Warto więc wybrać się do gabinetu kosmetycznego i poddać się zabiegowi pedicure.
Na rynku branży kosmetycznej, a dokładniej mówiąc w sektorze pielęgnacji stóp (podologia), pojawiła się nowość -„fish pedicure”. Zabieg kosmetyczny popularny w Japonii i Ameryce podbija salony piękności w Europie. Ale o co właściwie chodzi?
Wszystko ma swoją genezę, jakiś początek. Pewien turecki pastor skaleczył sobie nogę. Po drodze do domu zanurzył ją w rzece, aby oczyścić ze śladów krwi. Natychmiast pojawiły się rybki, zwane Garra Ruffa i zaczęły dotykać stóp, zjadając martwe tkanki. Tu trzeba dodać, iż jest to gatunek bezzębny. Mężczyzna był zdumiony widokiem szybko gojącej się rany. Przypisał to tym cudownym rybkom, a wieść puścił na cały świat.
Specjaliści branży kosmetycznej wpadli na pomysł, aby wykorzystać je w zabiegach estetycznych. Od tej pory w wielu gabinetach i ośrodkach SPA można spotkać ogromne akwaria z dużą ilością tureckich rybek. Panie pragnące wykonać „fish pedicure”mogą liczyć na ponad setkę małych istot, które krążąc wokół stopy, dotykają ich i usuwają złuszczały naskórek czyniąc skórę gładką. Co więcej - leczą nawet niektóre stany chorobowe stóp, np. łuszczycę. Kontakt z rybkami jest relaksujący, a poprzez dotyk zwinnych ciał wykonują bardzo lekki masaż. Klientce zdecydowanie poprawia się humor i świetnie się przy tym relaksuje.
Przybywa coraz więcej zwolenniczek tego niezwykłego pedicure. Nie brakuje też osób sceptycznie nastawionych. W Szwajcarii zabroniono użycia nawet w celu pielęgnacji urody. Dla odważnych i lubiących nowości do dyspozycji jest też „fish manicure” i całkowite zanurzenie się w wodzie z ponad setką tureckich rybek.
Czy ten modny trend przyjmie się w Polsce? Czy Polki zechcą skorzystać z dobrodziejstw natury? Cóż…czas pokaże.