Otwarte Fundusze Emerytalne z roku na rok zwiększają swoje zaangażowanie na rynku akcji, przez co zdążyła się utworzyć bańka popytowa, która zaczyna na naszych oczach przybierać gigantyczne rozmiary. Nie dość, że podaż akcji jest zbyt niska i nie jest w stanie nadążyć za popytem, to każdy fundusz emerytalny nagminnie namawia do zakupu jednostek uczestnictwa.
W rzeczywistości dałoby się ograniczyć rozmiary bańki, ale tylko w momencie poszerzenia świadomości zwykłego człowieka, który przestałby systematycznie kupować coraz to więcej udziałów funduszy. Dzięki takiemu zabiegowi bańka ta zatrzymałaby się na takim etapie, na jakim teraz się znajduje, ograniczając skutki jej ewentualnego przebicia w przyszłości. Poprzez szeroko zakrojoną w ostatnim czasie kampanię reklamową różnych TFI oraz OFE, ludzie są przekonani, że dokonują jak najbardziej prawidłowych wyborów nie zdając sobie sprawy ze skutków, które wynikają z takiego działania, a które mogą być naprawdę poważne.
Podczas pisania artykułu Czy przyszłe emerytury to utopia? wiedziałem, że opisywane konsekwencje kiedyś wystąpią, jednak nie przypuszczałem, że zacznie się to dziać w tak krótkim czasie i to na moich oczach. Pisałem, że emisja nowych akcji powinna utrzymywać się na poziomie 6 mld zł rocznie, tylko wtedy stawiłaby czoło narastającemu popytowi. Niestety tak się nie dzieje.
Rynki finansowe mogą się nie tylko załamać w skutek nagłych wypłat na rzecz emerytów z pokolenia wyżu demograficznego (w Polsce mają się one rozpocząć już w 2009 roku), ale wcześniej giełdy załamią się w rezultacie przebicia omawianej bańki. Rynek dojdzie do momentu całkowitego wykupienia, kiedy żadna dobra informacja fundamentalna nie spowoduje dalszych wzrostów, natomiast nawet najbardziej błaha negatywna wiadomość spowoduje załamanie. Rynek po prostu runie z bardzo wysokiej górki pod własnym ciężarem. Wszystkie fundusze inwestycyjne i emerytalne jak również inwestorzy indywidualni będą posiadali większość akcji, które możliwe były do nabycia pozbawiając rynek w ten sposób czynnika pchającego go w górę. Nie można lekceważyć praw natury, które znajdują perfekcyjne odzwierciedlenie na GPW: im większe i gwałtowniejsze będą wzrosty, tym nastąpi ruch o takiej samej sile, lecz w przeciwnym kierunku. Myślę, że więcej w tej kwestii wyjaśnień nie trzeba, bo większa bańka popytowa oznacza większą falę uderzeniową w przypadku jej przebicia.
W okolicach roku 2000 mówiło się dużo o przepowiedniach zwiastujących rychły koniec świata. Patrząc wstecz widać, że koniec ówczesnego świata finansowego, który zakończył się wraz z rozpoczęciem XXI wieku, miał miejsce i spowodował płacz oraz zgrzytanie zębów milionów osób, których nagle wartość jednostek uczestnictwa zmniejszyła się o ponad połowę, a nawet bardziej. Niebezpieczeństwo, które obecnie „wisi” nad nami jest o wiele poważniejsze niż krach z przełomu wieków. Na dodatek nikt nie stara się wyciągać wniosków z minionych wydarzeń popełniając wciąż te same rażące błędy. Mam nadzieję, że powiedzenie „mądry Polak po szkodzie”, nie przybierze kolejny raz negatywnego wydźwięku.