Deszcz jednostajnie uderzał o szybę, niebo płakało, a ja płakałam razem z nim, choć oczy miałam suche. Tęsknota za czymś nieokreślonym wzbierała we mnie, dławiła moje gardło. Czułam smutek.
Depresja jesienna...
Czytam na wielu internetowych stronach, że to obniżenie nastroju, pojawiające się w okresie jesienno-zimowym. Cierpi na nią 10% społeczeństwa, częściej ulegają jej kobiety, zwykle pomiędzy 20. a 40. rokiem życia... Jeżeli w ubiegłym sezonie zapadałeś na nią, prawdopodobnie i tej jesieni Cię nie ominie...
Spowodowana jest niedoborem światła słonecznego. Jego natężenie jest teraz kilka razy niższe niż w słoneczny wiosenny dzień i aż do 100 razy niższe niż latem. W ciemności organizm produkuje więcej melatoniny – hormonu, którego nadmiar powoduje, że jesteśmy senni i apatyczni.
No cóż, przynajmniej wiem, że to, co czuję, jest normalne i nie ja jedna przeżywam teraz trudne chwile, ale znajomość teorii nie pomoże mi wyjść z przygnębienia. Czytam więc dalej o tym, jak poradzić sobie z jesienną depresją. Znowu na stronach internetowych podobne porady: “...zrelaksuj się, weź rozluźniającą ciepłą kąpiel, wrzuć do wanny plastry cytryny, wyjdź na spacer, łap ostatnie promienie słońca, kup sobie coś kolorowego, otaczaj się kolorami”.
Co za głupota. Gdyby pójście na spacer i kupienie sobie kolorowej szmatki pomagało, nikt by nie cierpiał na jesienne depresje. Nic odkrywczego, sama bym na to wpadła.
Wyłączam internet, próbuję się więc zrelaksować. Biorę ulubioną książkę, robię sobie herbatę i wyciągam z szafki paczkę czekoladowych ciasteczek, włączam płytę Mozarta, wracam na łóżko, przykrywam kocem. I nic. Nie pomaga. Na czytaniu nie mogę się skoncentrować, ciasteczka wszystkie co do jednego zjadam i mam z tego powodu tylko wyrzuty sumienia, robię się coraz bardziej senna i smutno mi coraz bardziej.
Nie wystarczy sam relaks, żeby odeszły jesienne smutki
Żeby poradzić sobie z jesienną depresją, ważne są dwie rzeczy. Na pewno warto się zrelaksować i rozluźnić, na co każdy ma wypracowane własne skuteczne metody: posłuchanie muzyki, która przynosi uspokojenie, herbatka z dziurawca, odprężająca kąpiel i wiele innych specyficznych sposobów.
Drugą ważną rzeczą, bez której samo rozluźnienie nie będzie skuteczne i nie przegna na długo smutku, jest dodanie sobie energii. Mamy tendencję do zalegania w fotelu, kiedy dopada nas jesienna depresja. Robimy się coraz bardziej senni, apatyczni, roztrząsamy smutne myśli, rozpamiętujemy przykre sytuacje z przeszłości, które teraz pojawiają nam się w głowie. Bo jesień to czas zatrzymania i refleksji. Czas zbierania plonów. Ale jeżeli nasze myśli są depresyjne, to koncentrujemy się głównie na tym, co nam się nie udało, co straciliśmy i bilans zdarzeń okazuje się dla nas ujemny.
W jaki sposób naładować się energią?
Depresja jesienna to przede wszystkim reakcja na brak światła słonecznego. Metody, którymi bombardują nas internetowe i gazetowe poradniki, mogą okazać się, pomimo swojej prostoty, skuteczne w pokonaniu jesiennej depresji.
Nasza energia wzrasta dzięki temu, że się ruszamy i dzięki temu, że korzystamy z energii słońca, jeśli tylko jest ku temu okazja. Sposoby są bardzo proste, aczkolwiek wcale nie tak łatwo wcielić je w życie, kiedy najchętniej przeleżelibyśmy dzień w fotelu, kiedy łapie nas jesienny smutek.
Poza fizycznym ruchem, pobudzająco działa na organizm zapach cytrusów, więc kąpiel z dodatkiem cytryn i otaczanie się żywymi, energetycznymi kolorami nie są wcale bezsensownymi pomysłami. Tęsknimy za energią lata, za aktywnościami, których teraz nam brakuje.
Nie koncentrujmy się tylko na oglądaniu zdjęć i na wspominaniu wakacji, spotykajmy się z ludźmi. Poszukajmy w swoim otoczeniu osób, których nie dopadła jesienna depresja, pamiętajmy, że z jesienną chandrą nie poradzimy sobie, szukając wsparcia osób, które tak jak i my są przygnębione. Wspólne zagłębianie się w smutne myśli może pogłębić naszą depresję. Organizujmy wspólnie z przyjaciółmi wyjścia, najlepiej związane z fizycznym ruchem na powietrzu, tańczmy, spacerujmy, zbierajmy kolorowe liście i kasztany. Niech jesień nie kojarzy nam się z umieraniem lata, ale z życiem i radością.
Jeżeli u naszej bohaterki, która z Mozartem, książką i ciastkami zaległa na łóżku, obniżony nastrój utrzyma się przez dwa tygodnie, warto, żeby udała się po pomoc do psychologa. A jeśli nie che iść, to warto, aby napisała do nas, do zespołu doświadczonych e-psychologów, którzy już od 3 lat pomagają ludziom przez internet.
Co powinno niepokoić?
Jeżeli zauważamy u kogoś z naszych bliskich, że jest przygnębiony, jeśli nie cieszą go rzeczy, którymi jeszcze niedawno mogliśmy zrobić mu przyjemność i poprawić nastrój, wtedy mamy sygnał, że dzieje się z nim coś niedobrego.
Alarmującym sygnałem, że depresja niebezpiecznie przedłuża się i że warto poszukać profesjonalnej pomocy, jest:
- Czarnowidztwo (nasz przyjaciel skupia się na tym, co przykre, widzi w czarnych barwach przeszłość, teraźniejszość i przyszłość).
- Izolowanie się od ludzi (nasz przyjaciel nie odzywa się do nas długi czas, chociaż zwykle rozmawialiśmy przez telefon kilka razy w tygodniu. Teraz nie dzwoni i nie odbiera od nas telefonu albo rozmawia z nami zdawkowo, słyszymy zmęczenie lub irytację brzmiącą w tonie jego głosu).
- Zarzucanie działań, które były dotąd przyjemnościami (bliska nam osoba odmawia pójścia na koncert ulubionego artysty, przestaje zajmować się tym, co stanowiło jej hobby, nie można sprawić jej radości tym, co zwykle ją cieszyło).