Szkoda, że nie wszystkie panie w ciąży trafiają na te artykuły, zanim zostaną mamami. Bo już w szpitalnej sali na oddziale poporodowym "dobrych rad" uzyskają w nadmiarze. Przede wszystkim od pań pielęgniarek i położnych, które sprawują pieczę nad świeżo upieczonymi mamusiami i ich nowonarodzonymi pociechami. Często właśnie te panie pokazują pierworódkom jak kąpać, przewijać i karmić tę kruchą istotkę, która właśnie zawitała na świat.
Niestety, położne, jak wszyscy ludzie, są różne - pod względem doświadczeń, przekonań i lat, jak również cierpliwości i usposobienia. Szpital nie wymaga widocznie, by personel medyczny uaktualniał wiedzę i w miarę jednolicie wspierał panie na oddziale. Młoda mama czuje się zagubiona, a w jej oczach można dojrzeć przerażenie, gdy na kolejnej zmianie nowa położna udziela nowej rady, do tego zupełnie odmiennej od porady jej poprzedniczki. I tak dowiaduje się, że może jeść jabłka, albo że nie może, albo może raz na tydzień... Usłyszy też, że karmienie piersią jest najlepsze bez względu na wszystko lub że karmienie sztuczne jest bardziej sycące dla dziecka. Nie wspominając o "radach", które od kilkunastu lat są delikatnie mówiąc nieaktualne. Zdarza się też, że dyżurujące siostry nie mają czasu na wielokrotne instruowanie mamy jak trzymać pierś i płaczącego noworodka przy karmieniu i wolą (bo łatwiej i szybciej) podać butelkę ze sztucznym pokarmem.
Byłoby wspaniale, gdyby mamy, zwłaszcza te "pierwszorazowe", miały pełną wiedzę zanim urodzą. Jest to jednak niemożliwe, liczą więc na pomoc w tych pierwszych dniach macierzyństwa. Oby jednak ta pomoc tych dni nie utrudniała. Wyrażam nadzieję, że w szpitalach będzie coraz lepiej, a my będziemy pamiętać, żeby przede wszystkim słuchać INTUICJI.