Seriale historyczne są alternatywą dla przeciwników tradycyjnej telewizji pełnej taniego humoru i tasiemców tworzonych dla mas, są również ostatnio bardziej popularne.

Data dodania: 2011-07-19

Wyświetleń: 1077

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Historia pisze najbarwniejsze scenariusze, a dodając do tego bogactwo strojów i zdjęć, klimatyczną muzykę, dobraną obsadę oraz to, co najlepiej się sprzedaje – władzę, przemoc i seks, mamy praktycznie gotową receptę na hit. Gdy niewielka amerykańska stacja telewizyjna Showtime podjęła decyzję o zrealizowaniu produkcji opisującej rządy angielskiego monarchy Henryka VIII, wielu pukało się w głowę. Okazało się jednak, że to strzał w dziesiątkę, a historia naprawdę może się podobać.

Dlaczego „Dynastia Tudorów” odniosła tak spektakularny sukces? W jaki sposób producentom udało się stworzyć serial magnetyczny, elektryzujący, a jednocześnie nie oparty na żadnej fikcji, ale prawdzie historycznej? Słowem kluczowym jest to właśnie historia. W szkole uczą nas o powstaniu Kościoła Anglikańskiego – wiemy, że król chciał uniezależnić się od papieża i przejąć kościelne dobra. Żaden nauczyciel nie wspomni natomiast, że genezy zerwania Henryka z Kościołem katolickim należy upatrywać w nieudanym małżeństwie z Katarzyną Aragońską i powzięciu namiętności ku Annie Boleyn. Scenarzyści nie koncentrowali się na wielkiej polityce i mieli odwagę przedstawić króla jako żywego człowieka, a nie postać z obrazu Holbeina. Tak, Henryk pożądał władzy, pieniędzy i kobiet; tak, był bezwzględnym tyranem, ale miał także swoje rozterki. Postać wieloznaczna, a do tego fenomenalnie zagrana przez Jonathana Rhys-Meyersa.

Kolejny czynnik sukcesu to oczywiście stroje. Dysponując rozległą wiedzą historyczną, kostiumolog był w stanie wiernie odtworzyć wygląd sukni angielskich dam dworu z XVI w. Na potrzeby produkcji sprowadzono także z Włoch oryginalną biżuterię. Dodatkowym atutem są piękne wnętrza i krajobrazy, a także cudowna muzyka (na szczególną uwagę zasługuje opening oraz miłosne zbliżenie Anny i Henryka pod koniec pierwszego sezonu), która trzyma w napięciu i tworzy klimat; czaruje widza, który dzięki telewizji przenosi się do innej rzeczywistości. Wisienką na torcie jest doskonale dobrana obsada. Natalie Dormer w roli Anny Boleyn nie pozostawia żadnego widza obojętnym – albo się ją kocha, albo nienawidzi. Wspaniale spisał się także James Frain (Cromwell) oraz Sam Neil (kardynał Wolsey).

W Polsce serial wyświetlały telewizje HBO, TVP 1 oraz Polsat Café.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena