Gdy zobaczyłem Przełęcz pod Chłopkiem z Koprowego Wierchu wiedziałem, że będzie to jeden z moich najbliższych, tatrzańskich planów. Nie wiem czy urzekł mnie Chłopek - skała przypominająca kształtem człowieka, czy świadomość kolosalnych ekspozycji na drodze, a może daszek świata w formie Kazalnicy?

Data dodania: 2011-10-06

Wyświetleń: 1110

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dochodzę do Morskiego Oka i czuję się wyczerpany. Pogoda się popsuła, od słowackiej strony napłynęły mroczne chmury. Robię spoczynek, ażeby ponownie nabrać siłę. W ogóle go nie planowałem, czyżby to klątwa drugiego dnia? He he, niemożliwe. A nad Morskim Okiem wolno zaczyna się coś dziać. Nie ma co prawda tych wszystkich ludzi, co egzystowali tu wczoraj po południu, jednak wyruszają następni piechurzy na Rysy. A mój nierób namawia mnie na drzemkę. Chyba zwariował, za zimno przecież...

Poruszając się w stronę Czarnego Stawu zaczynam odczuwać coraz mocniejsze wyczerpanie. Kolana jakieś napięte, leniwie się składają. Gdyby nie te piękne okoliczności natury, bez wątpliwości bym tą sobotę spędził na nieograniczonym lenistwie. Na szczęście nie muszę sprawdzać motywacji. Motywacją jest Przełęcz pod Chłopkiem. Docieram nad Czarny Staw, kolejny, tym razem krótszy odpoczynek. Tak na prawdę to chyba tutaj rozpoczyna się dopiero wycieczka.

Szlak jest dla mnie odkrywczy, nigdy wcześniej nie byłem na Przełęczy. Dlatego zmysły mają co chłonąć, a mój procesor rejestruje wszystko w troszkę dziurawej pamięci. Ma to jeszcze jeden bardzo duży plus - nie myślę tyle o zmęczeniu. Trasa na Chłopka, mimo, że krótsza niż na Rysy, potrafi z człowieka wycisnąć parę kropli potu.

Najpierw trasa wspina się w górę wśród kosodrzewiny. Na zaczątku łagodnie, następnie trochę ambitnie. Są też całkiem duże i płaskie płyty skalne. W niektórych miejscach bardzo dobrze oszlifowane przez schodzące w poprzednich czasach lody. Czym jestem wyżej, tym powiększa się perspektywa Czarnego Stawu i umieszczonego poniżej - Morskiego Oka. Docieram do tzw. "Bandziocha", czyli Kotła Mięguszowickiego ok. 1725 m n.p.m. Przeznaczam chwilę na wyszukiwanie opisywanej przez Józefa Nykę koleby. Bardzo blisko szlaku znajduje się jedna koleba, lecz nie mam pewności czy autor książki miał ją na intencji? Koleba ta niegdyś posługiwała pasterzom, a aktualnie taternikom. A sam Bandzioch jest bardzo osobliwy! Co prawda roślinność tutaj nie jest zbyt wyrafinowana. Prezentuje się raczej srogo, lecz jakże fascynująco! Wcina się on pomiędzy Mięguszowickie Szczyty - Czarny (2410 m) i Wielki (2438m). Wyraźnym miejscem jest strefa wiecznego śniegu, mająca zadatki szczątkowego lodowczyka.

Przemieszczam się obok nadmienionej koleby i przez rumowiska skalne zmierzam pod północne ściany Kazalnicy. W niektórych miejscach są one pionowe i gładkie. Jak dla mnie nie do osiągnięcia. Dalej znajduje się skalisty źlebek, z jakiego tak po trochu ciurkała woda. W innych sposobnościach, z pewnością moc tego zjawiska byłaby ogromniejsza. Musimy najpierw obejść Kazalnicę, aby w najłatwiejszy sposób na nią się dostać.

Wyruszam przyjrzeć się z bliskiej odległości zachwycającej galeryjce. Najpierw dostaję się granią pod kopułę Mięguszowickiego Szczytu Czarnego. Następnie ślad jest wcięty pod skosem w elewację wierzchołka i doprowadza nas do galeryjki. Ekspozycja jest nawet fajna, użycza trochę adrenaliny. Przy dobrych warunkach, jedyny kłopot, polega na tym, jakiego rodzaju myśli zdominuje naszą głowę.

A sama Przełęcz pod Chłopkiem znajduje się na wysokości 2307 m n.p.m. Umieszczona jest pomiędzy Mięguszowieckimi Szczytami - Czarnym i Pośrednim. Nazewnictwo wywodzi się od widocznej z oddali (np. znad Morskiego Oka), bardzo charakterystycznej ustronnej turni na wschodnim zboczu przełęczy. Turnia ta ma wysokość 15 metrówj i do złudzenia przypomina chłopka znajdującego się na przełęczy. Tak również ta turnia pozostała nazwana - Chłopek.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena