Zdanie na ten temat zmieniłem, gdy zacząłem takie kursy prowadzić. Ludzie zapisywali się, przychodzili na pierwsze zajęcia i... rezygnowali. Na początku myślałem, że kurs im nie odpowiada - po prostu, spodziewali się np. wyższego poziomu. Po pewnym czasie zauważyłem jednak, że powód jest inny.
Musicie wiedzieć, że na kurs przychodziły osoby w różnym wieku: od dwudziestokilkulatków - moich rówieśników, po osoby starsze. I co zauważyłem? O ile młodzi ludzie przechodzili cały kurs, o tyle niektórzy starsi ludzie - powtarzam: niektórzy - przerywali go zaraz na początku. Po przeprowadzeniu kursu z kilkoma grupami domyśliłem się, dlaczego tak się dzieje. Nie chodziło bowiem o to, że np. nie dają sobie rady, bo komputer jest za trudny (czasem radzili sobie lepiej niz młodzież :D). Ci staruszkowie po prostu nie przychodzili na kurs, żeby się czegoś nauczyć, tylko...
...żeby z kimś porozmawiać!
Zapisał się raz pewien starszy pan, emeryt. Przyszedł na jedne zajęcia, na drugich go już nie było, ale chciał nadrobić zaległości. Umówiliśmy się więc, że przyjdzie w godzinach, w których kursy się nie odbywają. I przyszedł. Przerobiliśmy kawałeczek tego, co miała grupa, po czym pan zaczął o sobie opowiadać.
Nie przerywałem mu. Słuchałem, a on mówił.
Mówił o swojej pracy - swego czasu wyświetlał filmy w kinach. Opowiadał jak mu się żyło i pracowało w PRLu, a jak mu się żyje teraz. Wyżalał się, a ja siedziałem i słuchałem. Miałem czas, bo przecież był to mój kursant. Skończył dopiero wtedy, gdy musiał - wszyscy z firmy wychodzili już do domu.
Więcej się już nie pojawił, chociaż podczas tej chwilowej przygody z komputerem zachwycał się, co ta maszynka potrafi. Nic dziwnego, był elektrykiem, więc lubił takie "zabawki".
Ludzie przychodzili i nadal przychodzą, żeby z kimś pogadać. Są to w większości starsi ludzie, którzy najwyraźniej nie mają nikogo w domu, do kogo mogliby się odezwać. A ja im nie przerywam. Może też kiedyś będę potrzebował kogoś, kto będzie chciał mnie posłuchać.