To to tylko kila zadań z rozmowu z radzieckim oficerem w pociagu PKP tuż przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego.

Data dodania: 2007-02-11

Wyświetleń: 4980

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Panie Generale.


We wrześniu 1980 roku, odprowadziłem samolot do wojskowego zakładu remontowego i wracałem do macierzystej jednostki pociągiem. Były to czasy, kiedy w wagonie restauracyjnym „Wars” można było dostać piwo.
Wchodząc tam, usłyszałem wulgarne słowa kierowane przez podchmielonych, młodych ludzi, do kilku żołnierzy w rosyjskich polowych mundurach. Widać było, że cierpliwie znoszą obelgi. Mój wzrok spotkał się z ze spojrzeniem jednego z nich – był oficerem. Wyraźnie zlustrował mój polski mundur pilota Lotnictwa Marynarki Wojennej.

Niebezpieczna atmosfera zaogniła się szybko, więc w obawie utracenia szansy na napicie się piwa, energicznym, stanowczym głosem zażądałem od głównego wodzireja awantury, by się zamknął, jeśli chce jechać dalej.
Musiało być coś przekonującego w moim głosie, bo poskutkowało.
Na twarzach Rosjan dostrzegłem poczucie ulgi, a ich kapitan dosłownie dziękował wzrokiem.
Kilkanaście minut później, w jego towarzystwie piłem piwo w korytarzu wagonu. Szeregowcy, sączyli w drugim końcu korytarza pełnego papierosowego dymu.
Oficer okazał się być Gruzinem o imieniu Tomasz, i wówczas był w stopniu kapitana.
W rozmowie, szybko przełamaliśmy pierwsze lody, a kiedy przyjąłem jego wyrazy wdzięczności za reakcję w restauracyjnym wagonie, zapytałem go wprost.
- Tomasz, wejdziecie? – w odpowiedzi wzruszył ramionami, milczał jakoś smutno.
- Gdy wejdziecie, będziesz do mnie strzelał?
- Nie- natychmiast przecząco pokręcił głową.
- A, gdy będziesz miał taki rozkaz? – zapytałem.
-Gdy będzie taki rozkaz, będę strzelał – usłyszałem.
Przez chwilę milczeliśmy patrząc sobie w oczy.
- To ja, będę strzelał do ciebie, a ty do mnie - odpowiedziałem.

Obydwaj rozumieliśmy, że sprawy dzieją się ponad nami, a wojsko jest po to, by sprzątać gówno cywili. Podaliśmy sobie ręce na pożegnanie.
Wtedy meldunki o nastrojach w polskim wojsku szły no Moskwy niemal nieustannie.

Do dzisiaj dźwięczą mi w uszach jego słowa: - Nu, kak budiet prikaz, budu strjelał.

Wtedy na dyżurach bojowych w jednostce, już od kilku miesięcy, z własnej inicjatywy, nosiliśmy załadowaną broń przy sobie- żeby nas czerwony kozak nie zaskoczył, tak jak było w Czechosłowacji w sześćdziesiątym ósmym.
Mimo powagi sytuacji, wobec pustych półek sklepowych, z braku innych towarów, zastawionych butelkami z octem, stać nas było na trochę żartobliwości.
- Chłopy, wykupujmy ten ocet.
- A po co?
- Żeby było w czym marynować czerwone kozaki, gdy się wysypią.

Panie Generale Jaruzelski, wiem, że wtedy armia Polska była podzielona. Jestem przekonany, że wtedy stanęliśmy w obliczu ewentualnej rzezi na naszej armii i narodzie. Zachód by nam nie pomógł, nie kiwnąłby palcem. Kiedy wprowadzono stan wojenny, już nie można było nas zaskoczyć i to ujednoliciło nadszarpniętą spójność wojska.
Wiem, że wprowadzenie tego stanu to było zło, ale zło konieczne.
Dlatego darzę Pana głębokim szacunkiem. Dla mnie Pan jest i zawsze będzie generałem. A jeśli obecna władza pozostawi emerytury młodszym oficerom, chorążym i podoficerom Wojska Polskiego, nigdy nie będzie Pan głodny. Mam tej emerytury 1430,00 złotych i podzielę się z Panem, Panie Generale.
Jestem Panu wdzięczny za postawę godną żołnierza.
Antoni Matysiak.


Licencja: Creative Commons
0 Ocena