przypadków to zwykłe strzelanie. A informowanie o czymś jak o zaistniałym fakcie, tyle że w czasie przyszłym, odbiera danej osobie wolną wolę lub zaufanie do wróżbity. Przykładowo znajoma dowiedziała się, że pewnego, dokładnie określonego dnia, dostanie list, a we wrześniu zajdzie w ciążę. Gdybym sam coś podobnego widział, powiedziałbym jej, że prawdopodobnie niedługo dostanie wyczekiwaną wiadomość oraz że prawdopodobnie niedługo pojawi się przed nią okazja zajścia w ciążę z pewnym mężczyzną. Ale jeśli by go spławiła albo podjęła decyzję o zabezpieczeniu się (wiedząc o tym, co powiedziałem), wróżba by się nie spełniła.
Jeszcze istotniejsze jest, aby nie straszyć ludzi wypadkami i innymi tragediami. Jeśli wróżbita widzi zagrożenie, może i powinien o nim powiedzieć – ale spokojnie, rzeczowo i bez przejaskrawiania, wyraźnie zaznaczając, że jest to tylko jedna z kilku dróg, jakimi mogą potoczyć się losy danej osoby. Należy tym bardziej podkreślić, że los nie jest przesądzony i dana osoba ma szansę – skoro jest ostrzeżona – wpłynąć na sytuację tak, aby wszystko potoczyło się w dobrą stronę. Niestety wiele osób zajmujących się wróżeniem nie tylko tego nie robi, ale wręcz informuje osobę, że czeka ją dane nieszczęście, znowu uruchamiając mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Takich ludzi należy się wystrzegać, a do ich komunikatów podchodzić z olbrzymim dystansem.
Człowiek jest kowalem własnego losu i wróżbita nie ma prawa odbierać mu poczucia wpływu na wydarzenia. Co więcej, powinien – tak samo jak psycholog – maksymalnie ograniczyć własny wpływ na życie klienta. Rozmowa na tak głębokim poziomie, poprowadzona przez autorytet, jakim jest wróż lub psycholog (i to jeszcze okazujący, że zna się na rzeczy), zawsze ma jakiś wpływ na działania człowieka. Profesjonalista powinien zatem dołożyć wszelkich starań, by zawsze kierować się dobrem swojego klienta, a nie zaspokajaniem własnych potrzeb, zwłaszcza uznania („jestem taki dobry, jestem ekspertem, wielb mnie”) i władzy („zrób dokładnie tak, jak mówię”).
Wróżbicie jest o tyle trudniej przestrzegać tej reguły, że jego narzędzia pozwalają często dostrzec więcej niż te stosowane przez psychologów, a równocześnie są mniej rzetelne. Stąd łatwo wpaść w pułapkę, o której już pisałem: chęci funkcjonowania jako wyrocznia. Dodatkowo wróżbitę wspiera w tym mechanizmie sam klient, który często oczekuje prostych odpowiedzi: „tak, twój mąż cię zdradza”, „pracę znajdziesz w kwietniu”, „twoje dziecko nie bierze narkotyków, ale ma chłopaka, który wywodzi się z subkultury”. Słowo „prawdopodobnie” jest podczas konsultacji konieczne – lecz bardzo często unikane przez wróżbitę i niemile widziane przez klienta, który wolałby gotową odpowiedź: przecież przyszedł po to, aby rozwiać swoje wątpliwości!
Dodatkowo mnóstwo ludzi idzie po linii najmniejszego oporu i traktuje wróżbę jak zapis tego, co się wydarzy i kropka. Są to tacy sami ludzie jak ci, którzy idą do psychologa nie po to, aby uzyskać wsparcie w procesie zmieniania siebie i swojego życia na lepsze, lecz z żądaniem, aby ten ich zmienił – podał tabletkę szczęścia – lub doradził, co konkretnie mają robić, aby to szczęście osiągnąć. Dla ludzi, którzy cenią rozwój osobisty i podejmują wysiłek zmieniania się, zarówno wróżby, jak i psycholog są okazją do tego, by spojrzeć na siebie bądź sytuację pod innym kątem, dostrzec nowe aspekty rzeczywistości lub uzyskać wgląd we własną ścieżkę życiową.
Niemniej jednak skojarzenie: wróżba-wyrocznia, psycholog-zmiana jest dość powszechne. I pewnie także dlatego wróżby są bardziej popularne, a część psychologów przekwalifikowuje się na parapsychologów.